Witaj, nowa ojczyzno. Co motywuje Rosjan do walki po stronie Ukrainy?


Julia Tołopa, mieszkanka Kisłowodzka, w strefie działań wojennych w Donbasie w 2018 roku.
Zdj. Jenn Tuero Blatty / jtblatty.com

Jak informują zachodnie agencje wywiadowcze, na granicy z Ukrainą skoncentrowanych jest 130 tys. rosyjskich żołnierzy, którzy na rozkaz Władimira Putina gotowi są rozpocząć inwazję. W przypadku ataku rosyjscy żołnierze będą musieli stawić czoła nie tylko Ukraińcom, ale także rodakom, którzy przeszli na stronę Kijowa. Rosyjskojęzyczny serwis Biełsatu Vot-Tak sprawdził, co zmotywowało Rosjan do walki o Ukrainę w 2014 roku i czy są gotowi ponownie stanąć na linii frontu.

Trzy tysiące obywateli Rosji walczyło w Donbasie jako członkowie batalionów ochotniczych lub innych formacji armii ukraińskiej. To prawie 75 proc. wszystkich obcokrajowców pomagających Ukraińskim oddziałom w walce z rosyjską agresją. Dane zostały opublikowane w sierpniu 2019 roku przez The Soufan Center, amerykańską organizację zajmującą się analizą konfliktów zbrojnych na całym świecie.

Obecnie wielu byłych już obywateli Rosji na Ukrainie zostało zdemobilizowanych. Mieszkają w różnych częściach kraju: prowadzą firmy, wychowują dzieci, studiują na uniwersytetach. Niektórzy z nich mają nadzieję, że pewnego dnia wrócą do Rosji.

„Chcę udowodnić, że nie jestem zły”

25-letni starszy sierżant Federalnej Służby Bezpieczeństwa Rosji (FSB) zapłacił 500 rubli (w tamtym czasie równowartość ok. 40 zł) strażnikowi granicznemu, aby ten wypuścił go z kraju. Tak zaczęła się ukraińska historia Ilji Bogdanowa latem 2014 roku. Po wszystkich kontrolach Rosjanin znalazł się w jednym z najgorętszych miejsc konfliktu, na lotnisku w Doniecku, realizując cel, jaki sobie obrał – walkę z reżimem Władimira Putina. Żołnierze, którzy bronili tego strategicznego punktu, przeszli do historii jako cyborgi. Obrona lotniska trwała 242 dni, do momentu, kiedy separatyści wysadzili w powietrze terminal, w którym stacjonowali ukraińscy żołnierze. Ilja bronił również wsi Pieski.

Ilja Bogdanow podczas działań wojennych w Donbasie na Ukrainie w 2014 roku. Zdjęcie z archiwum osobistego

Po demobilizacji Rosjanin zaczął układać sobie życie poza Donbasem: dostał ukraińskie obywatelstwo, pracował jako ochroniarz w fabryce i w myjni samochodowej. Później otworzył bar w popularnej dzielnicy turystycznej Kijowa. Kulinarną atrakcją lokalu byłego oficera FSB były koreańskie placki pyan-se. Są one popularne w rodzinnym mieście Ilji – Władywostoku.

Jednak wszystko to mogło się nie wydarzyć. Przeciwko Ilji w jego ojczyźnie wszczęto sprawy karne pod zarzutem zdrady i dołączenia do grup najemniczych. Cztery razy próbowano go porwać i wywieźć do Rosji, ale wszystkie próby zostały udaremnione przez ukraińskie służby bezpieczeństwa. Do ostatniego incydentu doszło podczas wyborów prezydenckich w 2019 roku.

– Przez cztery miesiące przebywałem w mieszkaniu chroniony przez fukjconariuszy Służby Bezbieczeństwa Ukrainy (SBU). Tylko do toalety chodziłem sam, ale poza tym zawsze byłem pod nadzorem. Widziałem na monitoringu w barze, że Kadyrowcy (funkcjonariusze czeczeńskich służb specjalnych – belsat.eu) codziennie przesiadywali u mnie – opowiada Bogdanow.

