Powód odmowy utworzenia białoruskojęzycznej klasy? 99 proc. rodziców chce nauczania po rosyjsku


W Homlu zwołano ogólnokrajowe „zebranie rodziców”, którzy chcą zapewnić dzieciom edukację w ojczystym języku. Dzielili się oni swoim doświadczeniem oraz problemami i sukcesami w dziedzinie wdrażania języka białoruskiego do szkół.

12 procent

Na spotkanie w Homlu, które zorganizowała tamtejsza filia Towarzystwa Języka Białoruskiego (TBM) przyjechało 15 osób, reprezentujących wszystkie regiony kraju. Było to już drugie takie zebranie, na którym rodzice dzielili się swoimi doświadczeniami w tej sferze. Np., że aby oddać dziecko do białoruskojęzycznej grupy w przedszkolu, trzeba szukać innych chętnych, bo tylko wtedy ma ono szansę na znalezienie się wśród innych takich maluchów.

Na zebraniu rodziców w Homlu.

Według danych statystycznych, w roku szkolnym 2016-2017 po białorusku w szkołach uczyło się nieco ponad 12 proc. białoruskich dzieci.

Zeszyt do białoruskich liter

Tacciana Litoszak ma dwoje dzieci. Córka chodzi do pierwszej klasy jedynego w półmilionowym Homlu białoruskojęzycznego gimnazjum (na Białorusi gimnazjum to szkoła podstawowa o rozszerzonym programie). Syn pójdzie tam w przyszłym roku.

– Kiedy nadszedł czas, żeby oddać córkę do szkoły, poszłam do gimnazjum nr 36 i powiedziałam, że chcielibyśmy zapisać się do nich, ale jesteśmy zameldowani w innej dzielnicy. I jak tylko wicedyrektorka usłyszała, że chcemy do białoruskiej klasy, powiedziała „jesteście nam potrzebni”. Żadnych problemów z przyjęciem już nie mieliśmy.

Tacciana Litoszak, uczestniczka zebrania.

Co prawda w tym „białoruskim” gimnazjum nauczanie po białorusku trwa tylko do 5. klasy, a potem nauki ścisłe (matematyka, fizyka i chemia) są wykładane po rosyjsku, ale Tacciana i tak cieszy się, że nauczycielka jej córki rozmawia na razie z dziećmi po białorusku, a podręczniki są też białoruskojęzyczne.

Foto
Powstanie styczniowe nazwano „polskim”. Jak „russkij mir” uczy białoruskie dzieci
2018.12.05 18:34

Ale są problemy ze specjalnymi ćwiczeniami do kaligrafii białoruskich liter. Musieliśmy kupić rosyjskie i dzieci piszą tylko te litery, które powtarzają się w obu językach. A pisanie białoruskich literek ćwiczą w oddzielnym zeszycie – opowiada Tacciana.

Po białorusku i „na trasiance”

Ina i Siarhiej Mydraczenkowie z Mińska wychowują po białorusku córkę Jasię. Kiedy szukali białoruskojęzycznego przedszkola, to w pobliżu ich domu takiego nie było.

Ina Mudraczenka przyjechała na zebranie w Homlu z Mińska.

– Nieważne było dla nas, gdzie będzie przedszkole i jaki będzie tam potrzebny remont. Ale po jakimś czasie dowiedzieliśmy się, że w przedszkolu obok nas otwarto białoruskojęzyczną grupę – opowiada Ina.

Co prawda po białorusku mówi tam tylko jedna wychowawczyni, a druga posługuje się białorusko-rosyjską „trasianką”. Dlatego Ina ocenia, że proces wychowawczy odbywa się tam po białorusku tylko w 6o procentach…

107 na 108 rodziców – „przeciw”

Siarhiej Miaszkou z Borysowa jest tatą Jazepa i Paliny, które po białorusku wychowują się od najmłodszych lat.

– W zeszłym roku syn poszedł do szkoły. I wtedy jeszcze nie był gotowy do walki o język. A w tym roku, kiedy córeczka miała pójść do pierwszej klasy, postanowiliśmy z żoną, że będzie ona białoruskojęzyczna – opowiada ich ojciec.

Siarhiej Miaszkou, tata Jazepa i Paliny.

Władze miejskie odpowiedziały na ich wniosek pozytywnie i poradziły placówkę, gdzie można realizować obowiązek szkolny po białorusku. W szkole wywieszono nawet ogłoszenia o naborze do klasy białoruskojęzycznej, rozpowszechniał je też Siarhiej.

Ale na 108 przyjętych wniosków od rodziców, 107 było wnioskami o nauczaniu w języku rosyjskim. Siergiejowi odmówiono.

– Na razie moja córka poszła do szkoły rosyjskojęzycznej. Ale nauczycielka popiera i jak może wspiera córeczkę. Syna przeniosłem do białoruskojęzycznego gimnazjum. Znajduje się ono 50 minut drogi od naszego domu i córki nie mogę puścić samej tak daleko. Gdyby znalazły się chociaż dwie osoby, to zacząłbym domagać się utworzenia białoruskojęzycznej klasy.

Pomysły przewodniczącej Alesi

Przewodnicząca filii Towarzystwa Języka Białoruskiego w Homlu Alesia Aułasiewicz oraz inni działacze TBM już od dawna walczą o poszerzenie białoruskojęzycznej oświaty w mieście. Alesia prowadziła tam nieformalne kursy „Mowa dzieci”, które zyskały wielką popularność. A obecnie organizuje zebrania rodziców, na których mogą oni omawiać problemy i wyzwania.

Aby utworzyć białoruskojęzyczną grupę w przedszkolu lub klasę w szkole, trzeba zebrać taki stos dokumentów.

– Zebrania rodziców to nowe posunięcie, które opracowaliśmy po to, aby mieć kontakt z rodzicami. Bo to, że są cztery białoruskojęzyczne grupy w przedszkolach w Homlu jest super! Fajnie tak samo, że już od trzech lat działa nasze kółko „Mowa dzieci”. Chcemy, żeby te zebrania odbywały się częściej, chociaż raz na miesiąc – mówi Alesia Aułasiewicz.

A w najbliższych planach homelskiego TBM jest seria przedsięwzięć organizowanych razem z instytucjami państwowymi.

Wiadomości
Nie dla języka białoruskiego i niepotrzebnych specjalistów. TOP-8 tez Łukaszenki o edukacji
2017.08.24 15:51

Hanna Waszczanka, cez/belsat.eu

Zdjęcia autorki

Aktualności