Witebsk jest uważany za epicentrum ukrywanej na Białorusi epidemii koronawirusa. Gdy 4 kwietnia zmarła tam 49-letnia pielęgniarka Lubou K., władze nie uznały jej za ofiarę Covid-19.
Pracownica oddziały kardiologicznego Witebskiego Obwodowego Szpitala Klinicznego została dziś pochowana na cmentarzu miejskim. 4 kwietnia rano Lubou K. została pacjentką własnego szpitala, w południe została podłączona do respiratora, a już o 17.40 zmarła. W karcie przebiegu choroby wpisano, że kobietę zabiło zapalenie płuc.
Śmierć pielęgniarki rozeszła się szerokim echem. Witebsk jest drugim po Mińsku białoruskim miastem z największą liczbą chorych na Covid-19. Oficjalnie koronawirusem są tam zakażone 143 osoby, jednak lekarze mówią o ponad tysiącu pacjentów, u których zamiast Covid-10 wpisano “zapalenie płuc”. W celu opanowania sytuacji prezydent Alaksandr Łukaszenka wysłał też do miasta ministra zdrowia.
Korespondent Biełsatu rozmawiał z bliskimi zmarłej pielęgniarki. Uważają oni, że śmierć kobiety nie jest związana z epidemią koronawirusa. Podkreślają, że podczas pogrzebu Lubou K. leżała w otwartej trumnie. “Gdyby było podejrzenie zakażenia, trumna byłaby zamknięta” – podkreślają.
– Ona w ogóle miała słabe płuca i już wcześniej chorowała na zapalenie płuc. Miała też nadwagę i odporność osłabiona niedawną operacją – powiedziała Biełsatowi jej siostrzenica.
Dzień wcześniej, 3 kwietnia, w Witebsku zmarła zakażona koronawirusem 47-letnia pielęgniarka Swiatłana Kisialowa.
Do tej pory na Białorusi na Covid-19 oficjalnie zmarło 13 osób, a zakażenie wykryto u 861 osób. Lekarze i pielęgniarki, z którymi rozmawialiśmy, twierdzą, że ofiar epidemii jest więcej, ale zmarłym przypisuje się “zapalenie płuc”.
W związku z niedoborem odzieży ochronnej i testów, dużą część zakażonych na Białorusi mogą stanowić pracownicy służby zdrowia. Prosząca o zachowanie anonimowości pielęgniarka powiedziała nam, że medycy, którzy mieli kontakt z zakażonymi, nie są badani i nie trafiają już na kwarantannę, “bo ktoś musi pracować”.
ii,pj/belsat.eu