Królowa rosyjskiej propagandy z rodziną zrobiła komedię romantyczną o moście na Krym


Nie minęło pół roku od szumnego otwarcia mostu na Krym, a już powstał o nim film. Komedia pt. „Most na Krym. Zbudowany z miłością” właśnie weszła do rosyjskich kin.

Margarita Simonian, redaktor naczelna telewizji RT (dawniej Russia Today) ma smykałkę do interesów. Pod warunkiem, że robi je za państwowe pieniądze. A trudno, by było inaczej, kiedy stoi na czele propagandowej tuby Kremla skierowanej na Zachód. Jej stacja głosi słowo Władimira Putina po angielsku, hiszpańsku, francusku i arabsku na całym świecie.

Tym razem Simonian postanowiła popracować na rodzimym, rosyjskim poletku. Napisała scenariusz do filmu „Most na Krym. Zbudowany z miłością”. Wyreżyserował go jej mąż, Tigran Keosajan. Producentem filmu był brat reżysera – Dawid Keosajan, a w role bohaterek wcieliły się jeszcze dwie przedstawicielki rodzinnego klanu – córka Dawida i bratanica Tigrana Laura Keosajan oraz jego… była żona – Alona Chmielnickaja.

W tej rodzinnej produkcji królowej propagandy obecna jest romantyka znana z tasiemcowych, kiczowatych seriali, przeplatana z propagandą w stylu stalinowskich filmów o wielkich budowach komunizmu. Nie ma tylko Ukrainy, wojny i ani jednego słowa o tym, dlaczego właściwie Rosjanie budują most na Krym.

Miłość w Kerczu

Prześwietlone krymskim słońcem krajobrazy i pluskające w zielonkawych falach Morza Azowskiego delfiny tworzą klimat filmu. Ton nadają wakacyjna beztroska wymieszana ze stachanowskim trudem pracy przy budowie mostu. Pomieszanie klimatu amerykańskich komedii romantycznych z lat 80. i sowieckich filmów o rywalizacji na wielkich budowach w drugiej i trzeciej pięciolatce dało ciężkostrawny efekt.

Margarita Simonian tłumaczyła już światu, że rosyjscy agenci w Wielkiej Brytanii byli turystami, a dziś robi komedię z aneksją Krymu w tle. Źródło: bbc.com

Scenariusz Simonian nie jest specjalnie skomplikowany: zafascynowany narodową budową mostu-symbolu jednoczącego Krym z Rosją budowniczy Dima zakochuje się w prowadzącej wykopaliska w rejonie budowy w Kerczu Warii, pięknej archeolog. Jest i konkurent, bogaty PR-owiec z Moskwy. No i nic nie rozumiejąca Amerykanka, oraz zabawny Berik z Kaukazu.

Jednym słowem banalna fabuła filmu, jakich setki przewijają się przez rosyjskie kina i stacje telewizyjne. Ale tu jest jeszcze most. Ten most. Uroczyście otwarty 15 maja tego roku przez Władimira Putina. Budowany w rekordowym tempie, by w cztery lata po zajęciu ukraińskiego Krymu przez Rosjan. Aby uniezależnić się od tranzytu przez Ukrainę i symbolicznie przyłączyć „wyspę Krym” połączeniem lądowym do Rosji. Komedia Simonian zaczyna się w 1944 r. od obrazu zbudowanego przez sowieckich żołnierzy i zatopionego przez kry lodowe mostu. A kończy się scenami otwarcia nowego mostu w 2018 r.

– Jest oczywiste, że film ma charakter propagandowy, tyle że bardziej podprogowo, bo ma pokazywać Rosjanom, że zajęcie Krymu to już sprawa przyklepana i zgodnie z tym co powiedział Putin, „nie ma tematu, Krym jest nasz” – mówi Biełsatowi Leonid Parfionow, znany rosyjski dziennikarz i reżyser filmów dokumentalnych.

To zresztą nie pierwszy rosyjski film o Krymie po aneksji. Powstała już komedia „Wakacje prezydenta”, o tym jak prezydent (w domyśle Władimir Putin) wybiera się incognito na wakacje na okupowany przez Rosję półwysep. Jest i dramat wojenny „Krym” pokazujący właściwą, rosyjską wersję okupacji i usprawiedliwiający aneksję. Rosjanie nie pierwszy raz wykorzystują w kinie bardzo świeże wątki swoich podbojów.

Po wojnie z Gruzją w 2008 r. Rosjanie też kręcili filmy. Kosztem 16 mln. dolarów powstał np. dramat wojenny w reżyserii Dżanika Fajzijewa pt. „Sierpień ósmego” pokazujący, że to Gruzini zaczęli wojnę, a Rosja się broniła. Komedia „Krymski most” jest jednak inna. Nie przekonuje o racji Moskwy, o tym, że ma ona prawo budować most. Buduje i już. Kwestia Ukrainy i wojny toczącej się po drugiej stronie morza, w którym pluskają się bohaterowie filmu, w ogóle nie istnieje.

Zarobić na propagandzie

Stacja RT, którą dowodzi Simonian otrzymuje z budżetu średnio ćwierć miliarda dolarów rocznie. Szefowa stacji należy do kremlowskiej elity, uznawana obok Dmitrija Kisielowa (szef agencji informacyjnej Rossija Siegodnia), czy rzecznika Kremla Dmitrija Pieskowa za jednego z „generałów” propagandy.

– Takie filmy robi się bez obciążeń i dylematów: zarobi, nie zarobi? – tłumaczy Leonid Parfionow i wyjaśnia – „Krymski most” zarobił już w momencie, kiedy towarzystwo wzajemnej adoracji zarządzające mediami i kulturą, bawiąc się przy dobrym winie uznało, że to świetny pomysł, by nakręcić komedię o Krymie.

Sam film kosztował 3 mln. dolarów. Dodatkowo niemal dwa miliony poszły na promocję. Jaka część kosztów to zyski Simonian i jej męża? Nie wiadomo. Na pewno nieocenione są zyski polityczne. W rankingu najważniejszego, rosyjskiego portalu miłośników kina Kinopoisk, „Krymski most” otrzymał jeden punkt na dziesięć możliwych.

Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow z żoną Tatianą Nawką na premierze “Krymskiego mostu”. Źródło: spletnik.ru

Głosowało na razie 1300 widzów. Nie ma jednak wątpliwości, że przy dużej promocji i np. wyprawach szkolnych wycieczek film będzie miał odpowiednią frekwencję w kinach, a potem pojawi się telewizji. Po premierze Dmitrij Pieskow, rzecznik Kremla, czy moskiewscy celebryci byli zachwyceni. I to wydaje się najważniejsze. Film ma budować legendę przyłączenia Krymu i pokazywać ją od „ludzkiej strony”.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Aktualności