Wszystkie plebiscyty Łukaszenki

To będzie czwarte referendum Łukaszenki. Trzy poprzednie wykorzystał do demontażu kruchej demokracji, ustanowienia dyktatury i skierowania Białorusi w stronę Rosji. Także teraz potrzebuje fasadowego referendum, by umocnić i przedłużyć swoje rządy.

Białoruska propaganda i sam Alaksandr Łukaszenka coraz częściej mówią o referendum konstytucyjnym. Ostatnio w wywiadzie dla rosyjskiej agencji Rossija Siegodnia (RIA) u Dmitrija Kisielowa Łukaszenka potwierdził kolejny raz, że w lutym przeprowadzi referendum konstytucyjne.

– Jeśli tylko, nie daj Boże, nie zacznie się wojna – dodał.

O tym, czego konkretnie ma dotyczyć i o jakie zmiany w konstytucji chodzi, Łukaszenka mówi dość zdawkowo: że w ciągu miesiąca opublikuje propozycje zmian. Właściwie ma rację, kiedy lekceważąco wypowiada się o samym przedmiocie planowanego referendum. Bo nie o konstytucję przecież chodzi. Tylko o utrzymanie władzy, stworzenie pozorów zmian, pokazanie Rosji, opozycji i Zachodowi, że ma wciąż silny mandat do rządzenia.

Wiadomości
Łukaszenka dostał projekt konstytucji. Prace nad nim prowadzono w tajemnicy
2021.09.01 15:23

Organizując referendum Łukaszenka nie wypływa na nieznane wody. Ma dość bogate doświadczenie wykorzystywania tej najbardziej demokratycznej instytucji. Za każdym razem, kiedy przeprowadzał powszechne głosowanie, robił to jednak tylko po to, by demokrację demontować, a wprowadzać i umacniać swoje autorytarne rządy.

Geneza dyktatury

Model jednowładztwa i fasadowej demokracji od początku był w genach Alaksandra Łukaszenki. W latach 90. z parlamentem mierzył się w Rosji Borys Jelcyn. Czasem bardzo dosłownie, kiedy w 1993 r. rozstrzelał jego siedzibę z czołgów. Tym niemniej w Rosji bardzo długo, bo do okresu wczesnego Putina, z mnóstwem patologii, ale utrzymywała się demokratyczna gra wpływów między ośrodkami władzy: prezydentem, parlamentem, rządem, partiami, oligarchami, czy służbami państwowymi. Podobnie było na Ukrainie czasów Leonida Kuczmy. Białoruś poszła inną drogą. Łukaszenka bardzo szybko wykorzystał najbardziej demokratyczne instytucje, takie jak referendum, do zniszczenia demokracji, zablokowania wolnego wyboru i skoncentrowania władzy w jednym ręku.

Wiadomości
Łukaszenka nazwał Krym de facto i de iure rosyjskim
2021.12.01 06:21

Taki był sens pierwszego referendum Łukaszenki. W 1995 r. konflikt pierwszego prezydenta Białorusi i parlamentu osiągnął apogeum. Po roku rządów Łukaszenka rościł sobie już prawo do rozwiązywania parlamentu. Zdążył się bowiem skłócić z większością polityków narodowo-demokratycznej opozycji. Łukaszenka miał nawet swoją małą wojenkę o parlament, jak dwa lata wcześniej Jelcyn. W budynku Rady Najwyższej zabarykadowali się deputowani i prowadzili głodówkę przeciw zakusom prezydenta na niezależność parlamentu. Nie doszło na szczęście do użycia wojsk pancernych, jak w Rosji, tylko do milicyjnej pacyfikacji, pogwałcenia nietykalności poselskiej i wyniesienia deputowanych z budynku. W maju 1995 r. odbyło się referendum i wybory parlamentarne jednocześnie. Łukaszenka zapytał się Białorusinów:

Czy chcą przywrócenia statusu języka rosyjskiego jako równorzędnego z białoruskim? Czy chcą nowej (wzorowanej na radzieckiej) flagi i godła Białorusi? Czy popierają Łukaszenkę w planach integracji z Rosją? Czy chcą zmiany w konstytucji, dającej prezydentowi możliwość rozwiązania parlamentu?

Pierwsze i zarazem najważniejsze referendum Łukaszenki określiło charakter jego rządów na kolejne dwadzieścia sześć lat. Doprowadziło do praktycznej redukcji parlamentu, a potem partii politycznych z życia publicznego. Oraz pokazało, do czego zmierzał jego inicjator już na początku swoich rządów. Do powrotu do ZSRR. Ówczesne kalkulacje Łukaszenki były nieco inne, niż dziś. Widział siebie, jako przyszłego następcę Jelcyna. No i, napędzał go silny resentyment postradziecki. Naprawdę wierzył (i nadal wierzy) w odbudowę Związku w jakiejś formie.

Wiadomości
Łukaszenka przewiduje datę kolejnej rewolucji
2021.10.18 17:52

Wtedy, a więc zaledwie cztery lata po rozpadzie ZSRR, resentyment, czy też raczej szok z powodu rozpadu trwającego kilka pokoleń radzieckiego świata, był zresztą silny u wielu Białorusinów. Referendum było fałszowane („za” na poszczególne pytania wg. oficjalnych wyników było od 77 do 83 proc. głosujących). Ów poziom 70-80 proc. pozostał na długo w tabelkach łukaszenkowskich komisji wyborczych przy okazji kolejnych wyborów i referendów. Jednak niewątpliwie w połowie lat 90. zmęczenie pierwszymi reformami i chaosem pierwszych lat demokracji i niepodległości było duże. Podobnie, jak wciąż silne zaufanie i poparcie dla charyzmatycznego i wciąż świeżego przywódcy państwa.

