Zostały tylko groby. Jak zniknęła najstarsza wieś Tatarów na Białorusi?


W źródłach pisanych Niekraszuńce pojawiły się w odległym XV wieku. Jeszcze 70 lat temu życie w tatarskiej wsi kwitło, a teraz pozostał jedynie zarośnięty cmentarz. Dziennikarze Biełsatu sprawdzili, gdzie podziali się tutejsi Tatarzy.

Niekraszuńce znajduje się na samej granicy Białorusi z Litwą, na północny Grodzieńszczyzny. Dziś można tam zobaczyć jedynie kilka opuszczonych i zarośniętych chutorów. Wokół cisza, którą z rzadka przełamują malutkie kuropatwy buszujące w kołchozowym polu.

Przyjechaliśmy tu, by odnaleźć ślady kultury muzułmańskiej, która kwitła tu jeszcze 70 lat temu. Tatarów z sąsiednich Alakszyszek, Milkuńców, Ułanowszczyzny, Talkuńców, Kiemiejsz i innych osad gromadził tu drewniany meczet. Dziś zostało po nim kilka kamieni wśród kołchozowego pola.

Zdj. Wasil Małczanau/Biełsat

Jako dziecko do meczetu chodził tu wybitny polityk, generał, badacz Tatarów litewskich i jeden z premierów Krymskiej Republiki Ludowej Maciej Sulejman Sulkiewicz. Na świat przyszedł w Kiemiejszach.

Ciekawe, że jeszcze przed II wojną światową, na początku XX wieku pieniądze na remont muzułmańskiej świątyni w Niekraszuńcach przeznaczyły rząd królestwa Egiptu i tatarska diaspora w USA. Budynek został rozebrany przez sowietów w latach 50., a z pozyskanych materiałów postawiono budynki kołchozowe.

Mijając puste chutory dojechaliśmy do cmentarza, który po tatarsku nazywa się mizar. Najstarsze pochówki pochodzą z XIX wieku. Jednak w źródłach historycznych Niekraszyńce wspominane są już w 1415 roku. Kto wie, może cmentarz skrywa też starsze pochówki?

We wsi jest też drugi mizar. Błąkając się wśród kamiennych nagrobków, na niektórych można jeszcze odczytać arabskie inskrypcje. To nazwiska zmarłych i słowa modlitw z Koranu. Jeden mizar był dla bogatych i zasłużonych Tatarów, drugi dla ubogich. Niestety, ich żywych potomków już w Niekraszyńcach nie znajdziemy.

Zofia Krynicka.
Zdj. Wasil Małczanau/Biełsat

Ostatnia Tatarka

Jedyną żyjącą Tatarkę znaleźliśmy w sąsiednich Alakszyszkach. Jak się okazało, Zofia Krynicka urodziła się w Niekraszyńcach i dziś jest ostatnim świadkiem życia muzułmańskiej wsi.

– Jakie jest pani islamskie imię? – pytam się, bo każdy białoruski Tatar ma dwa imiona: dla swoich i obcych.

– Zostałam “ochrzczona” jako Zelijma. Krynicka to nazwisko po mężu, a moje panieńskie to Muczarska. Urodziłam się w 1935 roku – zaczyna swoją opowieść kobieta.

– Jak nam się żyło? Cała okolica była tatarska, aż po Ułanowszczyznę. Stał meczet, który potem rozebrali. Dziadkowie to przeżyli, ale ledwo. Mama miała nas troje. Brat zmarł w Polsce, siostra na Litwie, a ja zostałam sama. Po wojnie był tu kołchoz. Zabrali nam wszystko: konie, wozy. Przeżyliśmy tylko dlatego, że sadziliśmy ziemniaki i mieliśmy krowę. Chociaż w kołchozie przez 22 lata pracowałam w polu.

Ostatnia członkini wspólnoty muzułmańskiej w Niekraszuńcach, Zofa Zelijma Krynicka.
Zdj. Wasil Małczanau/Biełsat

Po wojnie Tatarzy masowo wyjeżdżali do Polski

Jak twierdzi pani Zelijma, po wojnie miejscowy małna (mułła, muzułmański duchowny) wyjechał do Polski. To samo zrobiło wielu mieszkańców okolicy. Nie było komu uczyć modlitw i czytania Koranu, meczet stał pusty. W latach 40. i 50. na Zachodniej Białorusi Tatarzy byli prześladowani jako przedstawiciele szlachty. Wiele rodzin wybrało repatriację do Polski i trafiło na Ziemie Odzyskane.

Ojciec pani Zelijmy podzielił los wielu mieszkańców obecnej Zachodniej Białorusi. W 1939 roku został zmobilizowany do Wojska Polskiego, w 1940 roku trafił do niewoli pod Krzywym Rogiem na Ukrainie. Udało mu się dostać do Armii Andersa, z którą przeszedł cały szlak bojowy, by po wojnie osiąść w Gdańsku. Usiłował nawet sprowadzić tam rodzinę.

