Białoruski Komitet Bezpieczeństwa Państwa (KGB) opublikował w czwartek nazwiska trzech osób, które rzekomo zostały zatrzymane 15 lutego na granicy białorusko-ukraińskiej. Dwóch z nich ma być obywatelami Ukrainy, jeden obywatelem Białorusi.
Obywatele Ukrainy to ojciec i syn Serhij i Pawło Kabarczuk. KGB podało, że Serhij Kabarczuk (rzekomy pseudonim Butler), urodzony w 1963 r., mieszka w rejonie kowelskim obwodu wołyńskiego, jest byłym funkcjonariuszem Państwowej Służby Granicznej Ukrainy. Po zwolnieniu rzekomo zajmował się przemytem wraz z synami Bohdanem (urodzonym w 1997 r.) i Pawłem (urodzonym w 1993 r.).
Zatrzymanym obywatelem Białorusi ma być Wital Ułasiuk, mieszkaniec Brześcia, urodzony w 1970 r.
Białoruska propaganda twierdzi, że zatrzymani to dywersanci. Przerzut grupy dywersyjnej na Białoruś rzekomo zorganizowała Służba Bezpieczeństwa Ukrainy.
– Członkowie grupy dywersyjnej otrzymali bomby tuż przed przekroczeniem białoruskiej granicy. Urządzenia wybuchowe miały służyć do przeprowadzania ataków terrorystycznych na terytorium Rosji i Białorusi – podało KGB, jednak twierdzenia tego nie sposób jak na razie zweryfikować.
Rzekomi dywersanci zostali zatrzymani w trakcie operacji antyterrorystycznej w obwodzie homelskim, którą dziś skomentował białoruski dyktator.
Wszystkie te wiadomości zostały przekazane przez białoruskie służby specjalne, dlatego należy zachować do nich dystans i nie traktować automatycznie jako prawdy.
W ubiegłych latach tuż przed wyborami lub w trakcie protestów władze białoruskie wielokrotnie rozpowszechniały fałszywe informacje o „przebiciu się jeepami” przez granicę ukraińską czy „zatrzymaniu sabotażystów”. Żadna z tych spraw nie miała ciągu dalszego.
25 lutego na Białorusi odbędą się wybory do parlamentu oraz rad lokalnych. MSW i KGB przygotowały się do nich organizując ogólnokrajową obławę na przeciwników reżimu i ich krewnych, w której zatrzymano ponad 700 osób. Alaksandr Łukaszenka zmienił także prawo, pozwalając milicji i wojsku strzelać do cywilów.
pj/belsat.eu