Wiadomości
W rosyjskiej Dumie skomentowano pobór do wojska z separatystycznych republik
2022.01.29 15:19

Jak twierdzi, chcieli go sprowadzić do Rosji i postawić przed sądem. W marcu 2019 roku były oficer SBU Wasyl Prozorow wystąpił w Moskwie na konferencji prasowej. Wyznał, że współpracował z rosyjskimi służbami specjalnymi, a także podał szereg fałszywych informacji na temat Ukrainy. Mowa była o więzieniach w Mariupolu i o winie Ukrainy w katastrofie samolotu MH17 pod Donieckiem w lipcu 2014 roku.

– Prozorowa pokazali na talk-show w Moskwie, a z jego wypowiedzi zrobili sensację. Obok niego stało puste krzesło. Jak mogę się domyślać, było ono przeznaczone dla mnie. Z jednej strony ten dobry, a z drugiej ten zły – ja. Czeczeni w moim barze i ta historia w Rosji zbiegły się w czasie – wyjaśnia Ilja.

W końcu Bogdanow zrezygnował z ochrony i wyjechał do Kambodży, aby przeczekać ten okres. Kiedy wrócił, Czeczenów nie było już w barze. Jak sugeruje Ilja, nieproszeni goście mogli wyczuć, że SBU ich obserwuje, dlatego zniknęli.

Ilja Bogdanow ze swoją książką.
Zdj. Ilja Bogdanow / Facebook

We wrześniu ubiegłego roku Bogdanow wydał książkę pt. „Puzzel”. Autor opisał w niej okres, kiedy pracował dla FSB. Po publikacji książki do siostry Ilji przyszli jego byli koledzy i zapytali, czy książka zawiera jakieś kompromitujące informacje o obecnych pracownikach tajnych służb. To był ostatni raz, kiedy otrzymał „wieści” z Rosji.

Ilja postrzega obecną sytuację w Rosji krytycznie:

– To wszystko, co (władze) robią jest logiczne, nie mają innego wyboru. Dokręcają śruby od wewnątrz i będą to robić aż wszystko się zawali. Na pewno nie będzie już żadnej odwilży – mówi.

Wiadomości
720 tysięcy mieszkańców samozwańczych republik ma rosyjskie obywatelstwo
2022.01.27 16:35

On, jak i wielu milionów Ukraińców, śledzi informacje o możliwej inwazji rosyjskiej, ale nie wierzy, że jest ona możliwa przed końcem roku. Mimo to Ilja jest gotów iść na wojnę po stronie Kijowa i widzi w niej szansę na powrót do ojczyzny:

– Jeśli do tego dojdzie (do wojny), to w Rosji upadnie reżim. Wtedy znajdę się po drugiej stronie granicy i będę brał udział w tych rewolucyjnych wydarzeniach – twierdzi. I tym bardziej nie jest wrogiem tamtego narodu. Bardzo chcę udowodnić, że nie jestem złym człowiekiem – dodaje.

„Moim wrogiem jest Putin i jego reżim”

Inny Rosjanin z Władywostoku, Oleg Butusin, podobnie jak Bogdanow, walczył w Pieskach, a także w Awdiejewce i Marijnce. Czara goryczy przelała się podczas rodzinnych wakacji w Nowoazowsku latem 2014 roku. Zobaczyli tam „Kozaków” (przychylne rosyjskiemu reżimowi formacje militarne), dumnie opowiadających o swoim udziale w aneksji Krymu. Później okazało się, że za wyjazd na półwysep otrzymali wynagrodzenie.

Jak wspomina Oleg, w tym czasie w Donbasie toczyły się walki i rodzina musiała dokonać wyboru: płacić podatki w Rosji, dosłownie wspierając wojnę, albo przenieść się na Ukrainę wraz z dziewięciorgiem dzieci.

Oleg Butusin (pośrodku) w strefie działań wojennych w Donbasie. Ukraina, 2018.
Zdj. Oleg Butusin / Facebook

– W 2014 Rosja była tak niesprawiedliwa wobec Ukrainy, że nawet gdybym był Chińczykiem czy Uzbekiem, to i tak bym pojechał i walczył przeciwko nim. Walcząc o Ukrainę, walczę również o Rosję, choć brzmi to dość pretensjonalnie. Moim obecnym wrogiem jest Putin i jego reżim jako przedłużenie reżimu leninowskiego i stalinowskiego – tak Butusin opisuje motywy swojej przeprowadzki.

