Koszta kwarantanny w Polsce pochłonęły już 20 miliardów dolarów, a liczba bezrobotnych rośnie z dnia na dzień. Ignorując epidemię, Białoruś może stracić więcej.
Nie ma takiej sfery gospodarki, w którą nie uderzyłby koronawirus w Polsce. Federacja Przedsiębiorców Polskich i Konfederacja Lewiatan uruchomiły nawet stronę, która w trybie online podlicza straty polskiej gospodarki od 16 marca, kiedy to rząd wprowadził w kraju kwarantannę – radykalnie ograniczając handel i usługi. W piątek licznik pokazywał ponad 83 mld złotych (ok 20 mld dolarów), które pochłonął wirus w Polsce.
Każdy dzień kwarantanny kosztuje ponad 500 mln dolarów. Najwięcej straciły: sfera usług (ok 8 mld) i handel (ponad 5 mld). Najmniej – branża budowlana (ok. 1 mld). W kraju zamknięto wszystkie centra handlowe, teatry i kina, ale budowy nie stanęły.
– Nie pamiętam takiej wiosny: jest tylu klientów, że nie nadążamy nawet rozwozić towaru. Podczas kwarantanny wiele osób wzięło się za remonty w swoich mieszkaniach, domach i na działkach – mówi znajomy właściciel marketu budowlanego pod Warszawą.
Jednak liczby wskazują, że kwarantanna w Polsce zostawi bez pracy tysiące ludzi – i to w najlepszym razie. Według ostatnich danych portalu businessinsider.com.pl,w marcu pracodawcy zwolnili 34 tys. osób. I mowa tu tylko o firmach zatrudniających ponad 10 osób. Rząd prognozuje, że w ciągu najbliższych trzech miesięcy z rynku może zniknąć ponad 200 tys. mikrofirm. I wszystko to dzieje się mimo że polski rząd przekaże ok. 212 mld złotych (ponad 50 mld dolarów) na walkę z wirusem i wsparcie małych i dużych przedsiębiorstw.
Jednak dzięki kwarantannie Polsce udało się opanować sytuację i nie dopuścić do paraliżu systemu służby zdrowia tak, jak stało się to we Włoszech, Hiszpanii i Francji, gdzie liczba ofiar koronawirusa już dawno przekroczyła 20 tysięcy. W sobotę rano w Polsce było 11067 chorych, a zmarło 499 osób. Już w przyszłym tygodniu rząd ma przystąpić do rozmrażania gospodarki. Media informują, że 18 maja zostaną otwarte sklepy. Ale to jeszcze nie fakt.
Nie ma kwarantanny – nie ma problemu! Taką logikę demonstruje Alaksandr Łukaszenka, który nie zamyka granic i nie wprowadza ograniczeń. Ale czy ta strategia się sprawdzi? Krzywa chorych i zmarłych wzrasta, a niezależne media codziennie opisują historie „zmarłych na zapalenie płuc”.
– Łukaszenka już stracił czas nie wprowadzając kwarantanny. Jeżeli współpracuje się z sąsiadami, to się wie, w jakim kierunku się poruszać. Jeśli nie, to jest się zdanym sememu na siebie. Rozwinięte gospodarki rynkowe po kryzysie zaczną się szybko odbudowywać, a w tym czasie sytuacja na Białorusi będzie się jedynie pogarszać – uważa ekonomista z Mińska Jarosław Romańczuk.
Ekspert przypomina, że koronawirus nie jest jedynym problemem dla gospodarki planowej Łukaszenki, która przeżywa głęboki kryzys.
– Modernizacja rafinerii kosztowała 2 mld dolarów. Dziś cena ropy gwałtownie spadła. Za ile lat zwrócą się te inwestycje? – pyta Romańczuk.
W ten sposób, kiedy sytuacja epidemiczna się pogorszy, to wcześniej czy później i trzeba będzie zatrzymywać gospodarkę i wprowadzać radykalną kwarantannę. I z najbardziej otwartego obecnie państwa Białoruś może przekształcić się w najbardziej zamknięte. Dlatego, że sąsiedzi Białorusi (zwłaszcza zachodni) ostatnie co zrobią, to otworzą granice z państwem, którego władze nie kontroluję epidemii.
Rusłan Szoszyn, dziennikarz gazety Rzeczpospolita dla belsat.eu
Więcej tekstów autora – w rubryce Opinie