Nowe czołgi, systemy rakietowe i kolejne jednostki trafiają nieopodal polskiej granicy zgodnie z planami sprzed lat. Rosjanie twierdzą, że to odpowiedź na Fort Trump.
W poniedziałek rosyjska Niezawisimaja Gazieta napisała, że w obwodzie kaliningradzkim jest rozmieszczony nowy pułk czołgów. Według gazety czołgi trafiły do położonego 30 km od granicy z Polską Gusiewa, gdzie stacjonuje 79 Brygada Zmechanizowana. W rosyjskiej armii pułk to ok. 90-100 czołgów. Wcześniej rosyjskie media informowały o dostarczeniu do nadbałtyckiej eksklawy 30 czołgów. Nie wiadomo, czy tym razem chodzi o pojawienie się w Gusiewie prawie setki czołgów, czy o wzmocnienie wcześniej przysłanej trzydziestki do stanu pełnego pułku pancernego.
Tak, czy inaczej, jest to kolejne, poważne wzmocnienie rosyjskich sił zbrojnych w obwodzie kaliningradzkim. Tym razem w broń typowo ofensywną, czołgi. W ubiegłym roku do obwodu trafiła inna broń ofensywna: systemy rakietowe Iskander. Moskwa twierdzi, że zbrojenia w oderwanej od reszty Rosji eksklawie to jej odpowiedź na agresywną politykę NATO i plany budowy amerykańskiej bazy, nazywanej Fort Trump. W rzeczywistości Rosjanie prowadzą zaplanowaną dawno modernizację armii. Tyle, że medialnie sprzedają swoje działania, jako odpowiedź na posunięcia NATO. I wywierają presję na sąsiadów nadbałtyckiej eksklawy.
Dla rosyjskiej strategii obwód kaliningradzki gra bardzo ważną rolę. W fachowej literaturze zachodniej takie umocnione regiony z silną obroną przeciwlotniczą i możliwością kontroli przestrzeni powietrznej, morskiej i lądowej w regionie nazywane są „bańkami antydostępowymi”, albo bastionami A2/AD. W eksklawie Rosjanie od kilku lat sukcesywnie wzmacniają obronę powietrzną, siły rakietowe, lotnictwo, środki walki elektronicznej i wojska lądowe (a zwłaszcza wojska specjalne). A wszystko jest ubrane w odpowiednią otoczkę propagandową budowania odpowiedzi na działania NATO.
Wzmacniane są nie tylko jednostki liniowe, ale i możliwości rezerwy. Według ostatnich informacji w Gusiewie i okolicach w magazynach zgromadzony jest na wypadek wojny sprzęt dla dwóch dywizji. Może to oznaczać setki czołgów i wozów bojowych, ale w stanie, który wymaga przywrócenia do sprawności. I są to wozy starszej generacji.
Tymczasem w ramach modernizacji do jednostek liniowych trafia sprzęt nowy, choć nie zawsze wiadomo jaki. Tak jest w przypadku czołgów, które według rosyjskich mediów znalazły się w Gusiewie. Najbardziej prawdopodobne, że są to czołgi z rodziny T-72. Pytanie, czy jest to ich najnowsza modernizacja, która trafia do pułków pancernych i brygad zmechanizowanych. Czyli T-72B3, wyposażonych m.in. w cyfrową radiostację i zautomatyzowany system kierowania ogniem.
Do tej pory batalion czołgów 79 Gwardyjskiej Samodzielnej Brygady Zmechanizowanej używał T-72B. Ta wersja „siedemdziesiątki dwójki” jest często określana w rosyjskiej prasie jako nowoczesna. Ale faktycznie była taką jeszcze w późnych latach 80. W doborowych jednostkach rosyjskich wersja ta modyfikacja jest zastępowana właśnie T-72B3. Są one wprowadzane również (wymiennie z T-80) do jednostek piechoty morskiej, jako ich poważne wzmocnienie. Niewykluczone, że trafią również do Floty Bałtyckiej.
Pierwszym zadaniem kaliningradzkiej eksklawy jest przekonanie Europejczyków, że Rosja jest tuż tuż. Nie gdzieś daleko, prawie w Azji, ale niemal w sercu Europy. To zupełnie odmienna rola, od tej, jaką pełniła w czasach zimnej wojny. Sowiecki Kaliningrad był „lotniskowcem”, jedną z wysuniętych baz służących na wypadek wojny z Zachodem do zapewnienia dominacji na Bałtyku za pomocą floty i lotnictwa, oraz przystosowaną do pełnienia zadań zaplecza frontu.
Dziś chodzi bardziej o szachowanie, straszenie i wpływanie za pomocą strachu na decyzje polityczne. Stąd np. budowana w mediach od lat histeryczna narracja w sprawie systemów rakietowych Iskander-M. Rosjanie długo pozorowali ich przeniesienie do obwodu. Przywozili je na ćwiczenia, pozwalali nawet sfotografować, po czym wywozili. Ostatecznie Iskandery trafiły do 152 Gwardyjskiej Brygady Rakietowej w Czerniachowsku wiosną ubiegłego roku.
Rakiety o zasięgu 500 km., wraz z okrętowymi rakietami Kalibr o zasięgu 2500 km. (mogą być odpalane z lądu) i przeciwokrętowymi Onyksami, a nawet BM-30 Smiersz (zasięg 90 km.) stanowią o ofensywnej i strategicznej sile eksklawy w regionie.
Wzmocnienia są jednak elementem dawno zaplanowanej modernizacji sprzętu. Iskandery są np. po prostu nowszą generacją rakiet i w brygadach rakietowych całej armii zastępują starsze systemy Toczka-U. Wraz z innymi systemami rakietowymi, oraz obroną przeciwlotniczą opartą o systemy rakietowe dalekiego zasięgu S-300, S-400 i krótkiego Pancyr, które w przypadku konfliktu mają blokować lotnictwo NATO w rejonie Morza Bałtyckiego.
Możliwości uderzeniowe regionu rzeczywiście wzrosły, ale nie są żadną odpowiedzią na zbrojenia państw NATO. Przeciwnie, to Rosja właśnie narzuca tempo w wyścigu zbrojeń, eskaluje je i chce wpisać kolejne dostawy sprzętu w logikę akcji i reakcji. Tyle, że wbrew temu, co twierdzi rosyjska propaganda, Moskwa nie reaguje, tylko inicjuje.
Michał Kacewicz/belsat.eu