W tym tygodniu funkcjonariusze rosyjskich służb przechwycili transport ponad 140 ton jabłek. Przemycone owoce wjechały z Białorusi, ale najprawdopodobniej pochodzą z Polski.
Na polskie jabłka polują celnicy, drogówka, Rosyjska Służba Nadzoru Fitosanitarnego (Rossielchoznadzor) i Federalna Służba Bezpieczeństwa. W poniedziałek i środę w obwodzie briańskim wykryto i zniszczono 80 ton jabłek. Kolejne 61 ton zatrzymano, rozdrobniono i zakopano na wysypiskach obwodu smoleńskiego.
Ładunki nie miały niezbędnych dokumentów potwierdzających kraj pochodzenia obowców. Jadące z Białorusi transporty ominęły specjalne punkty kontroli fitosanitarnej.
Od początku roku służby obwodu briańskiego i smoleńskiego FR zatrzymały 3,4 mln kg unijnej żywności przemycanej przez białoruskie firmy. 12 kwietnia Rosja zakazała wwozu z terenu Białorusi gruszek i jabłek, które w większości pochodzą z Polski. Moskwa wymogła na Mińsku zakaz recertyfikowania żywności. Nie jest on jednak przestrzegany i polskie owoce czy francuskie delikatesy trafiają do Rosji jako produkty białoruskie, lub bez żadnych etykiet.
Władze Rosji zakazały nie tylko sprzedaży unijnej żywności – także jej reklamowanie i oferowanie sprzedaży jest nielegalne. Z tego powodu na terenie Federacji Rosyjskiej blokowane są np. strony z polskimi jabłkami.
Polowanie FSB i Rossielchoznadzoru na polskie jabłka spowodowane jest embargiem na europejską żywność, które Rosja nałożyła w 2014 roku. Jest ono odpowiedzią na sankcje, którymi Unia Europejska ukarała Rosję po agresji na ukraińskie Krym i Donbas.
dd,pj/belsat.eu