Impas w Kongresie w sprawie pakietu pomocy dla Ukrainy już zaszkodził wiarygodności USA i jeśli się utrzyma, to sojusznicy zaczną mieć wątpliwości na temat Stanów Zjednoczonych – powiedział w wywiadzie dla telewizji MSNBC szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski.
Sikorski odpowiadał na pytanie współprowadzącej program Morning Joe Miki Brzezinski o skutki przedłużającej się debaty w Kongresie USA na temat pakietu pomocowego dla Ukrainy, która od dwóch lat broni się przed inwazją rosyjską.
– Tak naprawdę, wiele szkód dla wiarygodności Ameryki już zostało wyrządzonych. Bo ten pakiet jest już debatowany od miesięcy i to, co ten pakiet – a raczej brak jego przegłosowania – nam uświadamia, to że nawet jeśli naczelny dowódca, prezydent Stanów Zjednoczonych chce pomóc sojusznikom, może nie być w stanie tego zrobić. To, co się dzieje, stawia narażonych sojuszników, takich jak mój kraj, w niepewnej pozycji – mówił Radosław Sikorski.
Zaznaczył, że jeśli sytuacja się utrzyma, to sojusznicy Ameryki, zarówno w Europie jak i w Azji zaczną mieć wątpliwości w kwestii sojuszy i zaczną się zabezpieczać rozglądając się gdzie indziej, by zagwarantować sobie bezpieczeństwo – co zmniejszy wpływy Waszyngtonu.
Szef polskiego MSZ przekonywał, że pomoc Stanów Zjednoczonych dla Ukrainy jest konieczna, bo choć Europa wspiera Kijów finansowo, to nie jest w stanie zastąpić amerykańskiego wsparcia wojskowego, co jest kluczowe dla przebiegu wojny z Rosją.
– My jako kolektywny Zachód zachęciliśmy Ukrainę do wyjścia z kontrofensywą, ale spóźniliśmy się z dostawami. W rezultacie Rosjanie mieli czas wzmocnić swoje linie obrony na froncie i ofensywa utknęła. I teraz to Rosjanie są w ofensywie – mówił minister.
Jak wyjaśnił, wsparcie wojskowe dla Kijowa pozwoli Ukrainie „przynajmniej się utrzymać”.
– A jeśli Ukraina wytrzyma napór, wtedy ostatecznie ucierpi gospodarka rosyjska. Oni już wydali połowę swojej narodowej rezerwy budżetowej. Oni nie są nadludźmi, też mierzą się z niedoborami i trudnościami – zaznaczył.
Sikorski zaapelował do przewodniczącego Izby Reprezentantów (niższej izby Kongresu USA) Mike’a Johnsona o poddanie pod głosowanie ustawy o środkach dla Ukrainy. Porównał obecny moment do sytuacji sprzed II wojny światowej, ostrzegając, by nie powtarzać błędów z przeszłości.
– Nie powinniśmy powtarzać błędów tamtych czasów – czym było, w Monachium, ufanie dyktatorowi, jego słowom (…), zamiast pociągnięcia go do odpowiedzialności – oznajmił minister nawiązując do układu monachijskiego z 1938 roku i do ustępstw krajów zachodnich wobec Adolfa Hitlera.
Ocenił też, że jeśli Rosja wygra na Ukrainie, Władimir Putin może użyć dodatkowych zdobytych tam zasobów, by zaatakować Polskę lub inne kraje regionu.
– Tak, są takie obawy, że to, co zrobi Ukrainie, zrobi nam (…). I on o tym mówi; on i jego były prezydent, (Dmitrij) Miedwiediew, groził nam nie tylko „atomówkami”, ale też w sprawie tych mniejszości (rosyjskojęzycznych – PAP), które są rzekomo uciskane, na przykład na Łotwie. Więc oni o tym myślą. On jest zdolny do tego, by okupować część małego kraju NATO, tylko po to, aby pokazać wszystkim, że gwarancje NATO są bezwartościowe – mówił szef polskiej dyplomacji.
Odniósł się przy tym do słów Donalda Trumpa z przemówienia w Karolinie Południowej, gdzie prowadzący kampanię wyborczą były prezydent zasugerował, że nie broniłby sojuszników NATO, którzy nie płacą odpowiedniej kwoty na obronność, a nawet zachęcałby Rosję do „zrobienia, co chce” z tymi krajami.
Sikorski stwierdził, że Trump ma rację, naciskając na zwiększenie wydatków obronnych, ale zaznaczył, że Sojusz „nie jest kontraktem z osiedlową firmą ochroniarską”. Przypomniał też, że jedynym przypadkiem, kiedy uruchomiony został artykuł 5. Traktatu Północnoatlantyckiego było przyjście sojuszników USA z pomocą po zamachach z 11 września 2001 roku.
– Polska wysłała brygadę do Iraku i inną do Afganistanu na dekadę. I nie wysłaliśmy za to faktury Stanom Zjednoczonym, bo są one sojusznikiem, tak więc taki rodzaj retoryki nie jest pomocny – skomentował minister.
lp/ belsat.eu wg PAP