W białoruskim portalu informacji prawnych opublikowano wczoraj ustawę o konfiskacie mienia podmiotów prawnych i osób fizycznych powiązanych z zagranicą. Dzień wcześniej zalegalizowano odbieranie obywatelstwa, chociaż jest to sprzeczne z Konstytucją.
Jak podkreśla w rozmowie z Biełsatem białoruski politolog Waler Karbalewicz, wprowadzone zapisy prawne są tak „gumowe”, że pozwalają władzom na konfiskowanie absolutnie każdego rodzaju mienia każdemu – zarówno osobie fizycznej lub prawnej z Białorusi, jak z zagranicy. Jest przy tym oczywiste, że ustawę „konfiskacyjną” należy rozpatrywać łącznie z innymi aktami prawnymi, gdyż cały ich pakiet – łącznie z ustawami o procesach zaocznych i odbieraniu obywatelstwa – jest wymierzony w politycznych oponentów reżimu i przeciwko nieprzyjaznym państwom.
W ten sposób ogromna liczba ludzi, zarówno tych, którzy mieszkają na Białorusi, jak i tych, którzy mieszkają za granicą, może zostać pozbawiona obywatelstwa i mienia. W ten sposób władze mogą zmienić mapę wyborczą kraju.
– Jeśli pół miliona ludzi straci obywatelstwo, to po pewnym czasie możliwe jest dojście do sytuacji, w której uda się uzyskiwać głosy większości w kampaniach wyborczych. A zarazem poprawić stan budżetu państwa skorygowany – uważa Waler Karbalewicz.
Politolog przypomina w tym kontekście doświadczenia Kuby, gdzie władze okazjonalnie pozwalają na emigrację osobom sprzeciwiającym się polityce władz. I tym samym utrzymują wewnętrzną stabilność polityczną.
– Kto mógł pomyśleć, że setki osób znajdą się na listach ekstremistów? – pyta Karbalewicz, nie wykluczając, że ustawy o pozbawieniu obywatelstwa i mienia dotkną szerokiego kręgu osób.
Jego zdaniem nowe przepisy wskazują też kierunek, w jakim zmierza kraj. Politolog przypomina, że jeszcze kilka lat temu reżim w Mińsku interesował się klimatem biznesowym, a władze regionalne otrzymały ze stolicy polecenia przyciągania inwestycji zagranicznych.
– Ale dziś nikogo to nie obchodzi. Białoruś staje się czarną dziurą na gospodarczej mapie świata, co w ogóle nie dotyczy władz. Sytuacja izolacji międzynarodowej przez długi czas nie będzie porozumienia z krajami, które na szczeblu ustawodawczym określane są jako nieprzyjazne. Innymi słowy, kwestia dialogu z „nieprzyjaznymi krajami” nie stoi na porządku dziennym – podsumowuje Karbalewicz.
cez/belsat.eu