Ukraina obchodzi dzisiaj po raz 32. Dzień Niepodległości. Ze względu na zagrożenie rosyjskimi atakami zrezygnowano z organizacji imprez masowych. Wyjątkiem jest tylko wystawa zniszczonego rosyjskiego sprzętu wojskowego na głównej ulicy ukraińskiej stolicy, Chreszczatyku.
30-letni Serhij z Kijowa podkreśla, że Dzień Niepodległości nie jest dla niego zwykłym dniem i stara się go obchodzić, jednak jego nastrój jest daleki od świątecznego.
– Gdyby to był czas pokoju, to każdy by świętował, cieszył się. Gdy jest wojna, ludzie giną każdego dnia, to za bardzo świętować się nie chce – mówi Biełsatowi.
Mająca polskie pochodzenie, mieszkająca w Kijowie, pani Maria mówi, że kocha zarówno Ukrainę i Polskę. Nie opuściła ukraińskiej stolicy nawet po 24 lutego zeszłego roku.
– To święto jest dużym świętem tak, jak w Polsce. To święto każdego człowieka, który pragnie wolności i szczęścia. Dziś jest nastrój i smutku i radości – podkreśla.
Na Chreszczatyk przychodzą także wojskowi, na przykład, Nadim Chmaladze z Tbilisi, który przyjechał na Ukrainę od razu po rozpoczęciu agresji na pełną skalę.
– Czuję zapach zwycięstwa, gdy widzę ten sprzęt wojskowy, ten złom, którym Rosja kiedyś straszyła świat. Wiem na pewno, że następny Dzień Niepodległości będzie bez wojny, z ukraińskim zwycięstwem i bez rosyjskiego imperium – dodaje.
Do Kijowa przyjechał też mieszkający od 8 lat w Wilnie, Izraelczyk Daniel. Walczył na froncie razem z Nadimem, między innymi, pod Kijowem, w tym w Irpieniu.
– W czasie II wojny światowej mordowali wszystkich Żydów, bo byli Żydami. Problemem jest nie to, że zabijali, a to, że 70 procent stało z boku i patrzyło mówiąc, że przecież nas nie zabijają. Ja tak nie mogę. Nie mogę patrzeć, gdy imperium zła, źli ludzi zabijają niewinnych ludzi – podkreśla.
Oprócz ciężkiego sprzętu, Sztab Generalny zorganizował niewielką wystawę mniejszych egzemplarzy rosyjskiej broni. Są to między innymi rakiety S-400, drony Shahed i nawet kawałek hipersonicznego Kindżału. Można także zobaczyć “mózg” rakiet złożony z części sprowadzanych mimo sankcji do Rosji z Zachodu. Wystawa cieszy się ogromnym zainteresowaniem Ukraińców.
Kapitan Andrij Rudyk ze Sztabu Generalnego podkreśla, że wielu mieszkańców Ukrainy, na szczęście, nie ma codziennie kontaktu z wojna. Ale nawet w Kijowie często zdarzają się alarmy lotnicze i dochodzi do prób ostrzału rakietowego, najczęściej nieudanych dzięki dobremu systemowi obrony przeciwlotniczej, w tym amerykańskim Patriotom.
– Ludzie podchodzą z dziećmi i tłumaczą im, że właśnie to stanowi dla nich zagrożenie. Że w ten sposób Rosja dopuszcza się zbrodni na Ukrainie – zaznacza.
Dodaje przy tym, że wiele dzieci nie chodzi z tego powodu do szkół, przedszkoli, a ciągłe alarmy przeciwlotnicze wywołują stres.
– Dzieci widzą, czym Rosjanie chcą je zabijać. To jest niestety nasza rzeczywistość – zauważa.
Obecnie aż 88,5 procent Ukraińców jest dumnych ze swojego obywatelstwa. Jak wskazują badania Fundacji Demokratyczne Inicjatywy, gdyby dziś odbyło się referendum w sprawie niepodległości ich kraju (tak jak to było w 1991 roku) 82 procent by ją poparło. To najwyższa liczba w XXI wieku. Przeciwko zagłosowałoby 3 procent, 7 procent nie poszłoby na referendum, a 8 procent respondentów nie chciało odpowiedzieć na to pytanie.
Z Kijowa Piotr Pogorzelski/belsat.eu