Tak twierdzi obrończyni praw człowieka Natalla Haraczka, która nagrała rozmowę z rosyjskimi żołnierzami przyznającymi się do tego, że walczyli na Ukrainie oraz, że manewry Zapad-2017 już trwają. Po tej rozmowie kobieta trafiła do aresztu.
Sąd rejonowy w Borysowie ukarał aktywistkę za to, że rzekomo miała używać wulgaryzmów podczas zatrzymania na poligonie wojskowym. W areszcie spędziła ona trzy dni i wyszła na wolność 4 września.
1 września Natalla Haraczka przyjechała odwiedzić syna, który odbywa służbę zasadniczą i przebywa na poligonie wojskowym pod Borysowem. Właśnie tam znajduje się jeden z garnizonów biorących udział w manewrach Zapad-2017. Jak poinformowała Natalla Haraczka, zatrzymali ją rosyjscy wojskowi i przekazali Białorusinom.
Według córki pani Haraczki, jej matka nie planowała żadnej prowokacji. Próbowała jedynie spotkać się z synem i przekazać mu paczkę z jedzeniem, bo ten ma problemy ze zdrowiem.
Na antenie Białsatu obrończyni praw człowieka powiedziała, że rozmawiała z rosyjskimi żołnierzami, którzy przyznali się, że walczyli w Donbasie. „Powiedzieli mi, że manewry już się rozpoczęły”. Kobieta zwróciła też uwagę, że na miejscu nie ma obserwatorów – do oficjalnego rozpoczęcia ćwiczeń pozostało 9 dni.
Czytaj także:
Więcej w materiale wideo!
belsat.eu