Zdj. Wasil Małczanau/Biełsat

– Tatę nazywali Maciej, po naszemu Mechmet. Zabierał nas i zabierał… Mama próbowała dokumenty wyrobić, ale nie udało się. Ja już miałam męża i inne nazwisko, dlatego było trudno. Za to mój brat wyjechał z rodziną. A siostra z mężem wyjechała na Litwę. I tak zrobiło wielu innych. Żyło tu wielu Tatarów, ale gdy założyli kołchozy, to ludzie pouciekali, do Polski i na Litwę. A młodzież została w miastach, w których się uczyła, w Iwiu i Grodnie. Rozlecieli się wszyscy i nikt nie został – opowiada kobieta.

Gdy zabrakło meczetu i kapłana, zanikło też życie religijne Tatarów. Tylko jedna staruszka umiała czytać Koran, ale w końcu zmarła. “Chrzcić” i chować zmarłych muzułmanie z Niekraczyńców musieli jeździć do miejscowości, w których był mułła.

Muhir z modlitwami białoruscy Tatarzy wieszają w swoich domach w ten sam sposób, w jaki prawosławni i katolicy wieszają obrazy święte.
Zdj. Wasil Małczanau
Pogrzeb matki Zelijmy we wsi Sorok Tatary. Z archiwum rodzinnego

Wieprzowinę zaczęła jeść w szpitalu

– Moja mama nie umiała czytać modlitw. Język tatarski jest trudny. Dziadek pracował na kolei i przed Wielką Wojną mieszkali w Orenburgu w Rosji. Gdy wybuchła rewolucja dziadek zmarł, a mama wróciła napuchnięta. Zaczął się głód, a ludzie jedli nawet koty i psy. A mnie już nikt nie uczył. Prawo tatarskie wymaga, by dużo się uczyć. A tu wojna. Jako dzieci nie jedliśmy wieprzowiny. Ale potem w 1953 roku leżałam w szpitalu z zapaleniem opon mózgowych. A tam wiadomo, wszystko tłuste. W końcu przywykłam i nie robiło mi to różnicy. Sama nawet prosiaki miałam – opowiada Zelijma.

Choć miejscowi Tatarzy nie umieli się modlić, przestrzegali muzułmańskich świąt: Kurban Bajram i Aszura Bajram. Piekli wtedy świąteczne ciasta i starali się nie pracować. W jednym z kątów chaty Zelijmy wisi stary muhir.

– To taka ikona po muzułmańsku. Tylko u nas zamiast świętych są tatarskie modlitwy. Został mi po mamie. Mam też stary Koran – tłumaczy kobieta.

Zdjęcie z archiwum Zelijmy Krynickiej
Kurban Bajram w Iwiu, lata 90-te. Zdjęcie z archiwum Zelijmy Krynickiej

Wraz z Koranem, który ma nie mniej niż 200 lat, Zelijma wyciągnęła stare zdjęcia swojej rodziny. Pokazują one, jak żyli miejscowi Tatarzy. Jest tu zdjęcie pogrzebu jej matki we wsi Sorok Tatary 18 lat temu. Są obchody Kurban Bajram w Iwiu. Najstarsza fotografia przedstawia Zelijmę z bratem, który emigrował do Polski.

Rękopiśmienna kopia Koranu, którą pani Zelijma odziedziczyła po matce.
Zdj. Wasil Małczanau/Biełsat

– Żyliśmy, niczego dobrego nie widzieliśmy. A teraz można żyć i żyć, a umierać trzeba. Proszę tylko Boga, by dał umrzeć na własnych nogach – na pożegnanie mówi pani Zelijma.

Zdj. Wasil Małczanau/Biełsat

Dziś na Białorusi mieszka trochę ponad 700 potomków tatarskich wojowników, których w XIV wieku do Wielkiego Księstwa Litewskiego zaprosił książę Witold. Na początku XX wieku na terenach dzisiejszej Białorusi działało ponad 20 meczetów, dziś zostało ich osiem. Kultura i tradycja, które Tatarzy przekazywali przez setki lat, została zniszczona 70 lat temu.

Zdj. Wasil Małczanau/Biełsat

Wojny, bolszewicka wojna z “opium dla ludu”, burzenie meczetów i mizarów, represje, repatriacje i ucieczka młodzieży do miast. W ten sposób po najstarszej tatarskiej wsi na Białorusi pozostał jedynie milczący cmentarz z powalonymi nagrobkami.

fotoreportaż
„Ofiarowanie to symbol naszej pokory przed Allahem”. Kurban Bajram u Tatarów z Iwia FOTOREPORTAŻ
2018.08.21 17:41

Tekst Paulina Walisz, zdjęcia Wasil Małczanau, pj/belsat.eu

Aktualności