Białoruski dziennikarz jechał na Podhale i zniknął. Co nowego wiadomo w sprawie Pawła Brela?


Biełsat zebrał ustalenia policji, ratowników i białoruskich wolontariuszy w sprawie zaginionego 8 lipca w Rabce-Zdroju białoruskiego uchodźcy politycznego, opozycyjnego dziennikarza Pawła Brela.

Paweł Brel został zmuszony do opuszczenia ojczyzny przez reżim Alaksandra Łukaszenki. Jako dziennikarzowi niezależnych mediów groziły mu tam aresztowanie, tortury i ostatecznie długie lata niewolniczej pracy w kolonii karnej. Biełsat dowiedział się od jego przyjaciół, że w Polsce uzyskał azyl polityczny, dzięki czemu mógł dalej pracować w zawodzie na rzecz wolnej i demokratycznej przyszłości Białorusi. Mógł też legalnie przekraczać granice na podstawie Genewskiego Dokumentu Podróży (tzw. paszport genewski).

Białoruski dziennikarz Paweł Brel w dniu zaginięcia w Rabce-Zdroju. Zdjęcie przekazane belsat.eu przez organizatorów poszukiwań

Przymusem oderwany od ojczyzny Białorusin cierpiał na depresję. By ratować swoje zdrowie psychiczne, postanowił przeprowadzić się na Podhale, którym się zafascynował podczas wielokrotnych wyjazdów w Tatry. Wyprowadził się z mieszkania w Warszawie, spakował dwa plecaki i 6 lipca wyruszył pociągiem przez Kraków do Poronina, by osiąść w Bukowinie Tatrzańskiej. Podczas podróży został okradziony – stracił portfel z pieniędzmi i dokumentami. Prawdopodobnie pomylił też stacje – jak ustalili jego przyjaciele, wysiadł w Chabówce, choć pisał im, że pociąg opuścił w Poroninie. 

Następne dwa dni spędził w Rabce-Zdroju, co potwierdzają bilingi jego telefonu i świadkowie. W dniu zaginięcia dwa razy ładował telefon w tej turystycznej miejscowości – najpierw między godziną 10 a 12 w firmie Transmarino przy ul. Zakopiańskiej 10, następnie wieczorem na stacji benzynowej Tapi przy Zakopiańskiej 22. Tam też zrobił zakupy, płacąc telefonem. Swój trzeci nocleg planował prawdopodobnie w tej okolicy – pierwotnie na placu budowy, potem pod gałęziami drzew. Kontakt z dziennikarzem urwał się około godziny 22 w sobotę 8 lipca.

Co do tej pory zrobiła policja?

Po trzech dniach – 11 lipca – jego przyjaciele postanowili zawiadomić o zaginięciu policję w Warszawie, gdzie dziennikarz po raz ostatni mieszkał na stałe. Zawiadomienie zostało jednak przyjęte dopiero 12 lipca. Wiadomo, że stołeczna policja ustaliła bilingi telefonu zaginionego, które potwierdzają, że ostatnie wiadomości wysłał 8 lipca około godziny 22. 

Do tej pory ani na stronie Komendy Stołecznej Policji ani stronie Komendy Powiatowej Policji w Nowym Targu, pod którą podlega Rabka-Zdrój, nie pojawiło się ogłoszenie o zaginięciu Białorusina.

Redakcja Biełsatu dowiedziała się, że do 17 lipca o tym, że w Rabce-Zdroju zaginął białoruski dziennikarz, dalej nie wiedziała miejscowa policja. Komendant komisariatu w Rabce-Zdroju został o tym poinformowany dopiero przez ratowników.

