Czarny poniedziałek na rynku ropy – komentują eksperci z Rosji, Azerbejdżanu i Ukrainy


W piątek Rosja zerwała porozumienie kartelu producentów ropy OPEC+ dotyczące regulacji wysokości wydobycia i cen surowca. Doprowadziło to do bezprecedensowego spadku cen ropy naftowej o 31 proc.

Rosjanie nie zgodzili się też na propozycje ograniczenia wydobycia zaproponowanej przez Arabię Saudyjską w związku z epidemią koronawirusa. W tej sytuacji Saudyjczycy zapowiedzieli zwiększenie wydobycia do poziomu 12 mln baryłek dziennie i obiecali klientom 20 proc. obniżkę cen. W prasie pojawiły się opinie, że jest to metoda, by zmusić Rosję do powrotu za stół rozmów.

Opinie
Wojna naftowa Rosja kontra reszta świata: kto wytrzyma dłużej?
2020.03.09 12:19

Według Ilhama Szabana, szefa azerbejdżańskiego Centrum Badań Naftowych argument Saudyjczyków może nie zadziałać:

– Z Rosją, tym bardziej putinowską tym tonem i takimi manierami raczej nie da się osiągnąć oczekiwanych rezultatów – uważa.

Rosyjski finansista Artiom Torcziskij twierdzi, że nowe porozumienie w ramach kartelu producentów ropy jest niemożliwe.

– Ci ludzie mają zasadę „ani kroku wstecz”. Myślę, że oni będą grać w tę szaleńczą grę, w której ofiarami nie będą oni sami, ale rosyjskie społeczeństwo – dodaje.

Jego zdaniem nie jest wykluczone, że Arabia Saudyjska postanowiła się pozbyć swoich zapasów surowca. Jego zdaniem prognozy potentatów naftowych pokazują, że kończy się era ropy naftowej i ropa zajmie to samo miejsce co dziś węgiel – podkreśla Torczinskij.

Dlaczego Rosja opuściła OPEC+

Michaił Leontiew, rzecznik prasowy głównego rosyjskiego potentata naftowego Rosniefti podkreślił, że porozumienie w ramach OPEC+ nie miało sensu. Jego zdaniem przyjęcie go oznaczałoby, że Rosja utraci rynki zbytu ropy na rzecz amerykańskiej ropy łupkowej. Dla amerykańskich firm jej wydobycie i sprzedaż jest opłacalna bowiem przy wysokich cenach. Według Bloomberga decyzję o odmowie zmniejszenia wydobycia wylobbował szef Rosniefti Igor Sieczin. Miał on przekonać do tego Władimira Putina. Według tego scenariusza Rosja była świadoma, że skończy się to gwałtownym spadkiem cen ropy.

Rosyjskiego ekspert nazwał to zachowanie „strzałem w stopę”, bo jego zdaniem nie uda się osiągnąć założonego celu ograniczenia ekspansji wydobywców ropy łupkowej.

– Amerykański rynek łupkowy jest bardzo elastyczny. Tamtejsze firmy mogą zbankrutować, ale nie będzie to wyglądało jak typowa sowiecka porzucona inwestycja. W sytuacji bankructwa amerykańskich firm odwierty ropy zostaną wstrzymane, bank zabierze „żelazo” i sprzeda go za 10 proc. wartości inwestorom, którzy będą przekonani, że za dwa lata sytuacja się ustabilizuje.

Jego zdaniem, gdy tylko ropa znowu osiągnie poziom 40 dol. za baryłkę z powrotem ruszy wydobycie ropy łupkowej.

Co dalej z rynkiem ropy naftowej?

Ilham Szaban nazywa krach na rynkach cen ropy szokiem, po którym te rynki wrócą powoli do dawnego poziomu.

Ekspert firmy KPMG Anton Usow patrzy z optymizmem na sytuację na rynkach surowca. Jego zdaniem cena 30 dol. za baryłkę spowoduje straty dla producentów, w tym amerykańskich.

– Nie sądzę, że taka cena utrzyma się długo. W najbliższym półroczu ceny zatrzymają się poziomie 30-40 dol. za baryłkę. A dalej rynek ustabilizuje się na poziomie 50-60 dol. za baryłkę – uważa.

Jego zdaniem rosyjskie firmy nie zwiększą wydobycia ropy przy niskiej cenie.

Tania ropa = wojna?

Szef ukraińskiego Centrum Globalistyki Strategia XXI Mychajło Honczar uważa, że w wyniku potanienia ropy Rosja może rozpętać wojnę w regionie Zatoki Perskiej. Ekspert przypomina, że Rosja i Iran już od dawna czynią wysiłki w tym kierunku. Jego zdaniem jednym z elementów tej strategii było zaatakowanie i zniszczenie 14 września 2019 r. saudyjskich instalacji naftowych, co obniżyło eksport o połowę.

– Jednak spowodowało jedynie kilkutygodniowy wzrost ceny ropy. Żeby utrzymać bardziej długofalowy efekt, należałoby użyć taktycznej broni jądrowej, na co Kreml przy całym jego szaleństwie nie pójdzie napisał na ekspert na swoim profilu Facebooka.

ds,jb/belsat.eu

Aktualności