Ukraińska polityka wewnętrzna powoli się ożywia

Dominował dotąd pogląd, że ukraińska scena polityczna zjednoczyła się wokół prezydenta na czas wojny. W rzeczywistości ukraińscy politycy jedynie poskromili emocje i uznali supremację Zełenskiego, a dziś ostrożnie zaczynają się rozglądać i myśleć o swojej przyszłości politycznej. 

Minęło 532 dni wojny. Czy były to na Ukrainie 532 dni bez polityki? Nie. Rozgrywki o władzę i wpływy, budowanie popularności wśród elektoratu nie zniknęły. Toczą się jednak swoim, specyficznym, wojennym rytmem. Punktem odniesienia ukraińskiej polityki jest dziś przyszłość. Świat „po wojnie” jest na razie zagadką, ale kluczowi aktorzy ukraińskiej sceny politycznej już myślą, jak go skonstruować. Mimo że jeszcze nie wiedzą, jak będzie wyglądać scena i jacy nowi aktorzy się na niej pojawią. Osią sporu i punktem odniesienia dla całej sceny politycznej jest Wołodymyr Zełenski. W ostatnim czasie ukraińska polityka wyszła z wojennego letargu.

Do tej pory pod powierzchnią buzowały: emocje i ambicje, niechęć wobec Zełenskiego. Ludzie, którzy byli blisko ukraińskich polityków, doskonale wiedzieli, że jedność i solidarność w obliczu wojny, jaka zapanowała po lutym 2022 r., była tylko pozorna. Jedni politycy autentycznie uznali, że teraz nie czas na spory i trzeba wspierać władzę, jaka by ona nie była. Inni zrobili to taktycznie. Bo np. uznali, że dziś obóz władzy jest tak mocny i ma tak wielkie zaufanie społeczne, że wszelkie próby krytyki władzy są z góry skazane na porażkę. A jednak w ciągu ostatnich tygodni doszło do erupcji politycznych emocji na skalę niewidzianych od początku rosyjskiej agresji.

Dawni wrogowie

Katalizatorem na pewno był szczyt NATO w Wilnie. W powszechnej opinii Zełenski przeszarżował za bardzo, windując oczekiwania, że Ukraina otrzyma perspektywę członkostwa w Sojuszu. Podglebiem jest grzęznąca kontrofensywa, która już chyba w opiniach największych optymistów nie przyniesie tak szybkiego przełomu, jakiego oczekiwali Ukraińcy, słuchając od miesięcy zapewnień prezydenta. Do tego trwające wciąż intensywne ataki rakietowe na ukraińskie miasta, czy blokowanie eksportu zboża wywołały narastające poczucie apatii i skłoniło wielu kijowskich polityków do zadawania pytań. Zwłaszcza że w powietrzu zaczynają krążyć koncepcje zakończenia, bądź zamrożenia wojny. Na razie może mgliste, ale sugerujące, że myślenie o końcu wojny ma swój horyzont czasowy. W ten sposób pobudzone były emocje polityczne.

– Przez dwa dni kraj żył nadzieją na wynik szczytu NATO w Wilnie. Nie widzę, gdzie ci, którzy twiedzą, że Wilno było udane dla Ukrainy, odnieśli zwycięstwo – tak krytykował Zełenskiego były prezydent Petro Poroszenko.

Poprzedni prezydent do wybuchu wojny był głównym konkurentem politycznym obozu władzy. Jego partia, Europejska Solidarność, w 2021 r. rosła w sondażach, a rządząca Sługa Narodu spadała. Np. w sondażu KMIS (Kijowski Międzynarodowy Instytut Socjologii) z tygodnia przed rosyjską agresją partia Poroszenki zdobywała niemal 23 proc. poparcia, a Sługa Narodu 16,4 proc. W sondażach prezydenckich Poroszenko gonił Zełenskiego i był blisko. Wojna zamroziła sondaże (przynajmniej te oficjalne), a Poroszenko otwarcie przyznał, że nadszedł czas jedności narodowej i nie będzie atakował prezydenta.

