Po tym, jak organizatorzy konkursu odrzucili zespół zgłoszony przez białoruską telewizję, opozycja wyszła ze swoją propozycją. Jako goście Eurowizji mieliby wystąpić artyści prześladowani przez reżim.
– Białorusini powinni wystąpić na Eurowizji 2021 – przekonuje na Facebooku Siarhiej Budkin, dziennikarz muzyczny i prezes Białoruskiej Fundacji Solidarności Kulturalnej.
To założona po sfałszowanych wyborach organizacja wspierająca artystów prześladowanych przez reżim. Wśród nich są także gwiazdy białoruskiej muzyki, które za swoje przekonania musiały uciekać z kraju.
Fundacja proponuje, by to właśnie ofiary represji były głosem Białorusi na Eurowizji w Rotterdamie.
– Biorąc pod uwagę głosy słuchaczy i dyskusje w naszym zespole, doszliśmy do wniosku, że najlepszym wariantem byłby wspólny występ znanych fanom konkursu grup Naviband (reprezentowała Białoruś w 2017 roku) i VAL (miała ją reprezentować w edycji 2020-2021) oraz śpiewaczki operowej Marharyty Lauczuk – napisał Budkin.
Artyści-uchodźcy mieliby zaśpiewać “Love Shine a Light” – od 1997 roku nieoficjalny hymn zjednoczenia muzycznego Europy.
Białoruska Fundacja Solidarności Kulturalnej przekazała swoją propozycję organizatorom konkursu i władzom Europejskiej Unii Nadawców.
Jak zauważa ekspert od Europy Wschodniej, publicysta i dziennikarz Piotr Pogorzelski, Eurowizja ma na obszarze dawnego ZSRR szczególne znaczenie, a białoruski dyktator Alaksandr Łukaszenka jest wielkim fanem konkursu i osobiście typuje jego uczestników.
– Odsunięcie Białorusi od Eurowizji to zatem duże uderzenie w reżim – zauważa ekspert.
By zatuszować porażkę, władze Białorusi chcą w tym roku szczególnie hucznie zorganizować własny konkurs piosenki – Słowiański Bazar w Witebsku. Udziału w imprezie odmawiają jednak kolejne gwiazdy muzycznego wschodu.
pj/belsat.eu