Historia okiem Łukaszenki. Jak białoruski reżim promuje historyczne zakłamania


31 marca Alaksandr Łukaszenka wygłosił swoje tradycyjne przemówienie do narodu białoruskiego i Zgromadzenia Narodowego. Wyraźnie zarysował linię, zgodnie z którą reżim planuje budować swoją politykę w zakresie pamięci narodowej i historycznej. W trakcie wystąpienia Łukaszenka postawił kilka wątpliwych historycznie tez. Białoruski historyk Aleś Paszkiewicz na prośbę Biełsatu dokonał analizy tych wypowiedzi i wyjaśnił, co się za nimi kryje.

W swoim pojmowaniu historii Łukaszenka widzi Białoruś, a wcześniej Wielkie Księstwo Litewskie jako część “cywilizacji wschodniosłowiańskiej” okupowaną przez Polaków-katolików. Zdjęcie ilustracyjne: festiwal historyczny Nasz Grunwald w Muzeum Dawnego Rzemiosła Dudutki w rejonie puchawickim. 23 licpa 2022 r.
Zdj. belsat.eu

„Takie słowa w normalnym państwie bez wątpienia wywołałyby wielki skandal polityczny”

– Naród białoruski powstał na styku zachodnio– i wschodniosłowiańskiej cywilizacji. Oparty jest na chrześcijaństwie, ale z przytłaczającą przewagą prawosławia. Wielu naszych rodaków mówi: jesteśmy prawosławni. I to jest dobry wybór. To właśnie wybór wyznania, dokonany przez naszych przodków ponad tysiąc lat temu, określił kod kulturowy Białorusinów i naszą mentalność. W najbardziej krytycznych momentach naszej historii, w okresie agresywnej polonizacji czasów Rzeczpospolitej [Obojga Narodów] i Polski, w okresie międzywojennym i podczas wojen, które toczyły się na naszym terytorium, przezwyciężając straszliwe prześladowania, Białorusini zachowali swoją wiarę, swój ojczysty język i kulturę, swoją tożsamość. Uzyskaliśmy swoją państwowość właśnie w kolebce Słowian Wschodnich.

W tym stwierdzeniu pierwsze zdanie przeczy wszystkim pozostałym. Łukaszenka mówi jednocześnie o „styku cywilizacji” (kwestię istnienia odrębnej wschodniosłowiańskiej „cywilizacji” pozostawimy poza nawiasem), a potem wszystko sprowadza się wyłącznie do prawosławia. Powstanie narodu białoruskiego „na styku” powinno oznaczać, że znajdował się on pod wpływem obu „cywilizacji”, ale w kolejnych swoich słowach Łukaszenka wyklucza z tego aspektu katolicyzm (zgodnie z jego rozumowaniem katolicyzm przynależy do „cywilizacji zachodniej”).

Takie słowa w normalnym państwie bez wątpienia wywołałyby wielki skandal polityczny, ponieważ powszechnie wiadomo, że społeczeństwo białoruskie jest wielowyznaniowe, a osoby wyznania katolickiego stanowią jego znaczną część (do tego dochodzi jeszcze spora społeczność protestantów). Dla większości tych ludzi przynależność do wyznania katolickiego nie jest czymś, co pojawiło się niedawno, lecz ma korzenie historyczne: wiele pokoleń ich przodków praktykowało rzymski katolicyzm, a spora część przeszła na to wyznanie wiele wieków temu bezpośrednio z pogaństwa. Na Białorusi są całe regiony zamieszkałe w większości przez katolików, nie mówiąc już o rzeszy rodzin mieszanych rozsianych po całym kraju. Czy Łukaszenka wyklucza ich z narodu białoruskiego, czy uważa ich za „nieprawdziwych” Białorusinów? Takie stwierdzenia może wygłaszać tylko władza, która nie liczy się z opinią publiczną i której los polityczny zależy nie od poparcia narodu, lecz od milicyjnych pałek.