Zresztą wszystkie atuty znalazły się po stronie Zełenskiego. To on zyskał ponad 90-procentowe poparcie Ukraińców. W ubiegłym roku stał się absolutnym dominatorem ukraińskiej sceny politycznej. Ma w ręku media. Władza kontroluje utworzony z większości stacji telewizyjnych konglomerat medialny (tzw. Telemaraton). Spośród stacji informacyjnych poza nim są jedynie stacja Espreso i dwa kanały Poroszenki: Priamyj i 5 kanał.

Wiadomości
Sondaż: Ukraińcy najbardziej ufają prezydentowi i wojskowemu dowództwu
2023.03.01 13:48

Poroszenko jest zbyt doświadczony, by iść na konfrontację z silnym Zełenskim w tak trudnych okolicznościach. Dlatego zajął się konsekwentną budową wizerunku: wspieraniem wolontariuszy, kupowaniem sprzętu dla wojskowych i występami w CNN i innych światowych mediach, które mają go pokazywać, jako poważanego w świecie dyplomatę.

Krytyką władzy zajęli się po cichu jego ludzie od internetu w mediach społecznościowych, czy liderzy opinii. Wiosną tego roku politolog Ołeksandr Zinczenko i znany ekspert od spraw wojskowych Jurij Butusow popularyzowali np. teorię, że wybór Zełenskiego na prezydenta przyspieszył rosyjską agresję, a kraj był na atak nieprzygotowany i w wielu jego instytucjach znajdowali się zdrajcy. Teraz Poroszenko otwarcie krytykuje prezydenta za nieumiejętną dyplomację, a jego poplecznicy np. gen. Serhij Kriwonos źle oceniają kontrofensywę i wskazują, że winni brakom sukcesów są politycy i naciski Zełenskiego na zbyt szybkie rozpoczęcie operacji na froncie. Poroszenko to nie jedyne zmartwienie obozu władzy. Od miesięcy tli się ostry konflikt z merem Kijowa Witalijem Kliczko.

Pięta achillesowa: partia

Wbrew pozorom pierwszym politykiem, który już regularnie od miesięcy znajduje się w ostrym konflikcie z administracją Zełenskiego wcale nie jest były prezydent Petro Poroszenko. A mer Kijowa, Witalij Kliczko. Jeszcze na początku roku Kliczko bardzo ostro zareagował na wyrok sądu odbierający posadę merowi Czernichowa, Władysławowi Artoszence. Czernichowski mer był związany biznesowo i politycznie z Kliczką. Jednak groźniejszy był precedens odsunięcia lidera miejskiego samorządu sądową decyzją.

Kliczko ma się czego obawiać, gdyż od dawna ma na pieńku z Biurem Prezydenta. Do mediów nie raz wyciekały sensacyjne wieści, że otoczenie Zełenskiego pracuje nad tym, jak odsunąć Kliczkę od władzy w stolicy. Ostatnim obszarem konfliktu była krytyka ośrodka prezydenckiego za zaniedbania w budowie schronów w Kijowie. Tak naprawdę Kliczko jest po prostu postrzegany jako jeden z potencjalnych, groźnych konkurentów Zełenskiego. Stoi za nim duża popularność, pieniądze oligarchów i aktywność, jako gospodarza największej ukraińskiej metropolii w czasie wojny. A do tego Kliczko konsekwentnie buduje wokół siebie środowisko polityczne, kaptując merów miast, czy nawet ludzi z partii Sługa Narodu.

Wiadomości
Ukraina. Deputowany z partii rządzącej, który potajemnie bawił na Malediwach, będzie musiał meldować się na komisariacie
2023.07.28 19:30

Partia to zresztą dziś pięta achillesowa prezydenta. Pokazał to ostatni skandal z jej deputowanym Jurijem Aristowem, członkiem ds. komisji obrony i bezpieczeństwa. W połowie lipca pojawiły się zdjęcia Aristowa bawiącego się na Malediwach. To nie pierwszy przypadek, kiedy politycy są przyłapywani w czasie wojny na luksusowych wojażach. Nie pomogło władzy i opublikowane przez jeden z portali informacje o grupie deputowanych, którzy już po wybuchu wojny kupowali luksusowe samochody.

