Podczas gdy elita władzy świętowała, milicja zatrzymywała wczoraj aktywistów domagających się wolnych wyborów.
Władze Białorusi obchodziły w piątek rocznicę wkroczenia Armii Czerwonej do Mińska w 1944 roku, którą nazywają Dniem Niepodległości. Równocześnie w całym kraju protestować wyszli obywatele mający dość 26 lat rządów Alaksandra Łukaszenki.
W Brześciu na Placu Lenina spotkało się parędziesiąt osób ubranych w biało-czerwono-białe barwy niepodległej Białorusi. Zgromadzeni wspólnie klaskali w dłonie, a swój protest pokazali w sieciach społecznościowych.
Wkrótce na miejsce podjechały milicyjne busy i więźniarki. Funkcjonariusze Oddziału Milicji Specjalnego Przeznaczenia (OMON) brutalnie zatrzymali kilku pokojowych demonstrantów. Inni uczestnicy protestu rozeszli się.
Przeciwnicy Łukaszenki zaplanowali na piątek dwie akcje protestu w Mińsku.
O godzinie 19.30 pod Pałacem Sportu miał się ustawić żywy łańcuch solidarności z ofiarami represji. Zebrało się tam parędziesiąt osób, ale po podstawieniu milicyjnej więźniarki nie zdecydowały się one stanąć w łańcuchu.
Po okolicy krążyła za to kolumna rowerzystów, którzy na znak protestu dzwonili rowerowymi dzwonkami. To nowa na Białorusi forma demonstracji – rowerzyści nie są jeszcze ścigani przez piesze i zmotoryzowane patrole.
By zapobiec demonstracjom podczas otwarcia fontanny nad Świsłoczą, brzegi patrolują OMONowcy i żołnierze.
N centralnej plaży w Homlu miała się odbyć akcja „3%” – o takim poparciu dla Alaksandra Łukaszenki mówią niektóre, nieoficjalne sondaże wyborcze. Jej uczestnicy skrzyknęli się w sieciach społecznościowych, mieli przyjść z klapkami i napisem 3%.
Dzień przed protestem milicja zatrzymała aktywistkę Alenę Dawydawą. Funkcjonariusze otoczyli jej prywatny dom, ale udało się jej wyjść. Wpadła dopiero po drodze na przystanek.
W drodze na plażę został przez milicjantów w cywilu zatrzymany Alaksiej Ramanau. Mężczyzna zasłabł i wezwano do niego karetkę. Niedawno przeszedł operację onkologiczną.
By zneutralizować protesty na plaży, milicja wysłała tam trzy busy funkcjonariuszy. Drogę w jej kierunku patrolowali czterej umundurowani milicjanci, byli też funkcjonariusze nieumundurowani.
Youtuber prowadzący kanał Real Belarus Iwan Pemiezouski poinformował wczoraj w internecie, że pod jego domem dyżuruje radiowóz.
Represje także w mniejszych miastach
W Mostach na Grodzieńszczyźnie na oczach niepełnoletniego syna milicja zatrzymała Alakandra Miluka, koordynatora wolontariuszy z komitetu wyborczego Swiatłany Cichaniuskiej. Gdy aktywista szedł z dzieckiem do domu, podszedł do niego prowokator, który domagał się pieniędzy, zaczął do szturchać i wyzywać. Miluk relacjonował zdarzenie na żywo w internecie.
Nie trzeba było długo czekać, by podjechała milicja. Aktywista poprosił, by funkcjonariusze obronili go przed napastnikiem. Został jednak zatrzymany i trafił do aresztu śledczego. Centrum Obrony Praw Człowieka „Wiasna” poinformowało, że posiedzi w nim do rozprawy, która 6 lipca odbędzie się w Skildu.
Do aresztu śledczego trafił też Jauhien Klimuk, aktywista sztabu wyborczego Swiatłany Cichanouskiej ze Skidla. Kilka dni temu drogówka skonfiskowała mu samochód i telefon za jazdę z biało-czerwono-białą flagą. W piątek został zatrzymany za to wykroczenie i posiedzi przynajmniej do poniedziałku.
Z kolei w Borysowie zatrzymano trzy osoby w koszulkach z napisem „3 sierpnia” z wkomponowaną liczbą 3%. To Maksim Baruszka, Pawał Pustaszył i Alaksandr, którego nazwisko jest ustalane.
Po świątecznym przemówieniu Łukaszenki pod centrum handlowym Centralnyj w Mińsku milicja „zaprosiła” do radiowozu Alenę i Dzmitra. Zostali odwiezieni 300 metrów dalej i wypuszczeni bez wyjaśnienia.
9 sierpnia na Białorusi odbędą się wybory prezydenckie. Rządzący od 1994 roku Alaksandr Łukaszenka oświadczył, że nie odda władzy, a przeciwko demonstrującym obywatelom jest gotów użyć broni. Nieoficjalne sondaże internetowe mówią jednak, że popierają go tylko 3 proc. Białorusinów.
Od początku maja w kraju trwają przedwyborcze represje wymierzone w opozycję, jej zwolenników i dziennikarzy. W aresztach jest już pięciu opozycyjnych kandydatów na prezydenta. Do tysiąca zbliża się liczba zatrzymanych Białorusinów, którzy okazali swoją solidarność z aresztowanymi i wyszli na pokojowe demonstracje.
Obrońcy praw człowieka oświadczyli, że wybory już teraz odbiegają od demokratycznych standardów. Masowe represje wymierzone w obywateli potępiły państwa Zachodu, Unia Europejska i OBWE.
Przed wyborami prezydenckimi władze starają się zastraszyć także niezależnych dziennikarzy i blogerów. O absurdach białoruskiego aparatu represji opowiedział z własnych doświadczeń korespondent Biełsatu Zmicier Łupacz.
pj/belsat.eu