Rosjanin Dmitrij Popow jest współpracownikiem Siarhieja Cichanouskiego, aresztowanego blogera, który chciał zostać prezydentem Białorusi. Przed zniknięciem chłopak zostawił wiadomość, że ucieka przed milicją.
W czwartek rano Dmitrij Popow poprosił autorów bloga Narodny Reparcior (pol. Reporter Ludowy) o opublikowanie tego wideo, jeśli do wieczora nie da znaku życia. I ślad po nim zaginął.
– Białoruska milicja spróbuje wrobić mnie w zabójstwo albo posiadanie broni – mówi Dzmitryj na filmiku. – Dziś w nocy byłem na przedmieściach Mozyrza, gdy do domu wpadli milicjanci. Bez tłumaczenia, ostrzeżenia i nakazu rewizji.
W domu, w którym spał Dmitrij, mieszkała starsza kobieta. Chłopak twierdzi, że milicjanci ją torturowali, ale nie wydała go.
– Oni ją bili. Wyrwali jej z mięsem paznokieć. Myślę, że już zrobiła zdjęcie albo zrobi. Że robiła zdjęcia przez te trzy godziny, gdy ukrywałem się za szafą, a milicjanci próbowali mnie znaleźć. Ale jakimś cudem im się to nie udało. Po trzech godzinach, gdy poszli przeszukiwać inne mieszkanie, uciekłem.
W przeszukiwanym mieszkaniu Dmitrij trzymał komputer, za pomocą którego administrował grupą zwolenników Cichanouskiego. Miał tam też rzeczy osobiste i pieniądze.
– Milicjanci wszystko mi ukradli. Wszystkie moje rzeczy i paszport. Zostało mi tylko to, co miałem na sobie. Nie mam ani pieniędzy, ani dokumentów. Teraz jestem w lesie i usiłuję się uratować. Mam nadzieję, że mi się to uda i przeżyję. Precz z karaluchem! – dodał na zakończenie.
Nie wiadomo, gdzie Dmitrij przebywa obecnie.
Na Białorusi trwa polowanie na współpracowników Siarhieja Cichanouskiego. Bloger próbował wystartować w wyborach prezydenckich, ale trafił do aresztu i nie mógł zarejestrować w terminie swojego komitetu wyborczego. Zamiast niego o elekcję walczy teraz jego żona Swiatłana Cichanouskaja, na której wiece przychodzą tysiące Białorusinów.
Tydzień temu Cichanouski ponownie trafił do aresztu. Milicja oskarża go o atak na funkcjonariusza, który upadł podczas prowokacji na wiecu wyborczym. W środę milicja weszła do studia blogera, przeszukała też trzykrotnie jego dom letniskowy. Dopiero podczas trzeciej rewizji znalazła pieniądze – 10 kilogramów dolarów – 900 tysięcy.
Do zatrzymań i rewizji dochodzi w całym kraju. Dziś rano zamaskowani milicjanci zatrzymali w Mozyrzu Alaksandra Cukanawa, który w komunikatorze Telegram prowadził grupę dla zwolenników Cichanouskiego. 2 czerwca wyszedł on na wolność po 25 dniach aresztu za udział w spotkaniu z Cichanouskim. Zatrzymany też został jego znajomy o imieniu Dzianis (nazwisko nieznane). Milicja przeszukała także gospodarstwo rolnika Alaksandra Sirasza, z którym bloger przeprowadził wywiad. Z kolei w Mohylewie skazano uczestniczkę spotkania z blogerem, które miało miejsce 5 maja.
Represje dosięgły także zwolenników “starej opozycji”. W Lidzie został zatrzymany aktywista Narodnaj Hramady Uładzimir Arcyman. Milicja przyszła też do Tacciany Siewiaryniec, matki przewodniczącego opozycyjnej Białoruskiej Chrześcijańskiej Demokracji. Kobieta odpowie za udział w legalnej zbiórce podpisów na udział swojego syna w wyborach prezydenckich.
– Przyszedł aż major, zięć sąsiadki. Towarzysze muszą pamiętać: wszyscy fabrykujący dowody i podpisujący fałszywe dokumenty zostaną ukarani – napisał Pawał Siewiaryniec na swoim Facebooku.
Milicja prześladuje też samych kontrkandydatów Alaksandra Łukaszenki. W Homlu na ulicy i w biały dzień zatrzymano Uładzimira Niapomniaszczycha, który ubiega się o start w wyborach. To tak zwany “kandydat protestu”, który wykorzystuje legalne pikiety wyborcze do organizacji demonstracji. Właśnie za to odpowie teraz przed sądem.
Задержали Владимира Непомнящих, везут в Центральный РОВД г.Гомеля. Говорят, есть протокол
Opublikowany przez Васіль Палякоў Piątek, 5 czerwca 2020
Prześladowania opozycji trwają od początku maja i są związane z wyborami prezydenckimi zaplanowanymi na 9 sierpnia. Przedstawiciele: Unii Europejskiej, Wielkiej Brytanii, USA i OBWE wezwali władze w Mińsku do przerwania represji. W przeciwnym razie są gotowe nałożyć nowe sankcje na białoruskich polityków.
Rządzący od 26 lat prezydent Alaksandr Łukaszenka oświadczył, że władzy nie odda i grozi opozycji rozpędzeniem protestów. Wczoraj zapowiedział, że może przypomnieć Białorusinom, jak wygląda strzelanie do tłumu demonstrantów.
pj/belsat.eu