W tym roku mija 100 lat od podpisania pokoju ryskiego. Powiat dziśnieński ze stolicą w Głębokiem stał się najdalej na północny-wschód wysuniętym regionem odrodzonej Polski. Na granicach ze Związkiem Radzieckim stanął wtedy Korpus Ochrony Pogranicza, którego śladami dziś podążymy.
Granica z sowiecką Rosją ustalona została na rzece Dźwinie, by potem przeciąć Puszczę Hołubicką. Tak, właśnie z Rosją, bo przyległe do granicy tereny włączono do Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej dopiero w 1924 roku.
I o ile o granicy na Dźwinie napisano już wiele, to o granicy biegnącej przez Puszczę Hołubicką publikowano zdecydowanie mniej. Sama puszcza jest ciekawym obiektem przyrodniczym – to wielki kompleks lasów i bagien na dziale wodnym między Dźwiną i Berezyną, obecnie leży w obwodzie witebskim, na skraju rejonów głębockiego, dokszyckiego i uszackiego.
Po zawarciu traktatu ryskiego z 18 marca 1921 roku, długo oczekiwany spokój na granicy polsko-radzieckiej nie nastał. Dochodziło do incydentów, których liczba rosła. Przy czym miały one miejsce nie tylko na granicy z ZSRR, ale także Litwą.
W celu walki z granicznym bandytyzmem, szpiegostwem i dywersją w 1923 roku ochrona granic została powierzona Policji Państwowej, co jednak nie poprawiło sytuacji. Do najgłośniejszego incydentu doszło w nocy z 3 na 4 sierpnia 1924 roku, gdy oddział bolszewickich dywersantów zaatakował pograniczne miasteczko powiatowe Stołpce. Grupą od 100 do 150 napastników dowodzili oficerowie Armii Czerwonej. W wyniku napaści zginęło 10 osób, 5 zostało rannych, zburzone zostały budynki publiczne.
Na “dziśnieńskim” odcinku granicy także dochodziło do aktów przemocy. W nocy z 7 na 8 czerwca 1922 roku trzy uzbrojone oddziały weszły z terytorium ZSRR i dokonały szeregu napadów rabunkowych na dwory i kolonie wojskowe. Zamordowano wtedy siedem rodzin, w tym osadnika wojskowego, kapitana rezerwy Pietrykowskiego.
Wieczorem 8 czerwca sowieckie bandy ostrzelały pod stacją Ziabki pociąg pasażerski z Zahacia do Mołodeczna. Z kolei 12 czerwca 1922 roku grupa dywersyjna wtargnęła w granice II RP pod stacją Zahacie i odpalił las. Została jednak zmuszony do odwrotu pod naporem polskich oddziałów.
Napad na Stołpce skłonił polskie władze do utworzenia Korpusu Ochrony Pogranicza, formacji o charakterze wojskowym, specjalnie przygotowanej do ochrony granic na wschodzie kraju. KOP istniał równo 15 lat – od 17 września 1924 roku do 17 września 1939 roku.
W pierwszym etapie formowania nowej służby, założona została 3. Brygada Ochrony Pogranicza z siedziba w Wilejce. W jej skład wszedł 7. Batalion OP ulokowany w Podświlu. W 1929 roku jednostka ta weszła w skład Pułku KOP “Głębokie”.
To właśnie dzięki pogranicznikom powstało miasteczko Podświle. Za oficjalny rok założenia miejscowości uważa się 1924 rok, gdy utworzono sam Korpus. Datę tą także teraz świętują władze miasta.
Jednak krajoznawca Kastuś Szytal uważa, że za początek Podświla należy uznawać 1906 rok, gdy przy Magistrali Kolejowej Siedlce – Bołogoje zbudowano stację Podświle i kilka budynków kolejowych. Nazwa pochodzi od wioski i jeziora Świła. Obecnie stacja kolejowa leży poza miasteczkiem, około 3 kilometry od jego centrum. W czasach II RP była nawet w granicach innej gminy – pliskiej – podczas gdy osiedle Podświle i garnizon KOP leżały w gminie Głębokie.
Pod budowę garnizonu architekci wybrali bardzo malownicze miejsce nad brzegiem jeziora Alojzberg, dwa kilometry od stacji kolejowej. W 1925 roku wzniesiono koszary 7. Bataliony OP i 7. Szwadronu Kawalerii OP, a także stajnie. Potem obok kwater żołnierskich powstały prywatne domy oficerów i podoficerów, z których wiele przetrwało do dziś.
