Portnikow: „Wojna paszportowa”. Putin prowokuje Zełenskiego – na razie z sukcesem


Od razu po ogłoszeniu wstępnych wyników wyborów prezydenckich na Ukrainie Władimir Putin podpisał dekret o wprowadzeniu uproszczonej procedury przyznawania rosyjskiego obywatelstwa mieszkańcom okupowanych przez Rosję obszarów obwodów donieckiego i ługańskiego. Chodzi o tzw. republiki ludowe utworzone przy wsparciu Kremla po zwycięstwie ukraińskiego Majdanu w 2014 r.

Nowy dekret nie jest czymś zaskakującym. By ułatwić Władimirowi Putinowi jego podpisanie specjalnie wcześniej zmieniono rosyjskie prawo. Rosyjscy propagandziści wiele też opowiadali o konieczności nadania rosyjskiego obywatelstwa dla „braci z Donbasu”.

Rosyjskie paszporty dla wszystkich Ukraińców

Przedtem nie nie było jednak jasne, którą drogę wybierze rosyjski prezydent po tym, gdy potwierdzą się wyniki ukraińskich wyborów. Czy będzie go interesował dialog z Wołodymyrem Zełenskim – i wtedy powstrzyma się od radykalnych kroków choćby do czasu inauguracji nowego ukraińskiego prezydenta? Czy przeciwnie zacznie prowokować Zełenskiego dosłownie już od pierwszych dni jego kadencji, przechwytując jego inicjatywę polityczną i zmuszając go do reagowania?

Teraz widać, że Kreml wybrał tę pierwszą drogę. Putin nie tylko, że podpisał dekret o przyznaniu obywatelstwa mieszkańcom Donieckiej i Ługańskiej Republik Ludowych. Podczas pobytu w Chinach zapowiedział, że na Kremlu rozważają nt. uproszczenia procedury przyznawania rosyjskiego obywatelstwa wszystkim mieszkańcom Ukrainy. Czyli z grubsza powrócił do swojej taktyki z 2004 r., gdy w odpowiedzi na wzrost proeuropejskich nastrojów na Ukrainie wydał osobiście decyzję przedłużenia bezmeldunkowego okresu przebywania dla obywateli ukraińskich do 90 dni. Wtedy takich możliwości nie mieli, nie tylko mieszkańcy sojuszniczej Białorusi, ale nawet sami Rosjanie, którzy musieli się zameldować po przejechaniu na kilka do innego miasta we własnym kraju.

Ukraiński prezydent-elekt osobiście nie zareagował na dekret Putina i jedynie jego służby prasowe wezwały zachodnich sojuszników do wprowadzenia dalszych sankcji przeciwko Moskwie za oczywiste naruszenie Porozumień Mińskich. Zełenski wypowiedział się dopiero na temat oświadczenia Putina o „paszportyzacji” wszystkich Ukraińców.

Wojna – to, czego chce Putin

Na fejsbukowej stronie nowego prezydenta pojawiło się oświadczenie, którego nie mógłby się powstydzić obecny prezydent Petro Poroszenko. Wymieniono tu litanię pretensji, które Poroszenko wysuwał wobec rosyjskiego prezydenta w ciągu ostatnich lat: o naruszeniach praw człowieka w Rosji. O próbach wykorzystania ukraińskich obywateli w charakterze „nowego paliwa” dla rosyjskiego reżimu. I o bezsensowności nadawania obywatelstwa Ukraińcom – mieszkańcom wolnego państwa.

Prezydent-elekt postanowił zrobić krok dalej i obiecał przyznać rosyjskie obywatelstwo ofiarom niedemokratycznych reżimów — przede wszystkim rosyjskiego. Jest to więc już otwarte wyzwanie rzucone Putinowi i liderom innych krajów postsowieckich i wypowiedzenie wojny ideologicznej.

I jak na ironię — to właśnie wypowiedzenia wojny domaga się rosyjski prezydent od swojego nowego ukraińskiego odpowiednika. „Paszportyzacja” i reakcja na nią Wołodymyra Zełenskiego pozwala Władimirowi Putinowi osiągnąć kilka celów.

Pierwszy z nich to wysłanie sygnału do mieszkańców terenów okupowanych, że Rosja nie zamierza pozbawić ich wsparcia, a wyniki wyborów prezydenckich na Ukrainie nie zmieniają statusu “republik ludowych”. A co więcej ich mieszkańcy staną się rosyjskimi obywatelami w trybie przyspieszonym. Sygnał ten musi również dotrzeć do mieszkańców sąsiednich regionów Ukrainy. Jeżeli poprą kolejną rosyjską prowokację i powitają kolejne nadejście „Noworosji”, muszą wiedzieć, że nie znajdą się w szarej strefie, a staną się pełnoprawnymi Rosjanami.