Z czysto historycznego punktu widzenia takie stwierdzenie jest kompletnym nonsensem. Nie ma wątpliwości, że na przestrzeni dziejów większość chrześcijan na naszych ziemiach należała do obrządku wschodniego, co miało swój wpływ zarówno na kulturę, jak i mentalność. Ale nie mniejsza była rola i wpływ chrześcijan obrządku zachodniego. Jeśli mówimy, że „Białorusini zachowali (…) swój ojczysty język i kulturę, swoją tożsamość”, to czy można odmówić katolikom ich udziału w tym? Jakiego wyznania byli Konstanty Kalinowski, Wincenty Dunin Marcinkiewicz, Franciszek Bohuszewicz, większość założycieli i liderów wyzwoleńczej Białoruskiej Socjalistycznej Hromady i tygodnika Nasza Niwa, poeta narodowy Janka Kupała i wielu innych zasłużonych działaczy białoruskich?

A kto stanowił większość partii Białoruskiej Chrześcijańskiej Demokracji, która wykonała wielką pracę na rzecz zachowania białoruskości w czasach, gdy Zachodnia Białoruś była częścią Polski? Z logiki Łukaszenki wynika, że katolicy z Białorusi dokładali wszelkich starań, aby zdusić białoruskość i zamienić Białorusinów w Polaków. W rzeczywistości wszystko było zupełnie inaczej.

Sylwetka
Franciszak Bahuszewicz. Ojciec białoruskiego odrodzenia
2022.09.17 11:00

„Wiec nie jest wyłącznie wynalazkiem wschodniosłowiańskim”

– Białoruska państwowość od samego początku kształtowała się na bazie tradycji władzy ludu. Nasze tradycje demokratyczne mają tysiącletnią historię. Podczas gdy Zachód pogrążony był ciemnocie, nasi przodkowie, mieszkańcy Księstwa Połockiego i Księstwa Turowskiego, budowali podstawy prawno-politycznego współdziałania władzy i ludu.

To stwierdzenie należy postrzegać przede wszystkim przez pryzmat współczesnego kontekstu politycznego. Odwoływanie się do czasów średniowiecznych księstw z ich „władzą ludu” w postaci wieców jest często wykorzystywane przez Łukaszenkę i jego propagandystów jeszcze od lat 90., tuż po jego dojściu do władzy. Ich analogiem w naszych czasach miały być Ogólnobiałoruskie Zgromadzenia Ludowe, które Łukaszenka zaczął zwoływać w 1996 roku. Co warto podkreślić, odwołuje się on do tego tematu w warunkach, kiedy ten fasadowy organ został wpisany nawet do konstytucji.

Ogólnobiałoruskie Zgromadzenie Ludowe jest całkowicie niesamodzielnym i fasadowym organem, ponieważ składa się w stu procentach ze specjalnie dobranych ludzi lojalnych wobec reżimu. Porównywanie go do średniowiecznych wieców nie ma najmniejszego sensu. Nie ma tutaj tak naprawdę żadnego podobieństwa. Natomiast odwoływanie się Łukaszenki do naszych niemal ekskluzywnych tysiącletnich tradycji demokratycznych, w przeciwieństwie do „ciemnoty” Zachodu, jest co najmniej dziwne.

Wiec nie jest przecież wyłącznie wschodniosłowiańskim wynalazkiem; na pewnym etapie rozwoju społeczeństwa podobne zgromadzenia istniały wśród różnych ludów europejskich, z tą różnicą, że nosiły inne nazwy. Na przykład starożytni Germanie i Skandynawowie nazywali takie zgromadzenia „tugami” lub „tingami”, co znajduje również odzwierciedlenie w nazwach współczesnych parlamentów różnych krajów: Bundestag w Niemczech, Folketing w Danii, Storting w Norwegii itd. Przodkowie Białorusinów właściwie nie wymyślili tu niczego nowego; wpisywali się po prostu w ogólny nurt ówczesnej historii.

