Matka pobitego na śmierć aktywisty zareagowała na informację o zawieszeniu przez Prokuraturę Generalną postępowania prowadzonego w tej sprawie.
– Do tej chwili jestem w szoku z powodu tej strasznej niesprawiedliwości i po raz kolejny przekonałam się, że ratowanie tonącego jest sprawą samego tonącego – napisała Alena Bandarenka w Instagramie.
Zaapelowała też o pomoc do wszystkich świadków, którzy mogliby przyczynić się do ustalenia okoliczności, w których jej syna pobili na śmierć „nieznani sprawcy”.
– Może właśnie z waszą pomocą uda się im ustalić osoby winne tego przestępstwa – napisała.
Wczoraj Prokuratura Generalna Białorusi oficjalnie poinformowała o „zawieszeniu postępowania związanego ze śmiercią Ramana Bandarenki, którego brutalnie pobito 12 listopada na jednym z mińskich podwórzy, nazwanym „Placem Zmian”. Śledztwo miano zawiesić „w związku z niemożnością ustalenia osoby, która popełniła przestępstwo”. Wcześniej poinformowała o tym powołująca się na własne źródła internetowa gazeta Nasza Niwa.
Prokuratura nie poinformowała o zawieszeniu postępowania rodziny zmarłego. Jak powiedziała dziennikarzom belsat.eu siostra Ramana Wolha Kuczaranka, krewni dowiedzieli się o wszystkim z mediów i razem z adwokatem na próżno czekali na telefon lub pismo z prokuratury. Wcześniej też się z nimi nikt nie kontaktował – od czasu, kiedy 25 lutego wszczęto postępowanie i wezwano na przesłuchanie matkę Ramana. Teraz tym bardziej rodzina oczekuje wyjaśnień:
– Będziemy się zwracać z wnioskami czy jeszcze jakimiś innymi pismami przewidzianymi przez prawo. Bo uważam, że to jakieś szyderstwo – powiedziała siostra zmarłego.
Według mediów niezależnych za pobicie Bandarenki odpowiadają najprawdopodobniej nieustaleni funkcjonariusze resortów siłowych, tworzący paramilitarne bojówki. Z nagrań rozmów telefonicznych opublikowanych w internecie przez byłych funkcjonariuszy milicji wynika zaś, że na Placu Zmian znajdowały się też osoby z bliskiego otoczenia Alaksandra Łukaszenki, w tym jego rzeczniczka prasowa Natalla Ejsmant oraz ówczesny szef federacji hokeja Dzmitryj Baskau.
cez/belsat.eu