Zełenski musiał zareagować i nakazał zaprowadzić porządek w partii. Zabronił też wyjazdów zagranicznych deputowanym. To jednak półśrodki. Sługa Narodu od początku nie była zdyscyplinowanym środowiskiem, a raczej grupą często przypadkowych osób bez większego doświadczenia, za to z dużym apetytem na przywileje władzy. Również i w czasie wojny jest zbieraniną różnych frakcji ciążących do oligarchów, czy regionalnych koterii.

Czynnik “X”

Z szeregów środowiska politycznego Zełenskiego wywodzi się inny, potencjalny konkurent. Były spiker Rady Najwyższej i współautor sukcesów wyborczych ekipy Zełenskiego Dmytro Razumkow odszedł przed wojną ze Sługi Narodu i szukał swojego miejsca w polityce. Do niedawna siedział cicho, ale ostatnio zaczął częściej pojawiać się w mediach. To zresztą kolejna oznaka ożywienia politycznego: w mediach nagle zaroiło się od spekulacji o tym, jak będzie wyglądała scena polityczna „po wojnie” i czy możliwe są wybory. Ważny polityk obozu władzy, sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ołeksij Daniłow w dzisiejszym wywiadzie dla Ukraińskiej Prawdy wije się np. w odpowiedzi na pytanie, czy możliwe są wkrótce wybory. Mówi, że trudno zapewnić głosowanie w sytuacji wojny wszystkim obywatelom.

– Pojawia się wiele pytań, na które trzeba dać odpowiedzi. Nikt nie pozwoli przeprowadzić wyborów w niesprawiedliwy sposób – mówi Daniłow, nie zaprzeczając jednakowoż, że wybory są całkiem niemożliwe.

Tego typu znaki tylko podsycają żar pod kijowskim życiem politycznym. Najbardziej wszystkich jego uczestników nurtuje czynnik „X” ukraińskiej polityki. Mówią o nim wszyscy politycy: wojskowi i bohaterowie wojenni. Wszyscy spodziewają się, że wejdą do polityki po wojnie. I właściwie każde środowisko polityczne kokietuje dziś generałów. Walerija Załużnego, szefa sztabu, sonduje zarówno prezydent, jak i Poroszenko, ale generał trzyma się na razie na dystans od polityki.

Ludzie w mundurach na pewno wejdą do świata polityki. Pytanie, jacy i ilu? Czy będą w stanie zbudować jednolite środowisko polityczne z pomysłami na państwo, czy rozbiegną się po partiach i marginalnych grupach nie wnosząc nic poza chaosem, jak to się stało po 2014 r.?

Dla Zełenskiego pewnym ryzykiem jest dziś zmiana wizerunkowa, której sam dokonał. W zasadzie przeszedł bowiem na pozycje patriotyczne i stał się wyrazicielem idei, z którymi walczył w czasie kampanii wyborczej w 2019 r. Wtedy, konkurując z Poroszenką, ostentacyjnie ignorował kwestię wojny. Wygrał, pozyskawszy elektorat zmęczony wojną i hurrapatriotyczną retoryką Poroszenki. Dziś sam ją przejął.

W czasie wojny to naturalne i gra na jego korzyść. Zełenski cieszy się ogromny zaufaniem i Ukraińcy odpowiedzialnie skupiają się wokół lidera niezależnie od wątpliwości. Po wojnie przemiana Zełenskiego w Poroszenkę sprzed lat na sterydach może być dla niego wizerunkowym problemem. Na razie jednak nikt nie wie, kiedy będzie „po wojnie”, ale wielu już szuka bloków startowych dla siebie w przyszłym rozdaniu politycznym.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Redakcja może nie podzielać opinii autora.

Aktualności