Kłopoty Władimira Władimirowicza czy nasze?

Wszystko wskazuje na to, że w marcu Władimir Putin kolejny raz wygra wybory prezydenckie. To oznacza dalszy imperialny kurs ekspansyjny, kolizyjny z Zachodem. Chyba, że pomożemy Ukrainie zatrzymać Rosję – albo mniejszości etniczne rozłamią Federację od wewnątrz. 

Do wyborów prezydenckich w Rosji zostały niecałe dwa miesiące (15-17 marca) i raczej nie ma wątpliwości, kto będzie ich zwycięzcą. Według grudniowych badań niezależnego rosyjskiego Centrum im. Lewady poparcie dla Władimira Putina wynosi 83 procent. Można uznać te dane za przesadzone, ale przeprowadzony w listopadzie przez Narodowe Centrum Badania Opinii (NORC) Uniwersytetu w Chicago sondaż wskazuje, że na obecnego prezydenta zamierza głosować 66 procent rosyjskich obywateli. O jakich kłopotach może więc być mowa?

W mijającym tygodniu uwagę światowej opinii  przykuły demonstracje w Baszkirii, jednym z podmiotów Rosyjskiej Federacji, leżącym na europejsko-azjatyckiej granicy na Uralu. Protesty rozpoczęły się 15 stycznia w mieście Bajmak i były związane z procesem popularnego lokalnego działacza Faila Ałsynowa, wieloletniego orędownika praw mniejszości i zachowania baszkirskiego języka oraz kultury.

17 stycznia pod budynkiem sądu w Bajmaku zebrało się kilka tysięcy manifestantów. Ałsynow został jednak skazany na cztery lata kolonii karnej za „podżeganie do nienawiści”, a demonstranci potraktowani przez funkcjonariuszy gazem łzawiącym, pałkami i granatami hukowymi. Jednocześnie wszczęto postępowanie karne w sprawie domniemanych masowych zamieszek, za co grozi kara do 15 lat więzienia. Mimo to 19 stycznia odbyła się kolejna kilkutysięczna demonstracja. Tym razem w oddalonej o 400 km od Bajmaku stolicy Baszkirii – Ufie.

Tego typu wydarzenia w ostatnich latach należą do rzadkości w rządzonym przez Putina państwie. Niektórzy, w tym przebywający na Ukrainie były rosyjski deputowany do Dumy Państwowej Ilia Ponomariow, dowodzą, że w Baszkirii dojrzewa eksplozja, która może rozlać się na inne podmioty Rosyjskiej Federacji.

W tym kontekście Ponomariow wymienia Jakucję, region całkowicie samowystarczalny gospodarczo, niepotrzebujący niczego od centrum, a niezadowolony z tego, że do lokalnego budżetu trafia tylko 25 procent wpływów z wydobywanych tutaj diamentów. Kolejnymi gotowymi do buntu regionami Syberii miałyby być, według Ponomariowa, granicząca z Mongolią autonomiczna Republika Tuwy czy Buriacja. Tyle były rosyjski deputowany, z kolei zachodni eksperci są zdania, że na rozpad Federacji Rosyjskiej w przewidywalnej przyszłości raczej nie ma co liczyć.

Pewne wydaje się jedno: na dwa miesiące przed prezydenckimi wyborami demonstracje, nawet w dalekiej Buriacji, na pewno nie są Kremlowi na rękę. Na razie Moskwa usiłuje sprawę bagatelizować. Rzecznik Putina Dmitrij Pieskow oznajmił, że to “lokalne niepokoje”, z którymi muszą sobie poradzić lokalne władze. Główne rosyjskie media protestów nie relacjonują. Temat po prostu omijają, o dziwo nie podtrzymując narracji baszkirskich władz o zachodniej inspiracji trwających manifestacji. 