Wojskowy uważa, że inwazja na Rosję na pełną skalę jest mało prawdopodobna. Jest przekonany, że Rosja i USA mają ze sobą zbyt wiele wspólnego. Rosyjska elita prowadzi tam interesy, a ich dzieci mieszkają i studiują w Ameryce. To, co się teraz dzieje, przypomina Butusinowi spektakl teatralny.

Synowie Olega Butusina w strefie działań wojennych w Donbasie. Ukraina, 2021.
Zdj. Oleg Butusin / Facebook

Jeśli dojdzie do inwazji, na linii frontu stanie nie tylko Oleg, ale także jego żona, która zaciągnęła się do batalionu obrony terytorialnej, oraz dwaj synowie. Służą oni jako zawodowi żołnierze w ukraińskich siłach zbrojnych.

– Moje dzieci też rozumieją, że jest to wojna, mówiąc obrazowo, przeciwko złu świata. Wszyscy dobrze o tym wiemy i to czujemy – wyjaśnia Oleg.

Na Ukrainie urodziła mu się jeszcze trójka dzieci – rosyjski ochotnik ma ich teraz dwanaścioro. Mężczyzna i jego rodzina mieszkają we wsi w obwodzie iwano-frankowskim na zachodzie kraju. Pracuje jako leśniczy i pomaga w zwalczaniu nielegalnego wyrębu. Państwo Butusinowie prowadzą również małe gospodarstwo rolne, hodują świnie, owce i krowy. Bez tego, jak mówią, trudno byłoby wyżywić rodzinę.

Batalion Azow protestuje przy ukraińskim parlamencie, aby zażądać wydania ukraińskich paszportów dla zagranicznych bojowników-ochotników, którzy przybyli na Ukrainę, aby walczyć w wojnie przeciwko prorosyjskim separatystom, 4 czerwca 2019 roku.
Zdj. Martyn Aim / Laif / Forum

Dzieci i żona Olega już dawno otrzymali ukraińskie obywatelstwo, ale Oleg miał z tym problemy. Na froncie stracił rosyjski paszport, co spowodowało, że zetknął się z biurokracją. Butusin nie może też powrócić do Rosji: grozi mu tam postępowanie karne.

„Wyłączcie telewizory i włączcie myślenie”

26-letnia Julia Tołopa przez kilka lat walczyła o ukraiński paszport. Trzykrotnie odmawiano jej przyznania obywatelstwa, ale w czerwcu 2019 roku Wołodymyr Zełenski podpisał dekret, który posunął sprawę do przodu. Dwa tygodnie temu otrzymała paszport z trójzębem na okładce.

Przez ostatnie trzy lata Julia była rezerwistką. W Donbasie dziewczyna o pseudonimie „Walkiria” była operatorką drona: rejestrowała pozycje wroga, a także monitorowała ruchy sprzętu. W Rosji wszczęto przeciwko niej sprawę karną za najemnictwo. Moskwa zabiegała o jej ekstradycję, ale Kijów odmówił.

Julia Tołopa przetwarza na komputerze dane wywiadowcze przechwycone przez drona w strefie konfliktu w Donbasie. Ukraina, 2018 rok.
Zdj. Jenn Tuero Blatty / jtblatty.com

Julia przyjechała na Ukrainę wiosną 2014 roku z Kisłowodzka. Wówczas 18-letnia dziewczyna chciała zobaczyć Majdan na własne oczy, bo nie ufała informacjom przekazywanym na kanałach państwowych. Nie zobaczyła protestu, ale widziała barykady. Przez pewien czas po protestach nie były one demontowane. Rozmawiała także z uczestnikami rewolucji, którzy pomogli jej zrozumieć, co się stało. Dziewczyna już nie wróciła do Rosji.

– Moje sumienie nie pozwoliłoby mi na powrót do kraju, który zaatakował Ukrainę. Chciałam tylko udowodnić, przede wszystkim Ukraińcom, że nie wszyscy Rosjanie są tacy – wyjaśnia.

Opinie
Donbas – Rosja tworzy czarną dziurę
2022.02.01 15:34

Pojechała na służbę do batalionu ochotniczego, potem urodziła córkę i znów wróciła do Donbasu. Przez cały ten czas dzieckiem opiekowała się niania w Kijowie – jej bliscy byli daleko. Z powodu odmiennych zdań Julia nie kontaktowała się z matką przez ponad sześć lat. Kobieta jest dziś przekonana, że nieporozumienia w rodzinie były w dużej mierze spowodowane przez jednego z krewnych, który pracował dla FSB. Dziś ma kontakt z matką przez wideorozmowy, ale nie rozmawia o stosunkach ukraińsko-rosyjskich – to taki kompromis.