Biełsat rozmawiał z podkomisarz Dorotą Garbacz, rzeczniczką prasową KPP w Nowym Targu. Potwierdziła ona, że sprawę prowadzi KSP, a miejscowi policjanci udzielają jej pomocy prawnej. W jej ramach potwierdzili ostatnie znane miejsce pobytu Białorusina, a informacje przekazali do Warszawy. Funkcjonariusze znają też rysopis zaginionego i podczas służby mają zwracać uwagę na osoby go przypominające. Jak podkreśliła podkomisarz, komendzie w Nowym Targu nie została jednak zlecona zakrojona na szeroką skalę akcja poszukiwawcza, a o wszelkich działaniach decydują funkcjonariusze prowadzący sprawę – w Warszawie.

Jak ustalił Biełsat, na wniosek stołecznej policji 16 lipca TOPR i policja w Zakopanem sprawdziły tatrzańskie schroniska, szpitale w mieście i notatki swoich patroli – od dnia zaginięcia Paweł Brel nie był notowany w okolicy, w związku z czym służby ustaliły, że brak jest wskazań, by mógł przebywać w Tatrach. 

Biełsat zwrócił się do rzecznika Komendy Stołecznej Policji z prośbą o informacje, jakie działania w sprawie zaginięcia Pawła Brela zostały podjęte. Do momentu publikacji nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Co ustalili ratownicy?

Do tej pory w poszukiwania nie została też włączona Grupa Podhalańska GOPR, która pełni służbę w górach wokół Rabki-Zdrój. Jak wyjaśnił Biełsatowi dyżurny GOPR, ratownicy nie zostali przez policję włączeni w poszukiwania. Do 20 lipca nie zostali też poinformowani o tym, że Białorusin mógł zaginąć w górach.

Działania podjęła za to Podhalańska Grupa Poszukiwawczo Ratownicza – stowarzyszenie z siedzibą w Czarnym Dunajcu. Jak powiedział Biełsatowi przedstawiciel PGPR, 17 lipca organizacja została poproszona o poszukiwanie Pawła Brela przez jego rodzinę. 19 lipca ratownicy przeszukali place budowy, pustostany i inne miejsca między Rabką-Zdrój i Chabówką, w których dziennikarz mógłby szukać noclegu w dniu zaginięcia. Obdzwonili też lokalne szpitale i komisariaty policji, gdzie do tego czasu nie notowano osoby pasującej do opisu. Członkowie PGPR potwierdzili też, uzyskane wcześniej przez bliskich, informacje z miejsc pobytu zaginionego w Rabce: z pensjonatu i dwóch przedsiębiorstw, w których ładował telefon. Akcja poszukiwawcza 19 lipca została przerwana przez nagłe wezwanie do działań o wyższym priorytecie i nie została już wznowiona.

Zaginiony na Podhali białoruski dziennikarz niezależny Paweł Brel.
Zdj. Ala Wojtulewicz / Facebook

Jak powiedział Biełsatowi przedstawiciel PGPR, miejscowa społeczność jest niewielka i gdyby Paweł Brel udał się w góry, istnieje duże prawdopodobieństwo, że zostałby szybko znaleziony przez turystów, pracowników leśnych, myśliwych czy fotografów przyrody. Zwłaszcza, że ci ostatni stworzyli na Podtatrzu bardzo gęstą sieć fotopułapek. Jak do tej pory nie ma jednak informacji, by osoba przypominająca zaginionego Białorusina była widziana w lasach w okolicach Rabki-Zdrój.

Od ratownika dowiedzieliśmy się także, że w miejscu, w którym urwał się kontakt z poszukiwanym, trwa obecnie remont drogi i torów kolejowych, więc możliwość śmiertelnego wypadku komunikacyjnego jest tam mała. Przez Rabkę-Zdrój przepływa jednak rzeka Raba i jej dopływy – potoki Poniczanka i Słonka. 18 lipca, a więc dzień przed poszukiwaniami przez PGPR, miała tam miejsce nawałnica i powódź błyskawiczna, która według burmistrza Leszka Świdra zniszczyła cztery, a uszkodziła dwie kładki przez Słonkę. jak powiedział mediom włodarz miasta, woda deszczowa miała szczególnie niszczycielską siłę w okolicach nowego odcinka Zakopianki, który jest odwadniany wybetonowanymi korytami. 