Analiza
Masowe protesty w Baszkirii. Czy to krok do rozpadu Rosji?
2024.01.20 13:04

Zachodu nie sposób natomiast oskarżyć o inne problemy. Jak napisała niedawno na swoim blogu znana ekspertka Anna Łabuszewska, od grudnia trwa w Rosji parada awarii. Sieci ciepłownicze wysiadły w Kazaniu, Bracku czy Chabarowsku. Już pod Nowym Roku zamarzła część Jekaterynburga. We Władywostoku bez ogrzewania zostało kilka tysięcy mieszkańców. W Penzie zabrakło ogrzewania nie tylko w mieszkaniach, ale także placówkach służby zdrowia. Pękły rury w Nowosybirsku, w Kraju Nadmorskim na Dalekim Wschodzie, a nawet – o horrendum – w najbliższym sąsiedztwie Moskwy. W podstołecznym Podolsku od 4 stycznia ponad 20 tysięcy osób nie miało ogrzewania. Na brak ciepła narzekali też mieszkańcy moskiewskiej dzielnicy Chimki. I tak dalej, i tak dalej…

W sytuacji, gdy zamarzają nie zachodnie miasta, jak zapowiadał rok temu szef Gazpromu Aleksiej Miller, ale prawowierni Rosjanie, ci ostatni zwrócili się do swego przywódcy:

– „Jak można przeżyć przy takiej temperaturze? Brakuje słów. To nie życie, to próba przetrwania. Prosimy, by zwrócić na nas uwagę” – zaapelowali do Putina mieszkańcy podmoskiewskiego Woskresenska.

W odpowiedzi usłyszeli od rzecznika prasowego Kremla, że zawiniły wysokie mrozy i zużyte sieci ciepłownicze”. – Ani w ciągu 10, ani 15 lat nie da się odnowić wszystkich rur, całej infrastruktury komunalnej  – wytłumaczył marznącym Rosjanom Pieskow.

Jak napisał złośliwie jeden z komentatorów, oczywiście nie da się wyremontować własnej niesprawnej  infrastruktury, gdy gros pieniędzy idzie na niszczenie sprawnej infrastruktury sąsiada. 

Raport
Rakiety ważniejsze od rur. Rosję zalała fala awarii ogrzewania
2024.01.11 13:18

Czy i kiedy rosyjscy obywatele zauważą bezpośredni związek własnych problemów z trwającą już niemal dwa lata tzw. operacją specjalną na Ukrainie? Wygląda na to, że w Baszkirii zaczynają to powoli rozumieć, także dlatego, że ta autonomiczna republika już dostarczyła na ukraiński front 1300 żołnierzy, a popierany przez Moskwę bardzo niepopularny gubernator Radij Chabirow, aby się przypodobać Kremlowi, sformułował 4 dodatkowe bataliony „dobrowolców”. 

Inna sprawa, że wspomniane na początku demonstracje skierowany były właśnie przeciwko lokalnym władzom, a nie Putinowi.  

Tak więc mimo tych wszystkich kłopotów Władimir Władimirowicz, jeżeli nie zajdą jakieś niezwykłe okoliczności, marcowe wybory wygra. Pytanie natomiast, czy uda mu się spokojnie dokończyć kolejną kadencję. Zależeć to będzie przede wszystkim od dalszego przebiegu wojny na Ukrainie, czyli w znaczącej mierze od działań Zachodu.

Coraz więcej światowych polityków ostrzega przed prawdopodobną rosyjską agresją. Za pięć, sześć, siedem lat. Dziwne, że nie zachęca to tych krajów do szybkiego i dostatecznego dozbrojenia Kijowa. Ostatnio po raz kolejny alarm podniósł niemiecki minister obrony, a mimo to Berlin nie zdecydował się udostępnić Kijowowi rakiet dalekiego zasięgu Taurus. Amerykański Kongres dalej dyskutuje o pakiecie pomocowym, robiąc z 62 mld USD dla Ukrainy zakładnika ustawy imigracyjnej.

Wygląda, że w tej sytuacji musimy liczyć na Baszkirów lub Jakutów. Jak bowiem słusznie zauważył w swojej ostatnie książce „Failed State: A Guide to Russia’s Rupture” amerykański politolog polskiego pochodzenia, prof. Janusz Bugajski, jedynym lekarstwem na rosyjski imperializm jest rozpad Federacji Rosyjskiej. Ewentualna zmiana na Kremlu może na pewien czas uspokoić sytuację, ale imperialistycznych ciągot Moskwy nie zmieni. Historia państwa rosyjskiego jest tego najlepszym dowodem. Owszem, klęski takie jak wojna rosyjsko-japońska  czy Afganistan na krótką metę prowadziły do reform, ale potem wszystko wracało do  normy. Rosyjskiej normy. 

Opinie
Si vis pacem, para bellum?
2024.01.03 12:21

Maria Przełomiec dla belsat.eu

Inne teksty autorki w dziale Opinie

Redakcja może nie podzielać opinii autora.

Aktualności