Przedsiębiorca z Borysowa miał pecha: jako wynagrodzenie przyjął jedno z pierwszych aut, które zjechało z taśmy produkcyjnej białorusko-chińskiej montowni BelGee.
Samochód marki Geely był fabrycznie nowy – na liczniku miał 4 km przebiegu. Siarhiej Aleszka, który pracował na budowie montowni przyjął go w ramach zapłaty, zamiast gotówki. Z dumą dowiedział się, że to trzecie auto, które zjechało z taśmy produkcyjnej zakładów, w których powstaniu miał swój udział.
Już po 2,5 roku eksploatacji zaczął odpadać lakier z nadwozia. Pojawiła się rdza. Samochód był jeszcze objęty serwisem gwarancyjnym oficjalnego dilera, więc zardzewiałe drzwi, tylne nadkola i maskę spróbowano polakierować. Pomogło słabo – teraz odmalowane elementy wyglądają jeszcze gorzej.
Czytajcie również:
Niedawno dzieci właściciela otwierając drzwi do samochodu, zrobiły w nich dziurę. Palcem! Jednak gwarancja na auto już się skończyła…
Kierowca skarży się, że w jego pojeździe nie ma już ani jednego metalowego elementu, którego nie zaatakowałaby rdza. Na nasze prośby o komentarz firma BelGee prosi o przysłanie pytań w formie pisemnej.
Tymczasem Siarhiej Aleszka jest pewny, że jego samochód nie przetrwa kolejnej zimy. Od dilera chce już tylko dowiedzieć się, za ile odkupiono by od niego to auto. Pechowy nabywca chce kupić nowy samochód.
Czytajcie również:
Materiał pochodzi z programu Biełsatu „Maju Prawa” („Mam Prawo”)
cez, belsat.eu