Same koszary nie przetrwały: w ich miejscu stoją teraz bloki przy centralnym placu miasteczka.
W 1935 roku w Podświlu postawiono szkołę – w połowie za składki oficerów i podoficerów. W ten sposób umożliwili nauczanie na miejscu nie tylko swoich dzieci, ale także miejscowej młodzieży.
Przy garnizonach KOP powstawały także kościoły katolickie. Były one potrzebne nie tylko po to, by żołnierze mieli się gdzie modlić, ale także, by na tzw. kresach wschodnich umacniać kulturę polską i katolicyzm.
Kościół w Podświlu stanął w 1932 roku częściowo ze środków KOP, na ziemi przekazanej przez miejscową ziemiankę. Po II wojnie światowej świątynia straciła swoją funkcję i budynek był wykorzystywany w różnych celach gospodarczych. Został rozebrany w połowie lat 80-tych.
Ta sama właścicielka ziemska podarowała grunt pod cmentarz. Kopiści przenieśli tam szczątki polskich żołnierzy, którzy polegli w wojnie polsko-bolszewickiej. Potem chowano na nim żołnierzy i oficerów KOP, którzy zmarli lub zginęli podczas służby. Spoczął tam także powstaniec styczniowy Michał Falkowski, były właściciel folwarku Świła, który zmarł w 1931 roku w wieku 91 lat.
KOP zbudował w Podświlu całą infrastrukturę potrzebną do istnienia garnizonu. Działały tu nawet przedszkole i teatr żołnierski, a już w latach 20-tych organizowano seanse kinowe, na które czasem wstęp mieli mieszkańcy okolicy. Pogranicznicy zajmowali się też dobroczynnością, karmiąc i ubierając najbiedniejsze dzieci.
W miasteczku działała też wojskowa spółdzielnia spożywców. W sklepie można było płacić metalowymi bonami z napisem 7. Baon KOP Podświle. Wyprodukowano ich sporo, do dziś są znajdowane przez kolekcjonerów i poszukiwaczy skarbów z wykrywaczami metalu.
Po II wojnie światowej sowieci zrobili z Podświla centrum rejonu pliskiego. Sąsiednia Plisa została zniszczona podczas okupacji i brakowało budynków, w których można by ulokować urzędy.
W 1962 roku Podświle weszło w skład rejonu głębockiego, w którym pozostaje do dziś. Przez jakiś czas działała tu fabryka lnu i winiarnia, po których pozostały tylko wspomnienia.
Za rządów Alaksandra Łukaszenki miejscowość straciła na znaczeniu. Liczba ludności zmniejszyła się prawie o połowę – z ponad trzech tysięcy mieszkańców w latach 90-tych do półtora obecnie.
Nasz szlak śladami KOP wiedzie dalej, do samej granicy na terenie Puszczy Hołubickiej. Przejeżdżamy do leżącego dwa kilometry od Podświla miasteczka Hołubicze, od którego swoją nazwę wziął las. Miejscowość pojawiła się w źródłach pisanych już w XV wieku i była jedną z siedzib potężnego połockiego rodu Korsaków. To tu istniała jedna z najstarszych prawosławnych, a potem grekokatolickich parafii na Ziemi Głębockiej.
Także tam była jedna z pierwszych siedzib KOP. Gdy jeszcze koszary w Podświlu były w budowie, 7. Batalion OP tymczasowo stacjonował właśnie w Hołubiczach. Jego pierwszym dowódcą był major Gwidon Bursa, który okolice poznał już podczas wojny polsko-bolszewickiej. W czerwcu 1920 roku oddział pod jego dowództwem odbił z rąk bolszewików Głębokie, biorąc do niewoli wielką liczbę jeńców i zdobywając wiele sprzętu. Za tą operację Gwidon Bursa został odznaczony Orderem Virtuti Militari.
Bohater wojenny zginął w Hołubiczach, ale nie z rąk wroga. 30 grudnia 1924 jego tymczasowy adiutant porucznik Karol Władysław Podroużek zastrzelił majora, według ówczesnej prasy, na tle miłosnym.
Obecnie Hołubicze, jak i Podświle, popadły w zaniedbanie. Przy czym w puszczańskim miasteczku odczuwanie jest silniej – zamknięto tu szkołę, przedszkole, pocztę, a liczba mieszkańców szybko się zmniejsza.
Teraz nasza droga prowadzi przez samą puszczę. W Hołubicz jedziemy na wschód, gdzie we wsi Małe Dawidki spoczywa najwybitniejszy artysta tego regionu, białoruski malarz Jazep Drazdowicz. W jednej z miejscowych chat stoi jeszcze szafa, którą pomalował.
