Funkcjonariusze w poniedziałek zasadzili się na dziennikarzy z Brześcia: Alesia Lauczuka i Miłanę Charytonową, by spisać protokoły o wykroczeniu – „nielegalnej działalności medialnej”.
Gdy dziennikarze wyszli z domu, od razu podeszli do nich funkcjonariusze aż dwóch dzielnicowych komisariatów, by poinformować ich, że przeciwko nim toczy się postępowanie. Są oskarżeni o złamanie art. 22.9 Kodeksu Wykroczeń – czyli pracę bez akredytacji. Dziennikarze przygotowali bowiem materiały o protestach przeciwko budowie fabryki akumulatorów pod Brześciem i problemach mieszkańców wsi Wialuń.
Jak podkreśla Miłana Charytonawa, zamiast rozwiązywać problemy naświetlane przez dziennikarzy, władza ich karze, nie szczędząc sił i środków.
W zasadzce na dziennikarzy uczestniczyli funkcjonariusz Siarhej Maksymowicz z komisariatu dzielnicy Bieraściejska oraz milicjant z komisariatu dzielnicy Maskouskaja Rusłan Chaćko. Ten drugi w lutym br. zatrzymał Alesia Lauczuka przy użyciu siły, a dziennikarz napisał wtedy na niego skargę do Komitetu Śledczego.
Milicjanci zdybali dziennikarską parę pod klatką schodową i spisali w ich obecności raporty o wykroczeniu, które zostaną wysłane do sądu.
Każde pojawienie się dziennikarzy na pl. Lenina w Brześciu, gdzie co tydzień odbywa się protest przeciwko budowie chińskiej fabryki akumulatorów, kończy się dla dziennikarzy wielkimi grzywnami. W ub. roku Lauczuk i Charytonawa stawali przed sądem sześć razy, a suma ich kar wyniosła ponad 10 tys. dol.
chw,jb/belsat.eu