Choć jest najważniejszym rosyjskim dyplomatą na “siostrzanej” Białorusi, Dmitrij Mieziencew nie zna białoruskiego. Dziś obiecał, że weźmie kilka lekcji tego języka – pisze tut.by.
– Jeszcze nie zacząłem nauki języka białoruskiego. Jestem świadomy, że przynajmniej 5-7 lekcji powinienem wziąć, by pojąć, czym rządzi się język białoruski, jak wyglądają odmiany, jakie ma różnice i podobieństwa z językiem rosyjskim – powiedział Dmitrij Mieziencew, podczas odsłonięcia w Brześciu popiersia Aleksadra Puszkina.
Szef rosyjskiej misji dyplomatycznej podkreślił przy tym, że teraz wszystkie wizytówki pracowników ambasady są także po białorusku.
Ambasador Mieziencew może więc posłużyć dobrym przykładem innemu wysłannikowi z Moskwy – metropolicie mińskiemu i zasławskiemu Pawłowi.
Prawosławny hierarcha przybył na Białoruś w 2013 roku i niedawno przyznał, że od tego czasu nie zaczął się nawet uczyć miejscowego języka. Nie widzi też sensu we wprowadzaniu języka narodowego do Cerkwi.
Na Białorusi obowiązują równoprawne języki urzędowe – rosyjski i białoruski. W związku z trwającą od czasów carskich rusyfikacją, z dekady na dekadę coraz mniej Białorusinów posługuje się językiem narodowym. Obrońcy języka obawiają się, że niski wynik zarejestrowany podczas trwającego spisu powszechnego może być powodem obniżenia rangi białoruskiego.
Biełsat i szereg białoruskich organizacji prowadzi kampanię “Białoruskojęzyczny”, namawiając do wskazywania białoruskiego jako języka ojczystego podczas spisu powszechnego. Pokazuje ona różnice między białoruskim i rosyjskim oraz przypomina Białorusinom, jak ważne dla narodu jest posiadanie własnego języka.
sk,pj/belsat.eu