Przed samą wsią skręcamy w drogę gruntową wiodącą w głąb puszczy. W latach międzywojennych służyła ona komunikacji między koszarami batalionu a wysuniętymi strażnicami. Pierwszy kompleks budynków obwodu kompanijnego ulokowany był w folwarku Czyste, na brzegu malowniczej rzeczki Czyśnianki. Łatwo tu znaleźć ślady dawnej strażnicy KOP.
W 1933 roku pogranicznicy przenieśli się do odległego o dwa kilometry zaścianka Krzyżówka. Strażnica stała tu tylko sześć lat, została zniszczona w 1939 roku, a teraz jej fundamenty zarósł las. Ale po stanie podmurówek jeszcze dziś widać, że budynki te zostały pieczołowicie postawione.
Dalej jedziemy na samą przedwojenną granicę, do dawnego Hornowa Wierciańskiego. Teraz to zupełnie bezludne miejsce w sercu Puszczy Hołubickiej, ale w okresie międzywojennym były tu rozproszone leśne osady.
– Było tu rozrzuconych ponad dziesięć zaścianków zamieszkanych głównie przez katolików, przy czym nawet żołnierze KOP w swoich czasopismach nazywali ich Białorusinami-katolikami – mówi krajoznawca Kastuś Szytal. – Spośród tych zaścianków aż osiem nazywało się Hornowo (biał. Hornawa), a odróżniały się jedynie drugim członem nazwy, utworzonym od nazwiska właścicieli, a potem numerami.
Przodkowie puszczańskiej szlachty zaściankowej powszechnie poszli walczyć w powstaniu styczniowym. Jeszcze w czasach II RP dziennikarze spisali wspomnienia Kuźmy Swatka z Hornowa, którego ojciec służył w oddziale Henryka Dmochowskiego, który stacjonował niedaleko, w Przesieczynie.
Fundamenty dawnej kaplicy w Hornowie odnajdujemy nie od razu – wszystko porósł już las. Dopiero w drodze powrotnej zauważamy biało-czerwoną wstążkę na krzyżu. Zatrzymujemy się pośrodku porzuconego cmentarza, obok którego widać omszały fundament świątyni.
– Kaplica w Hornowie została zbudowana i poświęcona w 1938 roku przez dziekana głębockiego ks. Antoniego Ziankiewicza. Pochowany przy niej został kapral Antoni Tomczek, który zginął podczas pierwszej polskiej ofensywy na tych obszarach w czasie wojny polsko-bolszewickiej. Wojsko Polskie doszło wtedy do rzeki Czernicy – opowiada Kastuś Szytal.
Na właśnie na jego grobie zauważyliśmy polską kokardę. Nagrobek jest wyciosany z kamienia, na którym widać ślady po kulach, wystrzelonych najpewniej podczas II wojny światowej. Widoczny jest jeszcze napis: “Kapral Tomczek Antoni, zginął w obronie ojczyzny dnia 8 listopada 1919 roku. Cześć jego pamięci. Dnia 12.05.1938 roku”.
Kościółek w Hornowie nie posłużył długo zgodnie z przeznaczeniem. Po wojnie został rozebrany i przeniesiony do wsi Przedoły, gdzie postawiono z niego skrzydło szkoły. Reszta została pocięta na opał. Kilka lat temu szkołę przekazano parafii prawosławnej, która rozebrała dobudówkę.
Do domu wracamy inną drogą, szosą Uszacze – Dokszyce. Niedaleko wjazdu na drogę zauważamy jeszcze jeden znak, który świadczy o przynależności tych ziem do II RP. Tablica przy drodze informuje, że “grobla wykonana przez Ochotniczą Drużynę Roboczą nr. 6 w 1936 roku”.
Na najdalszym północno-wschodnim kresie II RP pracowała młodzież z rodzin robotniczych z Sosnowca. Poza praca fizyczną, mieli mieli tu zapewnione zajęcia edukacyjne i przygotowanie wojskowe. Pojawienie się takich drużyn, których idea została zaczerpnięta od hitlerowskich Niemiec, było znakiem przygotowywania się Europy do nowej wojny.
Z usypanej przez nich grobli państwo polskie korzystało jedynie trzy lata. Jednak miejscowej ludności służy ona już osiem dekad.
W następnym tekście przedstawimy działania KOP w północnej części lasu.
Zmicier Łupacz/belsat.eu
Autor dziękuje krajoznawcy Kastusiowi Szytalowi za pomoc w przygotowaniu artykułu