Taki dekret jest kolejną próbą ożywienia nastrojów separatystycznych na wschodzie i południu Ukrainy. Na Kremlu nikt więc nie zrezygnował z idei kontroli nad tymi terytoriami.

Drugi cel to próba osłabienia pozycji nowego prezydenta. Często mówimy o tym, że Zełenski zjednoczył Ukrainę. Jednak elektorat showmana na takim samym poziomie jednoczy się wokół nadziei na polepszenie losu i jest podzielony wokół zasadniczych kwestiach politycznych – np. integracji europejskiej i atlantyckiej.

Na przykład, wśród głosujących na Zełenskiego w pierwszej turze wyborów 37 proc. było zwolennikami członkostwa w NATO, 33 proc. było przeciw a 6 proc. opowiadało się w ogóle za sojuszem wojskowym z Rosją.

Gdy Zełenski wygłasza oświadczenie w duchu Majdanu i pierwszych miesięcy rosyjsko-ukraińskiego konfliktu zbrojnego, z jednej strony przekonuje do siebie swoich proeuropejskich stronników, a z drugiej uspokaja elektorat swojego przeciwnika Petra Poroszenki. Chodzi o wyborców, którzy głosowali przeciw Zełenskiemu głównie ze strachu, że ten skapituluje przed Putinem. Jednak jednocześnie rozczarowuje swoich prorosyjskich czy politycznie obojętnych wyborców, którzy uwierzyli. że nowy prezydent szybko zakończy wojnę z Putinem i w ogóle zajmie się wysokością opłat komunalnych, a nie konfliktami

Takich wyborców Zełenskiego jest wielu, zwłaszcza na wschodzie i południowym-wschodzie kraju, gdzie ludzie w 2014 roku w ogóle nie chodzili na wybory, nie znajdując wśród kandydatów na stanowisko szefa państwa swojego kandydata. Teraz za to masowo poszli wesprzeć właśnie Zełenskiego.

Jednak jeszcze kilka takich ostrych ruchów Putina, kilka ostrych odpowiedzi Zełenskiego – i ci ludzie poczują się oszukani. Opłaty komunalne nie zmaleją, jakość życia się nie polepszy, a nowy prezydent będzie walczył z liderem „bratniej Rosji” tak samo, jak „banderowiec Poroszenko”.

Putinowi nie jest potrzebny prezydent mogący zjednoczyć Ukraińców

Putina taki przebieg zdarzeń w pełni zadowala. Zupełnie nie jest mu potrzebny prezydent Ukrainy, który jest w stanie zjednoczyć Ukraińców. Musi podtrzymywać publiczną konfrontację w sąsiednim kraju i przekonywać prorosyjsko nastrojoną część elektoratu wschodnich i południowo-wschodnich regionów, że w Kijowie rządzi obca władza, która nie chce przyjaźni z Kremlem, nie chce “usłyszeć głosu” Donbasu.

Ma to na celu zintensyfikowanie chaosu na Ukrainie i wzmocnienie prorosyjskich sił, tak by zrazić ten elektorat do Zełenskiego w przededniu wyborów parlamentarnych. Stworzy to również warunki dla nowych aneksji terytorialnych w przypadku, jeśli Putin przekonana się o słabości ukraińskich instytucji państwowych.

Dlatego Putin będzie dalej prowokować Zełenskiego, a ten będzie zmuszony na to reagować i oddalać się od swoich postulatów społecznych na rzecz konfrontacji z Moskwą. Ogólnie przejdzie ten sam szlak, który w latach 2014-2016 był udziałem jego poprzednika, który z prezydenta oferującego nadzieję na szybkie zakończenie wojny zmienił się w prezydenta, gotowego do ostrej konfrontacji z Kremlem. I jest to obiektywny proces, którego zakładnikiem Zełenski stał się po zwycięstwie w wyborach.

Pytanie tylko, w jakim stopniu skuteczny może być nowy prezydent w obliczu takiej konfrontacji, gdy od postów na facebooku trzeba przejść do realnego działania, i jak silne będzie mógł uzyskać poparcie tej części społeczeństwa ukraińskiego, która rozumie, że głównym wyzwaniem dla kraju jest właśnie wojna.

Witalij Portnikow, ukraiński dziennikarz i publicysta dla Belsat.eu

jb/belsat.eu

Aktualności