Opinie
Zgromadzenie nomenklatury: baronowie i szaraki Łukaszenki
2021.02.12 15:41

„Element Rusi w historii Wielkiego Księstwa Litewskiego na ziemiach obecnej Białorusi jest pełnoprawnie naszą, białoruską historią”

– Państwo białoruskie jest pełnoprawnym spadkobiercą historycznego dziedzictwa Rusi. Teraz straszą nas „russkim mirem”. Wielkie Księstwo Litewskie też było ruskie – było częścią cywilizacji wschodniosłowiańskiej, czyli naszej. To, co ma związek z Rusią jest nie tylko rosyjskie, ale też nasze.

Z jednej strony są to całkiem sensowne słowa, pod którymi podpisałaby się większość współczesnych historyków białoruskich, niezależnie od ich poglądów politycznych. Nikt nie neguje, że element Rusi w historii Wielkiego Księstwa Litewskiego na ziemiach obecnej Białorusi jest pełnoprawnie naszą, białoruską historią.

Jednak ważny jest tu ogólny kontekst wypowiedzi. A polega on na tym, że Łukaszenka i jego świta gotowi są przyjmować i propagować jako swoje tylko elementy ruskie w dziejach Wielkiego Księstwa Litewskiego, natomiast element litewski (litwiński) traktują jako obcy i wrogi. I tu większość historyków nie może się z nim w żaden sposób zgodzić. Tym bardziej, kiedy popularyzacja udziału Rusi w historii Wielkiego Księstwa Litewskiego jest instrumentalnie wykorzystywana w celu rusyfikacji.

Wywiad
Chrzest Rusi: spór o dziedzictwo pomiędzy Kijowem a Moskwą
2022.07.28 11:37

„W wypowiedziach Łukaszenki od czasu do czasu pojawiają się przejawy antysemityzmu”

– Historia Białorusi ma swoje korzenie w tolerancji religijnej i szacunku dla innych narodów. Ponad siedem wieków temu na białoruskiej ziemi znalazły schronienie tysiące Żydów, którzy uciekali przed szalejącym antysemityzmem i pogromami – u nas, a nie w „wyedukowanej” Europie. Tutaj znaleźli dom również przedstawiciele narodu tatarskiego, którzy też szukali pokoju. Uciekali z Allahem w sercu do nas, chrześcijan, prawosławnych.

Z jednej strony na pewno tak, ale gdy takie słowa padają z tych ust, pojawia się zgrzyt ze względu na to, że chwilę wcześniej Łukaszenka właściwie określił katolików społecznością obcą Białorusinom. Z jednej strony Łukaszenka chwali się tolerancją swoich przodków w jakichś niepamiętnych czasach, podczas gdy w praktyce sam jest jawnie nietolerancyjny. Hipokryzja w najczystszej postaci. Szczególnie, jeśli weźmie się pod uwagę, że niektórzy reżimowi propagandziści otwarcie i konsekwentnie propagują w całym kraju między innymi antysemickie idee i nie ponoszą za to żadnej odpowiedzialności. I nawet w wypowiedziach Łukaszenki od czasu do czasu pojawiają się oznaki antysemityzmu.

Opinie
Jak Łukaszenka wyprowadził chasydów na ziemię niczyją
2020.09.21 16:31

Ale błędem historycznym jest też postrzeganie wieloletniej tolerancji wobec Żydów jako zjawiska czysto białoruskiego. Brzmi to tak, jakby Żydzi uciekali z całej Europy wyłącznie na Białoruś i tylko tutaj byli mile widziani. Oczywiście, prawda jest taka, że społeczności żydowskie istniały w całej „wyedukowanej Europie”, a ich historia bynajmniej nie składa się tylko z ciemnych kart. A jeśli z takich czy innych powodów przenosili się do naszego regionu, to nie tylko na Białoruś – w Polsce mieszkało co najmniej tyle samo Żydów, choć nie jest to „cywilizacja wschodniosłowiańska”. Nie można tu sobie rościć pretensji do jakiegoś monopolu i robić wokół tego tyle zamieszania.

