O Partnerstwie Wschodnim, relacjach z Białorusią i elektrowni w Ostrowcu z ministrem spraw zagranicznych Litwy Linasem Linkevičiusem rozmawiał Siarhiej Pialasa.
Linas Linkevičius: – Makiej sam może o tym powiedzieć, nie jestem jego przedstawicielem. Dlatego nie mogę tego potwierdzić. A co do dialogu z Białorusią, to według mnie, jest on pragmatyczny. Powiedziałbym nawet, że selektywny, wybiórczy. Bo w tych sferach, w których widzimy jakiś postęp, przez cały czas reakcja jest właściwa.
Na przykład podczas naszego przewodnictwa w Unii Europejskiej, to było sześć lat temu, ruszyliśmy z martwego punktu w rozmowach o uproszczeniu trybu wizowego i modernizacji państwa. Byliśmy też jednymi z tych, którzy bardzo aktywnie występowali za zdjęciem z Białorusi sankcji za więźniów politycznych, których wypuszczono. Chociaż wielu krytykowało, mówiło, że nie ma w tej sprawie żadnego przełomu, zmiany, że trzeba reagować. Ale powinniśmy być konsekwentni. Bo skoro powiedzieliśmy, że domagamy się czegoś i nasze żądania zostały spełnione, to musimy jakoś motywować. I w przyszłości też tak będzie.
W naszych relacjach dwustronnych też wszystko odbywa się dość pragmatycznie. W sferze handlu, transportu. Nasz port jest bardzo intensywnie wykorzystywany do eksportu białoruskich towarów. Dlatego tutaj nie ma problemu.
Nawet rośnie ruch turystyczny. Też mamy w tym interes, by Białorusini mogli przyjeżdżać, a nasze granice nie zostały zamknięte. Dlatego zachęcamy do podpisania umowy o uproszczeniu trybu wizowego. Wizy dla Białorusinów są zbyt drogie, co też nie jest normalne. Mogę powiedzieć, że od wielu już lat czekamy, aż strona białoruska adaptuje naszą umowę dwustronną o małym ruchu przygranicznym, te 50 km wgłąb państwa. To także uprościłoby obywatelom Białorusi, którzy mieszkają w tym regionie, odwiedzanie Litwy. Mogli by więcej zobaczyć.
W tych sferach prace trwają. Ale są też relacje dwustronne, których nie możemy oceniać pozytywnie. I nie widzimy tam żadnej możliwości dla ustępstw. Chodzi na przykład o Białoruską Elektrownię Jądrową w Ostrowcu, którą budują 50 kilometrów od Wilna.
Ona jest budowana z poważnymi naruszeniami prawa i standardów międzynarodowych. Od samego początku, od wyboru miejsca budowy. Minęło już dziesięć lat, budowa jest zakończona. Nie widzimy tu żadnej możliwości kompromisu. I jestem przekonany, że nie jest to jedynie problem dwustronny. To problem precedensu dialogu z państwami trzecimi przy granicach Unii Europejskiej. I takich precedensów będzie w przyszłości więcej. W tym widzę problem.
– Proponowałbym naszym sąsiadom zacząć myśleć w inny sposób. Zmienić swoje podejście. Jeśli będziemy prowadzić dwa monologi, jeśli nie będzie dialogu i konkretnych odpowiedzi na pytania, jeśli nie zostaną rozwiane wszystkie wątpliwości, to co się zmieni?
Tej elektrowni nie może być, to by nas w pełni zadowoliło. Często cytuję Łukaszenkę, który wielokrotnie mówił, że nikt mu nie wytłumaczył, jak ta elektrownia zostanie włączona do gospodarki kraju. W tej wypowiedzi zawarte jest bardzo wiele. Czujemy, że nie jest ona [elektrownia] celem Białorusi.
Widzimy w tym projekt geopolityczny innego państwa. Chodzi o to, by trzymać nas bliżej sieci elektrycznej, której operator jest w Rosji. Naszym zadaniem jest teraz zsynchronizowanie się z siecią Zachodniej Europy, co także pochłonie czas i środki.
Myślę, że można widzieć w tym jakiś cel, ale nie sądzę, by było to cel Białorusi, jej interes narodowy. Ja w to zwyczajnie nie wierzę. Liczę na to, że Białoruś zrozumie nasze stanowisko.