Weksle „in blanco”

Rok później, w 1996 r., Łukaszenka znowu odwołał się do woli ludu. W kolejnym referendum pytał się Białorusinów czy są za zmianami w konstytucji, które zaproponował prezydent. Kłopot w tym, że specjalnie nie ujawnił przed referendum, co chce zmienić. Poza ogólnikowym „umocnieniem władzy prezydenckiej”. Właściwie zaproponował Białorusinom podpisanie zmian ustrojowych „in blanco”. I ponad 70 proc. z nich (znów wiele głosów było sfałszowanych), podpisało ów weksel.

Wiadomości
Łukaszenka oświadczył, że był gotowy strzelać do demonstrantów
2021.12.02 17:38

Z tym papierem w ręku Łukaszenka w kolejnym ćwierćwieczu wprowadził dyktaturę. W 1996 r. w referendum były i inne, bardziej symboliczne, czy emocjonalne kwestie: przeniesienie Dnia Niepodległości na 3 lipca (czyli rocznicę wkroczenia do Mińska Armii Czerwonej w 1944 r.), zablokowanie swobodnego obrotu ziemią, czy przywrócenie kary śmierci. Oraz kilka drobniejszych kwestii związanych z samorządami i administracją. W odróżnieniu od pierwszego, drugie referendum było jeszcze większą parodią wolnego wyboru. Skala fałszerstw i manipulacji była ogromna. Np. komisje wyborcze zmieniono kilka dni przed dniem głosowania.

Tuż przed referendum Łukaszenka odsunął od pracy szefa Centralnej Komisji Wyborczej, Wiktara Hanczara. Jego miejsce zajęła reżyserka wszystkich kolejnych, późniejszych operacji wyborczych, pełniąca funkcje do dziś, lojalna Lidzija Jarmoszyna. Krytyk Łukaszenki, Hanczar zniknął bez śladu trzy lata po referendum. Mimo podejrzeń i informacji, że został zamordowany przez służby Łukaszenki, do dziś los Hanczara nie jest znany.

Wiadomości
Łukaszenka przyjął dymisję Szejmana – twórcy “szwadronu śmierci”
2021.06.11 19:08

Osiem lat po drugim referendum Łukaszenka sięgnął ponownie po ten instrument. Trzecie i jak na razie ostatnie, białoruskie referendum w 2004 r., miało umożliwić Łukaszence kandydowanie po raz kolejny (trzeci) w wyborach prezydenckich. Łamało przy tym zasady konstytucji, oraz wprowadzało zmiany w niej. Faktycznie zniosło ograniczenia w ilości kadencji prezydenckich i umożliwiło Łukaszence rządy do dziś, po kolejnych, fałszowanych wyborach.

Plebiscyt Łukaszenki

Mechanizmy i doświadczenia trzech łukaszenkowskich referendów pozwalają wyciągnąć nauczkę i przewidzieć, jakie będzie referendum w lutym. Głosowanie ma być dla Łukaszenki symbolicznym przyklepaniem ogłoszonego w tym roku zakończenia okresu niepokojów. Niewątpliwie ma być również sygnałem wobec Władimira Putina. Zaakcentowaniem, że poza Łukaszenką, nie ma alternatywy na Białorusi. Referendum być może posłuży do jakiegoś, pozorowanego przemodelowania struktury władzy. Np. przesunięcia części kompetencji prezydenckich do rządu i parlamentu, lub zwiększenia roli Zgromadzenia Ludowego, a może utworzenia dla Łukaszenki, na wzór Kazachstanu roli „ojca narodu”.

Niezależnie od tego referendum będzie wyzwaniem dla opozycji i ruchu protestu. Już teraz powinna ona określić strategię wobec tzw. referendum. Inaczej, dojdzie do podziałów wokół tego, czy bojkotować głosowanie, czy może jednak wziąć udział, bo postawione w nim będą prawdopodobnie pytania o osłabieniu władzy prezydenckiej.

Wiadomości
Opozycja wzywa Białorusinów, by poszli na referendum i powiedzieli “Veto!”
2021.11.21 14:26

Referendum, jako duża operacja władzy może być kolejną okazją, jak ubiegłoroczne wybory, do protestów pod hasłem Białorusi bez Łukaszenki. Pozostaje jednak pytanie o stan emocjonalny stłamszonych masowymi represjami Białorusinów. Bo to, że dla władzy referendum będzie niczym innym, jak plebiscytem poparcia dla Łukaszenki, jest oczywiste. W tym plebiscycie dostanie on wysokie poparcie niezależnie od tego, co zaproponuje. Już w niedawnym wywiadzie dla BBC zarzekał się przecież, że poparcie dla niego jest dziś wyższe niż w czasie ubiegłorocznych wyborów. Wtedy było 80 proc., a dziś, zdaniem Łukaszenki, zagłosowałoby na niego 87 proc.

I takich cyfr w wynikach referendum należy się spodziewać. Akurat w przeprowadzaniu głosowania tak, by rezultat zadowalał Łukaszenkę, szefowa jego komisji wyborczej, Lidzija Jarmoszyna ma bogate doświadczenie.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Inne teksty autora w dziale Opinie

Redakcja może nie podzielać opinii autora.

Aktualności