Jeden z podhalańskich ratowników, z którym rozmawiał Biełsat, przypuszcza, że poszukiwanie Pawła Brela ma dla policji niski priorytet. Oznacza to, że Białorusin “odnajdzie się dopiero wtedy, gdy ktoś na niego natrafi”, a czynne działania służb nie będą już prowadzone. Podkreślił on, że nie można przy tym wykluczyć wątku kryminalnego, w tym nawet zamordowania opozycyjnego dziennikarza przez służby reżimu Łukaszenki. Według niego opinia publiczna szybciej bowiem zaakceptuje to, że Paweł Brel przepadł bez wieści w górach, niż zniknął w Warszawie.

Nowe odkrycia białoruskich poszukiwaczy

W miniony weekend Rabkę i okolice przeszukiwali przyjaciele zaginionego i nieobojętni na jego los białoruscy emigranci. Biełsat rozmawiał z koordynatorką poszukiwań Ałłą Wojtulewicz.

Do tej pory wolontariuszom udało się obdzwonić ponad 40 szpitali po polskiej i słowackiej stronie granicy. Rozlepili też ulotki o zaginięciu Pawła Brela w promieniu kilkunastu kilometrów od Rabki-Zdroju, a jedna z grup poszukiwawczych sprawdziła 5 kilometrów biegu rzeki Raby poniżej ulicy Zakopiańskiej. Najważniejsze jednak, że białoruskim poszukiwaczom udało się ustalić nowe fakty w sprawie zaginięcia dziennikarza. 

Dowiedzieli się m.in., że miał on niedawno zdiagnozowany przez dentystę w Warszawie ropień zęba, który miał leczyć już po przeprowadzce na Podhale. Zakładają, że po tym, jak został okradziony, Paweł Brel mógł nie móc uśmierzać bólu, przez co był impulsywny, a stan jego zdrowia mógł się znacząco pogorszyć.

Wolontariuszom udało się też odnaleźć pensjonat, w którym Białorusin spędził w Rabce-Zdroju drugą noc – z 7 na 8 lipca. Jego właścicielka twierdzi, że nie przedłużyła mu pobytu właśnie ze względu na impulsywne zachowanie.

W dniu zaginięcia wieczorem dziennikarz pisał, że planował przekoczować noc na dwóch oponach pod gałęziami. Białoruscy wolontariusze znaleźli takie miejsce na terenach zielonych Rabki. Niedaleko od niego jest parking, na którym mogły zaparkować samochody z młodzieżą, o których pisał bezpośrednio przed tym, jak zamilkł. 

– Zaczynamy zastanawiać się nad wariantem kryminalnym. W ostatnich wiadomościach przed zaginięciem Paweł pisał, że widzi młodych ludzi w samochodach z głośno włączoną muzyką i chce do nich pójść. Rozmawialiśmy na miejscu z kilkoma młodymi osobami. Usłyszeliśmy, że gdyby Paweł był agresywny, zdezorientowany, mogłoby dojść do bójki, a w wyniku do zabójstwa. Zwłaszcza, gdyby mówił po rosyjsku – powiedziała nam Ałła Wojtulewicz.

Inna wersja rozpatrywana przez poszukujących go przyjaciół zakłada nieszczęśliwy wypadek. Paweł mógł po ciemku wpaść do niezabezpieczonej studni, górskiego potoku, lub zostać potrącony przez samochód.

– Bo teorię, że mógł pójść w góry, zostawiamy na boku. W wiadomości, które do nas pisał wynika, że był bardzo zmęczony i chciał spać. Nie byłby raczej w stanie pójść daleko – tłumaczy Białorusinka. 