– Jestem otwarty na wszystkie takie propozycje, o ile państwa członkowskie Partnerstwa Wschodniego zechcą to zrobić, stworzyć, koordynować, instytucjonalizować. Bo to one muszą to zrobić. Obserwujemy też te projekty, które idą naprzeciw oczekiwaniom niektórych państw. Trzech z sześciu uczestników tego programu otwarcie mówi, że chce wstąpić do Unii Europejskiej. Ale wejście do UE to bardzo trudny proces. Wszyscy to rozumiemy.
Są jednak konkretne projekty, które mogą przybliżyć państwa do Unii. Unia energetyczna, niektóre jej aspekty. Albo też rynek UE, do niego można się zbliżyć. Albo wspólna polityka bezpieczeństwa i obrony. Są pewne aspekty, w których można współpracować, które są zrozumiałe dla zwykłych ludzi, a nie jakieś oświadczenia i konstytucje. Na przykład roaming.
To ludzie będą oceniać realne osiągnięcia, jak ruch bezwizowy. Teraz jest u nas uważany za naturalny, ale pamiętamy, jak było wcześniej i, że dążenia do niego były trudne. Muszą powstać takie odczuwalne i zrozumiałe dla ludzi formy partnerstwa. Nie przybliżają one do członkostwa prawne, ale zbliżają do UE wedle innych parametrów.
Są też inne państwa, które nie mają ambicji wstąpienia do Unii Europejskiej, ale chcą współpracować, koordynować swoje działania, adaptować swoje prawo i standardy. Możemy to robić z całym czasunkiem dla ich wyboru. Patrzę na to przez pryzmat konkretnych narzędzi i projektów, które były odczuwalne i stworzyły wartość dodaną.
Jak wiadomo, wspieram polskie inicjatywy, ale pod warunkiem, że zainteresują państwa członkowskie Partnerstwa Wschodniego.
– A co pan proponuje?
– Zgadzam się. Po pierwsze, jej tam nie może być.
– Ale jeszcze nie działa. Gdyby chociaż były jakieś próby stosowania się do uwag międzynarodowych instytucji. Ale nawet tego nie ma. Nawet w retoryce.
– Czy pan wie, czym jest MAEA? To jest organizacja, która nie kontroluje, która nie przyjeżdża na inspekcje. Ona przyjeżdża do państwa, jeśli zostanie zaproszona. Pokazują im to, co chcą pokazać i na tej podstawie wyciągają wnioski.
Były oświadczenia strony białoruskiej po kolejnej wizycie grupy ekspertów MAEA. Jest sześć specjalistycznych grup, które badały różne aspekty wyboru miejsca budowy. Była grupa, która miała ocenić design. Podkreślam: wzornictwo. Podsumowanie było takie: przyjechała obdarzona autorytetem delegacja MAEA i stwierdziła, że elektrownia jest budowana zgodnie z normami i standardami. Zrobili taką ogólną opinię, a my od razu zauważyliśmy, że oceniali tylko jeden aspekt – design.
A jest jeszcze pięć segmentów, których nikt nie oceniał, w tym najważniejszy. Jest komitet Konwencji z Espoo, który zajmuje się standardami bezpieczeństwa. Zauważył on, że przez przypadek lub wbrew zasadom już na początku źle wybrano miejsce budowy. Nie było alternatyw, nie było oceny, analizy porównawczej. Nie mówię już o konsultacjach z sąsiadami, co powinno być obowiązkowe. Oto moja odpowiedź.
Dlatego powoływać się na MAEA nie bardzo wypada. Ja nie chcę mieszać, nie mówię o żadnym blokowaniu, chcę tylko, by zmieniono podejście. Sęk w tym, że gdy nie ma nawet zrozumienia, to bardzo trudno się dogadać. Można się obrażać, można kogoś obwiniać, ale nie ma tu miejsca na ustępstwa, niech pan wierzy. To zbyt newralgiczny obiekt.
Wiemy, jakie awarie miały miejsce. Znamy kulturę pracy na budowie. Wiemy, że nawet w białoruskiej prasie drukowanej było wiele o kradzieżach materiałów budowlanych. To nie jest obiekt, z którym można ryzykować.
Jeszcze raz powtarzam: nie chcę zagłębiać się w szczegóły. Po prostu w sprawie elektrowni, niestety, naprawdę nie możemy się porozumieć. I to nie stwarza dobrej atmosfery dla ogólnego porozumienia.
Zdjęcie: The European Union
pj/belsat.eu