„Kościół odgrywa dla nas ważniejszą rolę niż w Polsce”. Polacy w Kazachstanie czekają na papieża


Nur-Sułtan, dawna Astana, czyli stolica Kazachstanu, zdj.: Piotr Pogorzelski
Nur-Sułtan, dawna Astana, czyli stolica Kazachstanu, zdj.: Piotr Pogorzelski

Papież Franciszek rozpoczyna dziś wizytę w Kazachstanie. Będzie specjalnym gościem VII Kongresu Przywódców Religii Światowych i Tradycyjnych w stolicy kraju, Nur-Sułtanie. Biełsat rozmawiał z miejscowymi katolikami, aby dowiedzieć się, czego oczekują od wizyty papieża.

Z niemal 19 milionów mieszkańców Kazachstanu, zaledwie 1 procent to katolicy. Głównie są to potomkowie polskich, a także ukraińskich i niemieckich zesłańców, którzy byli deportowani do tego kraju w czasach Związku Radzieckiego. Mimo prześladowań udawało im się zachować swoją wiarę.

Helena Wachowska, wiceprezes Stowarzyszenia Kulturalnego Więź w Ałmaty, podkreśla, że Kościół odgrywa ogromną rolę w podtrzymaniu polskości.

– W dużym stopniu łączy tutejszych Polaków. Zawsze był, jest i będzie. Myślę, że kościół tutaj odgrywa dla nas ważniejszą rolę niż dla Polaków w Polsce – zaznacza.

Osoby polskiego pochodzenia w Kazachstanie najczęściej nie znają już języka przodków. Od pierwszych deportacji minęło niemal sto lat. W czasach radzieckich polskim nie można się było posługiwać, najwyżej w domu. Także deklarowanie narodowości polskiej było niemile widziane, dlatego zdarzało się, że takie osoby deklarowały się, jako Rosjanie. Polski przetrwał jednak w modlitewnikach i w modlitwach przekazywanych przez rodziców i dziadków, mimo że religia też była prześladowana (to tutaj działał w ukryciu “apostoł Kazachstanu”, błogosławiony ksiądz Władysław Bukowiński), a Kościół odrodził się dopiero po 1991 roku. Dlatego często tak zwana “msza po polsku” w Kazachstanie sprowadza się do wplecionych w nabożeństwo po rosyjsku modlitw w języku polskim. Wynika to także z tego, że dużo osób mających polskie pochodzenie wyjechało z Kazachstanu, część do Polski, a niektórzy do Rosji.

Wiadomości
“Staną się obywatelami Polski”. Eksperci przygotowują potomków zesłańców do repatriacji
2022.05.10 19:04

Grzegorz Burdyński, ze zgromadzenia księży Marianów, który jest misjonarzem w Karagandzie od 12 lat, podkreśla, że gdy przyjechał zakładać parafię, większość wiernych miała polskie korzenie. Teraz takich osób jest około 40 procent. Część zmarła, a część wyjechała do Polski. O ile wcześniej większą popularnością cieszyły się nabożeństwa po polsku niż po rosyjsku, to teraz jest odwrotnie.

– W każdą niedzielę mamy mszę po polsku i ludzie rzeczywiście rozumieją język liturgii, dobrze się modlą, znają modlitwy i pieśni, ale językiem codziennym posługują się słabo więc jedno czytanie jest po polsku, a pozostałe dwa i kazanie po rosyjsku żeby ludzie zrozumieli to, co najważniejsze – podkreśla.

Plakat zachęcający do udziału w mszy z papieżem w Nur-Sułtanie przed kościołem w Karagandzie, zdj.: Piotr Pogorzelski
Plakat zachęcający do udziału w mszy z papieżem w Nur-Sułtanie przed kościołem w Karagandzie, zdj.: Piotr Pogorzelski

Mimo to nadal zdarzają się osoby, które utożsamiają Kościół katolicki z Polską i polską tożsamością. Grzegorz Burdyński zaznacza, że czasem traktują one przychodzenie do kościoła jako kurs polskości w czasie starań o repatriację do Polski.

– Mówią, że słyszeli, że to polska parafia. A my z tym trochę walczymy bo nie ma czegoś takiego, jak Kościół polski, tylko jest katolicki. Niektórzy przychodzą na msze po polsku żeby uczyć się polskiego. Większość parafian to są jednak ludzie, którzy świadomie przeżywają wiarę – zaznacza.

Analiza
Dzień Zwycięstwa w byłym ZSRR. Razem, ale jednak oddzielnie
2022.05.09 18:17

Jego parafia w Karagandzie jest otwarta dla wszystkich. Dzięki pomocy Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie działa świetlica dla dzieci z rodzin dysfunkcyjnych, w których są problemy z utrzymaniem domu, często połączone z alkoholem. Przy kościele jest za to plac zabaw i boisko, na którym grać w piłkę mogą też dorośli. Są też obiady dla dzieci i zajęcia.

– Ta świetlica nie jest tylko dla katolików, ale dla wszystkich. Są dzieci prawosławne, zdarzają się muzułmańskie, a w większości są to rodziny ateistyczne. Jesteśmy otwarci na wszystkich, nie przyciągamy do Kościoła, choć niektóre później chcą same zobaczyć kościół, chodzą na msze, uczestniczą w spotkaniach młodzieży – zaznacza.

Biskup diecezjalny Karagandy Adelio del Oro, zdj.: Piotr Pogorzelski
Biskup diecezjalny Karagandy Adelio del Oro, zdj.: Piotr Pogorzelski

Otwarcie się na inne narodowości jest dla Kościoła katolickiego w Kazachstanie koniecznością, jeśli chce on utrzymać swoją pozycję. Biskup diecezjalny Karagandy Adelio del Oro ma nadzieję, że wizyta Franciszka będzie impulsem dla jego rozwoju.

