Szef Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) Aleksander Bortnikow obarczył USA, Wielką Brytanię i Ukrainę odpowiedzialnością za atak terrorystyczny na salę koncertową Crocus City Hall w Krasnogorsku pod Moskwą. W odpowiedzi Departament Stanu stwierdził, że putinowski urzędnik uprawia „propagandę”.
– Powiedzieliśmy jasno: nie ma dowodów na to, że Ukraina miała cokolwiek wspólnego (z atakiem terrorystycznym). Wszystkie komentarze urzędników (rosyjskich), w tym prezydenta Putina, są tylko propaganda mającą na celu usprawiedliwienie trwającej rosyjskiej agresji na Ukrainę – powiedział rzecznik Departamentu Stanu USA Matthew Miller.
W ten sposób Miller odpowiedział na prośbę o komentarz do twierdzeń, że za atakiem rzekomo stoją USA, Wielka Brytania i Ukraina. Wczoraj podobna wypowiedz padła z ust szefa FSB Aleksandra Bortnikowa.
Wersja o rzekomym ukraińskim śladzie pojawiła się w rosyjskich mediach niemal natychmiast po ataku. Władimir Putin powiedział, że zamachowcy „mieli odpowiednie kontakty” w „sąsiednim kraju” i przygotowano dla nich „okno” na granicy rosyjsko-ukraińskiej.
Wczoraj Alaksandr Łukaszenka praktycznie zaprzeczył wersji Kremla, że terroryści zamierzali schronić się na Ukrainie. Według niego jechali oni w kierunku Białorusi, ale zobaczyli, że „nic z tego nie wyjdzie, zawrócili i skierowali się w stronę granicy ukraińsko-rosyjskiej”.
Kijów odrzuca oskarżenia o udział w ataku terrorystycznym w Crocus City Hall.
Ściapan Kubik, lp/ belsat.eu wg state.gov, inf. wł.