Mieszkańcy Arktyki protestują przeciwko przyjmowaniu śmieci ze stolicy i wielkich miast Rosji. To kolejny, podbiegunowy rozdział “konfliktu śmieciowego”, który powoli pogrąża administrację Putina.
W obwodzie archangielskim za Kołem Polarnym ma powstać olbrzymie wysypisko odpadów komunalnych z Moskwy i całego kraju. Na Daleką Północ mają być przywożone koleją. Na pomysł, by pozbyć się w ten sposób 10 milionów ton śmieci, wpadły władze rosyjskiej stolicy, dla której z roku na rok jest to coraz większy problem.
Przeciwko takiemu rozwiązaniu 2 grudnia wystąpili mieszkańcy miast i osiedli obwodu archangielskiego. Zgromadzili się m.in. na wiecu w Archangielsku, podczas którego nagrali odezwę do prezydenta Władimira Putina. Domagają się przerwania budowy parku techniczno-ekologicznego Szyjes, w którym miałoby znajdować się wysypisko oraz dymisji odpowiedzialnego za to gubernatora Igora Orłowa, który “stracił zaufanie ludności”.
– Wzywamy pana do niedopuszczenia, by Rosyjska Północ została zamieniona w ogólnorosyjski śmietnik – apelowali do Putina zebrani.
Rzecznik prasowy prezydenta Dmitrij Pieskow zapowiedział, że odezwa obywateli zostanie przekazana Putinowi.
– Należy tą kwestię rozpatrzyć z punktu widzenia ekspertów – dodał Pieskow
Gubernator obwodu archangielskiego nie skomentował żądań demonstrantów.
Rosja ma wielki problem z odpadami. Problem ten rośnie z każdym rokiem – ludność wsi masowo emigruje do wielkich miast, wokół których rozrastają się gigantyczne wysypiska. Powiększają się także podstołeczne miejscowości, których mieszkańcom coraz bardziej przeszkadza szkodliwe sąsiedztwo. Tylko w tym roku doszło do kilku zatruć ludności wyziewami z wysypisk, po których następowały demonstracje ludności, a nawet starcia z policją.
Rosja nie ma pomysłu na odpady – selektywna zbiórka prawie nie obowiązuje, programy recyklingu nie działają. Państwo leżące na ropie, gazie i węglu nie wykorzystuje też śmieci jako paliwa w spalarniach-ciepłowniach.
Rozwiązaniem miało być wykorzystanie głównego “zasobu naturalnego” Rosji – jej wielkiego terytorium. Władze Moskwy wpadły na pomysł, by stołeczne śmieci porozsyłać w najdalsze (a więc najdziksze i najczystsze) regiony kraju. Decyzja ta oburzyła ludność regionów, które miałyby stać się “śmietnikiem Moskwy”.
Rosjanom coraz mniej podoba się też sąsiedztwo wielkich zakładów przemysłu ciężkiego i chemicznego. Tak jak tych we Władykaukazie w Osetii Północnej, które spłonęły w październiku, spowijając miasto w toksycznym dymie. Także wtedy w regionie dochodziło do protestów przeciwko polityce ekologicznej Kremla.