„Zemsta milicji”. 71-latek sądzony za narkotyki

Po każdej rozprawie Alaksandra Kawalenkę odbiera z sądu karetka. Białoruski emeryt spędził już cztery miesiące w areszcie śledczym. Jest oskarżony o handel narkotykami, sam jednak twierdzi, że to zemsta za obronę syna.

17 lutego przed sądem w Bobrujsku stanął 71-letni Alaksandr Kawalenka. Mężczyzna jest oskarżony o handel narkotykami.

Bobrujski emeryt został zatrzymany 17 października 2019 roku. W sądzie okazało się, że milicja pracowała nad jego sprawą od czerwca. W materiałach dochodzenia zapisano, że 5 czerwca miał sprzedać podstawionej osobie 0,4 g metadonu, za co otrzymał 440 rubli. Banknoty były oznaczone, ich numery spisane. Wtedy jednak emeryta nie zatrzymano, a milicjanci nie umieli wyjaśnić w sądzie, co stało się z pieniędzmi.

Alaksandrowi Kawalence grozi od 6 do 15 lat więzienia. Jego żona Walancina obawia się, że 71-latek nie wróci już do domu. Kobieta jest przekonana, że Alaksandr nie miał nic wspólnego z narkotykami, a śledztwo to zemsta za walkę o syna.

Handlarz narkotykami czy ofiara systemu?

71-letni handlarz narkotykami czy ofiara systemu?Białoruski aktywista znów stanął przed sądem

Opublikowany przez Biełsat po polsku Czwartek, 13 lutego 2020

Walczył o syna, trafił do więzienia

W 2004 roku za zabójstwo emeryta wojskowego aresztowany i postawiony przed sądem został 19-letni syn Alaksandra – Ihar Kawalenka. Sąd skazał go na 25 lat pozbawienia wolności, a po skardze kasacyjnej wyrok skrócono do 17 lat.

Rodzice nie wierzą w to, że syn zabił człowieka. Pisali skargi i wynajęli adwokata, którego opłacenie zmusiło ich do sprzedania mieszkania. Zmuszeni do ostateczności rodzice organizowali pikiety, w tym pod Administracją Prezydenta, za co ukarano ich mandatem.

W 2006 roku Alaksandra Kawalenkę skazano na 9 lat pozbawienia wolności za handel narkotykami. Po trzech latach w kolonii karnej, udało mu się wywalczyć ponowne rozpatrzenie sprawy. Został wtedy uznany za niewinnego i nawet otrzymał niewielkie odszkodowanie. Przez stres towarzyszący tym wydarzeniom, Białorusin miał dwa zawały.

„Wyniosą mnie nogami do przodu”

Tym razem milicję poinformować miał domniemany klient emeryta, zapisany w milicyjnym protokole jako Siarhiej Leanidawicz Baranienka. Potem śledczy przeprowadzili zakup kontrolowany, w którym uczestniczył Siarhiej Łaurenciewicz Baranienka.

Alaksandr Kawalenka. Zdjęcie: belsat.eu

Do sądu nie można było wezwać obu, bo milicja nie zna adresu Siarhieja Leanidawicza. Mimo to, sędzia Wolha Hałauniowa postanowiła prowadzić sprawę bez świadka, wyprosiła też z sali żonę oskarżonego Walancinę za „wielokrotnie naruszenie zasad zachowania w sądzie”.

Na początku rozprawy oskarżony zgłosił trzy wnioski. Pierwszy, o dopuszczenie jego żony do procesu w charakterze obrońcy.

– Nie ufam adwokatowi, którego przydzieliło mi państwo. Ja ufam tylko swojej żonie – oświadczył emeryt.

W drugim wniosku prosił o zmianę formy aresztu. Stwierdził, że przebywanie w areszcie śledczym zagraża jego zdrowiu. Przypomniał o swoim wieku, stanie zdrowie i dwóch przebytych zawałach. Opowiedział też o warunkach panujących w bobrujskim areszcie śledczym.

– To nie do zniesienia spędzać cały dzień w 30-metrowej celi dla 9 osób. Tam jest niemożliwe duszno, ciągle ktoś pierze i suszy bieliznę, gotuje herbatę. Przez tą ciągłą wilgoć trudno oddychać. Nie ma możliwości odpocząć. Tylko dzięki opinii lekarzy mogę się położyć w ciągu dnia – powiedział Kawalenka.

Chory emeryt nie może otrzymywać paczek żywnościowych, przez cztery miesiące aresztu nie widział się z żoną. W sądzie stwierdził, że jego dalszy pobyt w areszcie grozi rozległym zawałem, po którym „wyniosą go nogami do przodu”.

Alaksandr Kawalenka. Zdjęcie: belsat.eu

Sąd łamie konstytucję?

Od czasu zatrzymania stan 71-latka znacznie się pogorszył, stale zdarzają mu problemy z ciśnieniem. Gdy karetka odebrała go z sądu w Głucku, ciśnieniomierz wskazał wartość 210. Spędził wtedy w szpitalu sześć dni. Badania wykazały też, że pojawiły się u niego kamienie nerkowe.

Zatrzymany skarżył się też na warunki w szpitalu – był przykuwany kajdankami do szpitalnego łóżka.

– Artykuł 25 białoruskiej konstytucji zakazuje tortur – powiedział w sądzie. – A czy to nie tortury, że w wieku prawie 72 lat, z całą masa chorób, weteran pracy z 44 latami stażu pracy dla państwa, siedzi teraz w klatce? Jak to się ma wobec konstytucji? Gdzie jest teraz nasz gwarant konstytucji [prezydent Alaksandr Łukaszenka], jak sam się nazywa? A nasze sądy konstytucji nie przestrzegają?

Alaksandr Kawalenka. Zdjęcie: belsat.eu

– Na ten zakup kontrolowany zostały wydane państwowe pieniądze. Pieniądze wypłacono, przekazano, ale nie było żadnej próby ich odzyskania – komentuje sytuację obrońca praw człowieka Tamara Siarhiej. – Czyli człowiek dostał pieniądze i zniknął, a milicja nic z tym nie robi. Czy w takim razie ta prowokacja w ogóle była?

Sąd musiał przerwać rozprawę i wezwać pogotowie. Ale pół godziny później posiedzenie zostało wznowione.

Sędzia nie przyjęła wniosku oskarżonego o zmianę obrońcy na żonę. Stwierdziła, że w sprawach karnych podsądny musi mieć adwokata. Kawalenka oświadczył, że adwokatka nie zrobiła nic dla jego obrony.

– W takim razie złożę na adwokatkę skargę do kolegium adwokatów, a tutaj nie powiem słowa więcej. Swój procesik możecie kontynuować beze mnie. Zdeptaliście wszystkie moje prawa! – emocjonalnie zadeklarował emeryt.

Kawalence znów zrobiło się słabo. Milicja wezwała karetkę, która zabrała go do szpitala. Na salę sądową wrócił dwie godziny później z zaświadczeniem lekarskim o dobrym stanie zdrowia i możliwości uczestniczenia w procesie.

Potem przesłuchano świadka, jednak za zamkniętymi drzwiami. Proces ma być kontynuowany.

Nastassia Auczynnikawa,pj/belsat.eu

Wiadomości