"Z mojej rodziny robią kryminalistów". Milicja przeszukała mieszkanie dziennikarza Zmitra Łupacza
W środę funkcjonariusze weszli przez balkon do mieszkania naszego redakcyjnego kolegi w Głębokiem. Z kolei dziś przeszukali jego rodzinny dom na wsi. W studiu Biełsatu dziennikarz opowiedział, jak reżim Alaksandra Łukaszenki prześladuje jego najbliższych, by ukarać go za mówienie prawdy.
Zmicier Łupacz to autor docenianych przez naszych polskich czytelników reportaży z północno-wschodniej Białorusi. Wiele z nich poświęcił dziedzictwu Wielkiego Księstwa Litewskiego, Rzeczypospolitej Obojga Narodów i II RP.
Białorusini znają go także jako krytyka reżimu Alaksandra Łukaszenki, którego nadużycia w rodzinnym Głębokiem przez lata nagłaśniał. Do masowych protestów i represji 2020 roku był on najczęściej skazywanym za swoją pracę dziennikarzem Biełsatu.
W 2021 roku musiał uciekać z kraju w obawie o swoje życie – najpierw z sali sądowej trafił do szpitala, potem OMON zatrzymał go w sanatorium kardiologicznym. Lekarz ostrzegł go, że pobytu w kolonii karnej jego chore serce nie wytrzyma. Od tego czasu Zmicier Łupacz mieszka w Polsce jako emigrant polityczny. Na Białorusi pozostała jednak jego córka Swiatłana Łupacz, którą w maju bieżącego roku wtrącono do aresztu śledczego za rzekomy “udział w zamieszkach”.
W ramach trwających na Białorusi represji wymierzonych w emigrację polityczną w tym tygodniu milicja weszła do głębockiego mieszkania i wiejskiej chaty rodziny. Teraz drzwi do nieruchomości są zaplombowane. Dziennikarz skomentował działania mundurowych w programie Studio Biełsat.
– Nawet nie wiem po co przyszli. Klucze do mieszkania były u krewnych, ale oni [milicjanci] z jakiegoś powodu zdecydowali przy pomocy straży pożarnej wejść przez balkon. Nie wiem, czy coś zabrali, a może na odwrót, coś przynieśli. Na razie nic o tym nie wiadomo – powiedział na antenie głębocki dziennikarz.
Zmicier Łupacz zauważył, że obecnie białoruskie służby “zajmują się tym, co robią złoczyńcy”.
– Pogranicznicy nie chronią granicy, a pomagają nielegalnym migrantom naruszać granice sąsiednich państw, strażacy zrywają [alternatywne] flagi, albo włamują się do cudzych mieszkań. Prokuratura i milicja też zajmuje się włamywaniem do mieszkań.
Dziennikarz tłumaczy degradację moralną służb zastraszeniem funkcjonariuszy przez reżim. W związku z tym gotowi są oni wykonywać rozkazy, nawet jeśli są sprzeczne z białoruskim prawem i konstytucją.
Emigrant skarży się przy tym, że choć jego rodzina zawsze respektowała przepisy, płaciła podatki i pracowała na korzyść Białorusi i Głębokiego, teraz łukaszenkowskie służby zrobiły z niej “rodzinę kryminalną”.
– Przed komendą rejonową wisi zdjęcie mojego syna, którego poszukują listem gończym. Mogę się tylko domyślać, że prawdopodobnie wszczęli sprawę karną także przeciwko mojej drugiej córki, która także wyjechała z kraju. Możliwe, że właśnie w ramach tych spraw przyjechali [zrobić rewizje].
To, córka Swiatłana od ponad pół roku jest trzymana w areszcie śledczym, Zmicier Łupacz uważa za formę wywierania presji na niego.
– Na miejscowym kanale milicyjnym na Telegramie oni otwarcie napisali pod moim adresem: “Ty wyjechałeś, więc posadzimy twój kwiatuszek”.
Dziewczyna jest oskarżona o udział w “masowych zamieszkach” na podstawie art. 342 kodeksu karnego.
– Wiem, że w jej sprawie była już jedna rozprawa, ale jej wyniku nie znam. Nie zostaliśmy poinformowani.
Zmicier Łupacz w tej ciężkiej sytuacji nie traci jednak poczucia humoru. Na zakończenie rozmowy w Studio Biełsat żartuje, że państwo Łukaszenki nie może być silne, “skoro nawet w mojej rodzinie widzi dla siebie zagrożenie”.
Poniżej przytaczamy wybrane teksty Zmitra Łupacza:
Piotr Jaworski, belsat.eu