Wypowiedź o Tatarach, którzy mieli na Białorusi „szukać pokoju” wywołuje jedynie uśmiech. Wiemy przecież, że Tatarzy osiedlili się tu nie bez powodu – zostali zaciągnięci przez wielkich książąt litewskich do służby wojskowej i właśnie za to otrzymali ziemię na użytkowanie i w posiadanie. Później się tu osiedlili się i już pozostali, jak się okazało, na zawsze. Jak na tamte czasy była to powszechna praktyka. Ale oni nie szukali pokoju, wręcz przeciwnie, od początku byli zawodowymi żołnierzami. A w tamtych czasach samo pełnienie służby wojskowej oznaczało regularny udział w działaniach wojennych.

Reportaż
Zostały tylko groby. Jak zniknęła najstarsza wieś Tatarów na Białorusi?
2019.07.17 22:05

„Dorobek kulturowy tworzony w innych językach, ale w lokalnym kontekście i z lokalną specyfiką, nie jest wykluczony z lokalnych kultur”

– Swego czasu nadmiernie romantyzowaliśmy takie okresy jak Wielkie Księstwo Litewskie czy Rzeczpospolita. Tak jakbyśmy wszyscy byli potomkami Radziwiłłów, Sapiehów. Na naszej ziemi żyły tylko nieliczne rody magnackie. Czy byli oni patriotami swojej ojczyzny? Nie i jeszcze raz nie. Bez wahania wymieniali zarówno wiarę jak i język na polskie przywileje szlacheckie i wysokie urzędy. Średniowieczni oligarchowie zdobywali swoje bogactwa kosztem ludu, który siał, orał i budował. Ludowi żyło się ciężko.

Tu przejawia się populizm, próby grania na nastrojach społecznych, gdy chodzi o sprawy narodowe – wiele z tego jest zapożyczone z ideologii sowieckiej, gdzie cała historia była przedstawiana jako ciągła walka klas. Ale jeśli weźmiemy pod uwagę dawne czasy, to kiedy i gdzie sytuacja była inna niż przedstawiana przez Łukaszenkę? Weźmy na przykład Rosję. Czy tam było inaczej w czasach, gdy my mieliśmy Radziwiłłów i Sapiehów? Czy lokalna kultura wysoka była tworzona przez ludzi, którzy „siali, orali, budowali”, czy też przez jej elity? Przytłaczająca większość pisarzy XIX wieku, którzy rozsławili literaturę rosyjską – Puszkin, Lermontow, Turgieniew, Niekrasow, Tołstoj i wielu innych – była z urodzenia ziemianami, których rodzice, a później oni sami, posiadali rzesze chłopów pańszczyźnianych, na których pracy zarabiali. I wielu z tych ludzi od dzieciństwa lepiej mówiło po francusku niż po rosyjsku. To samo dotyczy ludzi, którzy działali w innych sferach. I co, ktoś w Rosji wyklucza ich z tego powodu z kultury rosyjskiej jako „wyzyskiwaczy”, dalekich od zwykłych ludzi? Bynajmniej: są z nich dumni i wynoszą ich na swoje symboliczne sztandary.

Opinie
Trubadurzy rosyjskiego imperializmu
2023.03.07 17:29

W historii większości narodów Europy Wschodniej i Środkowej sytuacja podobna do białoruskiej jest raczej normą niż wyjątkiem. Na pewnym etapie, jeszcze przed uformowaniem się współczesnych narodów, lokalne elity w wielu miejscach przyjmowały jako język kultury wysokiej taki język, który był historycznie rozpowszechnionym w tym regionie językiem codziennej komunikacji (polski, niemiecki, węgierski, szwedzki, rosyjski itd.). Ale jednocześnie zachowywały poczucie etnicznej specyfiki i przynajmniej niektórzy ich przedstawiciele wracali do swoich korzeni, także w sensie językowym. Dorobek kulturowy powstały w innych językach, ale w lokalnym kontekście i z lokalną specyfiką, nie jest w żadnym wypadku wykluczony z poszczególnych kultur. Przeciwnie, lokalne społeczeństwa są z niego dumne, popularyzują te osiągnięcia kulturowe i kłócą się z tymi, którzy chcą je zawłaszczyć tylko na podstawie języka. Nie ma powodu, dla którego Białorusini mieliby być tu wyjątkiem.