Wszystkie pozyskane wiadomości białoruscy wolontariusze przekazali policji w Rabce-Zdroju.

Stołeczna bierność, góralska empatia

Przyjaciółka zaginionego podkreśla zaangażowanie policjantów z Rabki-Zdroju, którzy nie tylko podeszli do sprawy z empatią, ale też rzeczywiście dążą do odnalezienia Białorusina. Według niej ręce miejscowym stróżom prawa krępuje fakt, że sprawa prowadzona jest przez Komendę Stołeczną Policja. Ta z kolei ani nie udziela wolontariuszom informacji, które pchnęłyby ich poszukiwania do przodu (jak na przykład dane o miejscu logowania się telefonu), ani też nie zleca intensywniejszych działań Komendzie Powiatowej Policji w Nowym Targu.

– Mamy wrażenie, że warszawska policja przyjęła postawę bierną, wyczekiwania. Czekają na nowe informacje, ale nie widzimy, by sami starali się je pozyskać – tłumaczy Białorusinka.

Według niej sprawa mogłaby posunąć się do przodu, gdyby została w pełni przekazana policji w Rabce-Zdroju. Podkreśla też, że zniknięciem Pawła Brela poważnie zainteresowana jest białoruska diaspora w Polsce, której członkowie są gotowi wesprzeć polskie służby w razie akcji poszukiwawczej w terenie.

– Mamy 40 wolontariuszy, uruchomiliśmy zbiórkę środków na potrzeby poszukiwań, ale nie wiemy jak i gdzie szukać. Nie znamy terenu, nie wiemy, gdzie są dziury, studnie, w które mógłby wpaść. Taką wiedzę mają miejscowe służby, do których apelujemy o podjęcie działań. A jeśli już poszukiwania ruszą, będziemy mogli wesprzeć profesjonalistów – podkreśla. 

Chciał zacząć nowe życie pod Tatrami

Widok sprzed pensjonatu w Bukowinie Tatrzańskiej, do którego nie dotarł Paweł Brel.
Zdj. Ala Wojtulewicz / Facebook

Zarówno polscy ratownicy, jak i białoruscy wolontariusze, z którymi rozmawialiśmy, przypuszczają, że Paweł Brel może już nie żyć. Od chwili jego zaginięcia minęły już prawie trzy tygodnie i jeśli nie został porwany, lub nie stracił pamięci (nad obiema wersjami zastanawiają się jego przyjaciele) to prawdopodobnie należy szukać ciała. 

Jednak także odnalezienie zwłok dziennikarza jest ważne dla jego bliskich – pozwoli to nie tylko go pochować, ale także zamknąć jego sprawy otwarte za życia: zawodowe, prywatne, finansowe, ubezpieczeniowe, spadkowe i tak dalej. 

Istnieje też nadzieja, że Paweł żyje, tylko postanowił zniknąć i rozpocząć życie na nowo.

– Udało się nam odnaleźć willę w Bukowinie Tatrzańskiej, w którym zarezerwował pokój. Stamtąd rozciąga się wspaniały widok na Tatry. To najlepsze miejsce, jakie można sobie wyobrazić, by rozpocząć nowe życie. Niestety, Paweł nigdy tam nie dotarł.

Ogłoszenie o zaginięciu Pawła Brela. Jego przyjaciele apelują do osób, które go widziały, o kontakt

Podajemy rysopis Pawła Brela: szczupły mężczyzna po 30 roku życia, włosy długie, okulary w prostokątnej oprawie, 185-190 cm wzrostu, prawdopodobnie ubrany w szary T-shirt. W chwili zaginięcia był w złym stanie psychicznym. Osoby, które mogły widzieć białoruskiego dziennikarza, proszone są o kontakt z poszukującymi go przyjaciółmi.

Telegram: LABALEKA

Facebook: lawojtulewicz

Telefon: 733 782 880

pj/belsat.eu

Aktualności