Julia spokojnie reaguje na wiadomość o możliwej inwazji. Dziewczyna nie wierzy, że Rosja zaatakuje, ale mówi, że nie ma się czemu dziwić:

– To jest rzeczywistość, znajdujemy się w stanie wojny od ośmiu lat. Trzeba być na to gotowym. Myślę, że pakowanie plecaków to trochę niepotrzebna panika. Plecak powinien być spakowany już dawno temu – opowiada ochotniczka.

Julia Tołopa w strefie działań wojennych w Donbasie. Ukraina, 2018 rok.
Zdj. Jenn Tuero Blatty / jtblatty.com

Na wypadek inwazji Rosji Julia ma plan: wysłać córkę do matki chrzestnej w Polsce i ponownie udać się do wojskowego biura poborowego.

– Wyłączcie telewizor i włączcie myślenie – radzi Julia Rosjanom spragnionym wojny.

Rezerwistka ma nadzieję na spokojne życie: studiuje prawo na uniwersytecie w Kijowie, a jej córka jest już w pierwszej klasie. Julia wiąże swoją przyszłość z Ukrainą:

– Uważam się za Ukrainkę, bo broniłam tego kraju w Donbasie – mówi. Nie ma zamiaru wracać do Rosji, nawet jeśli zmienią się tam władze.

Propaganda podsyca nienawiść

Jak wynika z sondażu Centrum Lewady opublikowanego w połowie grudnia, trzy czwarte Rosjan nie wyklucza wojny z Ukrainą. Połowa ankietowanych uważa, że za eskalację sytuacji na wschodzie Ukrainy winę ponoszą Stany Zjednoczone i inne kraje NATO. 16 procent obwinia Ukrainę, a tylko 4 proc. obywateli Rosji twierdzi, że to Kreml był inicjatorem eskalacji.

Badania odzwierciedlają tezy głoszone przez rosyjskich propagandystów. Od ponad miesiąca w programach politycznych na rosyjskich kanałach państwowych nie ma ani jednego wydania bez agresywnych wypowiedzi na temat Ukrainy, USA i NATO. Prowadzący mówią, że Rosjanie są gotowi „powtórzyć wyczyn swoich dziadków”, aby rzekomo wyzwolić Ukrainę spod okupacji nazistów i faszystów i że Rosja „chroni świat przed III wojną światową”.

Wiadomości
Blinken wezwał Ławrowa do wycofania wojsk “jeśli Putin naprawdę nie planuje wojny”
2022.02.01 19:56

Według raportów ONZ od 2014 roku ta „ochrona” kosztowała życie 13 tys. osób. Wśród ofiar jest ludność cywilna, ukraińskie wojsko, separatyści, a także rosyjscy żołnierze i ochotnicy. Według nieoficjalnych danych, liczba zabitych Rosjan, którzy walczyli po stronie samozwańczych republik, może przekroczyć 35 tys. – takie informacje uzyskaliśmy od organizacji pozarządowej „Gruz-200 z Ukrainy do Rosji”.

– Najwięcej osób zginęło w latach 2014-2015. Często Rosjanie przyjeżdżają do Donbasu i otrzymują paszporty Ługańskiej Republiki Ludowej – mówią w organizacji. Uznaje się ich za rezydentów, a trumny wywozi się do Rosji. W niektórych przypadkach są oni po prostu wrzucani do dołów i zakopywani jak psy – wyjaśniają.

Kreml zaprzecza zaangażowaniu rosyjskiego wojska w konflikt na wschodzie Ukrainy, a także wypowiedziom państw zachodnich o zbliżającej się inwazji. Jednocześnie rosyjskie władze ostrzegły, że w razie prowokacji staną w obronie swoich obywateli w Donbasie. Wielu z nich niedawno, czasem z desperacji, postarało się o rosyjskie paszporty.

Wiadomości
El Pais: Waszyngton oferuje Rosji kroki na rzecz rozbrojenia. W zamian oczekuje deeskalacji na Ukrainie
2022.02.02 12:03

Maksim Szylin, ksz/ belsat.eu wg Vot-Tak.tv

 

Aktualności