Reportaż
“Utracony raj” Mickiewicza na białoruskiej wsi
2020.05.14 14:59

„Nastąpi gruntowna rewizja podręczników”

Po wystąpieniu Łukaszenki wygłoszone tezy podchwycili reżimowi propagandziści. Głos zabrał również deputowany Ihar Marzaluk. Powiedział, że trzeba „dokończyć katechizację historyczną narodu, każdy powinien znać narodowe symbole wiary i bohaterów”. Jak przebiegać będzie ta „katechizacja” i czym mogą grozić nadchodzące zmiany?

Można powiedzieć, że przy takiej „katechizacji” Białoruś cofnie się o dziesiątki, jeśli nie o wieki wstecz. Właściwie proponowany jest powrót do XIX wieku, do czasów Imperium Rosyjskiego, kiedy to w początkowej historiografii białoruskiej ton nadawali tzw. zachodni Rosjanie. Oni również chętnie szukali i znajdowali elementy ruskie i prawosławne w dziedzictwie Wielkiego Księstwa Litewskiego, podkreślali je. Trzeba przyznać, że osiągali wtedy spore sukcesy w badaniu i aktualizacji tego dziedzictwa.

W ówczesnej Rosji istniała tendencja do uznawania dziedzictwa Wielkiego Księstwa Litewskiego sprzed unii z Polską za część dziedzictwa ogólnorosyjskiego, czego ucieleśnieniem jest np. fakt, że pomnik Tysiąclecia Rosji, wzniesiony w 1862 roku w Nowogrodzie Wielkim, wśród wielu postaci rosyjskich przedstawia m.in. sylwetki wielkich książąt litewskich Giedymina, Olgierda i Witolda – tych właśnie władców, którzy prowadzili aktywną politykę wschodnią, starając się zjednoczyć pod swoim przywództwem wszystkie ziemie ruskie i mieli pewne sentymenty w stosunku do prawosławia.

Myślę, że w najbliższym czasie możemy mieć do czynienia ze zjawiskiem „represjonowania” niektórych śladów pamięci i upamiętnienia postaci czy wydarzeń, które nie mieszczą się w koncepcji „rosyjskiego prawosławia” w najbardziej brutalny, typowy dla reżimu sposób. Tak więc pomniki Olgierda w Witebsku czy Giedymina w Lidzie w najbliższym czasie raczej nie będą zagrożone – one się w to wpisują. Ale już takie obiekty jak „ludowy” pomnik Tadeusza Kościuszki w Kosowie są zagrożone. 

Wywiad
U źródeł narodu białoruskiego jest folklor, którego bohaterem jest Kościuszko. Wywiad z Anatolem Trafimczykiem
2017.10.23 14:01

Zagrożone są również miejsca toponimii miejskiej, które swego czasu mogły być nazwane imionami takich postaci. Najprawdopodobniej pojawi się też nakaz porządkowania ekspozycji muzealnych. No i oczywiście odbędzie się gruntowna rewizja podręczników, która już trwa. Czeka nas też dotycząca tego tematu propaganda z użyciem dostępnych dla reżimu środków.

Oficjalna opinia o Wielkim Księstwie Litewskim i Rzeczypospolitej będzie aktywnie promowana poprzez system edukacji i prorządowe media. Bez możliwości powtórzeń, z konkretnymi definicjami „swój – obcy”, „przyjaciel – wróg”, „pozytywny – negatywny”. To, na ile to wszystko może być i będzie skuteczne, to już zupełnie inna kwestia.

Wiadomości
Z rosyjskiego podręcznika wyrugowano Kijów z tematów o Rusi Kijowskiej
2023.04.20 12:30

sp, ksz/ belsat.eu

Aktualności