– Oczekuję, że papież obudzi nas i poprosi, abyśmy wyszli z naszych kościołów i spotkali się z każdym człowiekiem, niezależnie od narodowości i wiary. Dlatego, że w ciągu tych ostatnich 20 lat wielu Niemców, a teraz Polaków wyjechało do swoich ojczyzn. Nasze społeczności katolickie się zmniejszają coraz bardziej – dodaje.

Zmniejsza się liczba nie tylko Niemców, czy Polaków, ale także Ukraińców, wśród nich uznających zwierzchność Watykanu grekokatolików. Mieszkający w Karagandzie ksiądz Wasyl Howera, administrator apostolski dla katolików obrządku bizantyjskiego w Kazachstanie i Azji Środkowej podkreśla, że w momencie rozpadu Związku Radzieckiego w Kazachstanie mieszkał milion Ukraińców. Teraz mówi się o 300 tysiącach, ponieważ wielu wyjechało, część się asymilowała.

Wasyl Howera przed krzyżem upamiętniającym prześladowanych Ukraińców, zdj.: Piotr Pogorzelski
Wasyl Howera przed krzyżem upamiętniającym prześladowanych Ukraińców, zdj.: Piotr Pogorzelski

Region Karagandy, gdzie w czasach radzieckich istniało wiele łagrów, ma dla Kościoła greckokatolickiego duże znaczenie. Trafiali tam nie tylko zwykli Ukraińcy, którzy mieli nie takie jak trzeba pochodzenie etniczne, ale też walczący z władzą radziecką.

– To byli ci którzy byli politycznie zaangażowani i przekazywali swoim dzieciom tradycje, kulturę i język. Ale byli też tacy, którzy bali się mówić dzieciom o pochodzeniu. Ze względu na nie mieli oni trudne życie i nie chcieli żeby dzieci też miały problemy. To byli wrogowie narodu więc ich dzieciom też ciężko było zrobić karierę, czy dostać się na uczelnię wyższą – mówi.

Kościół greckokatolicki był w czasach ZSRR prześladowany, jego oficjalna działalność de facto niemożliwa, a Moskwa naciskała na zerwanie współpracy z Watykanem. Wśród deportowanych było też około dwustu księży i kilku biskupów.

– Ci ludzie trafili tutaj bo byli grekokatolikami i uznawali papieża za zwierzchnika Kościoła. Przyjazd Franciszka teraz to jest ważny symbol i znak wsparcia – zaznacza.

Wiadomości
Zesłańcy, odkrywcy i badacze – Polacy w Azji Środkowej w XIX w.
2020.03.29 13:42

Teraz władze Kazachstanu zapewniają obywatelom swobodę religijną. Mimo to nadal wielu z nich nosi w sobie pamięć prześladowań z czasów radzieckich i w ograniczonym stopniu ufa państwu. W środowej mszy w Nur-Sułtanie ma wziąć udział 10 tysięcy osób. Ze względów bezpieczeństwa konieczne było podanie swoich danych osobowych. Wielu wiernych bało się to robić.

Pochodzący z Kazachstanu biskup pomocniczy diecezji karagandyjskiej, Jewgienij Zinkowski, przypomina, że jego rodzina też była prześladowana za wiarę.

– Wielu ludzi pamięta, że z powodu wiary doświadczyli dużo bólu. Nie ma ufności, że gdy władze otrzymają dane, to nie wykorzystają ich później w swoich celach – zaznacza.

Zdaniem Grzegorza Burdyńskiego, te obawy i ten strach pokazują także, że sfera wiary w Kazachstanie jest bardzo indywidualna i wewnętrzna. Ludzie boja się o niej publicznie mówić.

– Młodzież też często się boi w szkole, czy na uczelni przyznać, że należy do Kościoła katolickiego bo to mniejszość. Boją się odrzucenia, wyśmiania. My z nimi pracujemy i uczymy, aby dawać świadectwo.  Myślę, że minie nie jedno pokolenie dopóki ludzie poczują się naprawdę wolni – zaznacza.

Katedra w Karagandzie, zdj.: Piotr Pogorzelski
Katedra w Karagandzie, zdj.: Piotr Pogorzelski

Spotkanie z papieżem Franciszkiem, zdaniem duchownego z Karagandy, pozwoli zobaczyć miejscowym katolikom, że nie są sami, a stanowią większą grupę.

– To będzie doświadczenie jedności i wspólnoty katolików, że nie jesteśmy zapomnianą grupą, a wspólnotą, jedną wielką rodziną – dodaje ojciec Burdyński.

Oprócz wiernych z Kazachstanu, w spotkaniu z papieżem wezmą też udział katolicy z: Rosji, Uzbekistanu, Kirgizji, a nawet z Mongolii. Na mszę przyjdą też zapewne ci mieszkańcy Kazachstanu, którzy chcą po prostu zobaczyć, jak wygląda przywódca Kościoła katolickiego. Jednak zdaniem duchownych, zainteresowanie może być mniejsze niż 21 lat temu, gdy przyjechał papież Jan Paweł II. Wówczas nie był tak popularny internet. Teraz wielu obywateli Kazachstanu będzie śledzić wizytę w wirtualnym świecie.

Z Kazachstanu, Piotr Pogorzelski/belsat.eu

Materiał został zrealizowany dzięki współpracy z fundacją Pomoc Polakom na Wschodzie