– Bardzo bolesne jest patrzenie na to, jak niszczone są krzyże – powiedział ks. Jury Sańko, rzecznik Konferencji Episkopatu Białorusi. – Po co? Dlaczego? Krzyż to symbol chrześcijaństwa. Metropolita Tadeusz Kondrusiewicz (zwierzchnik białoruskich katolików) mówił niejednokrotnie, że Kuropaty to nasza Golgota i po prostu nie da się jej sobie wyobrazić bez krzyża.
Niebawem zabrał głos też sam zwierzchnik Kościoła katolickiego na Białorusi:
– Wzywam osoby odpowiedzialne za demontaż krzyży, by pilnie przerwały te działania i rozpoczęły proces uregulowania sytuacji poprzez dialog różnych sił politycznych i społecznych, przy udziale przedstawicieli różnych wyznań – oświadczył Kondrusiewicz w apelu opublikowanym w czwartek na portalu Catholic.by.
Także zbliżona do władz Białoruska Cerkiew Prawosławna jest zaniepokojona wywożeniem krzyży z Lasu Kuropackiego.
– Sytuacja w Kuropatach jest niepokojąca. Poczekajmy jednak na oficjalne komentarze ze strony władz – powiedział ojciec Siarhiej Lepin, rzecznik Białoruskiej Cerkwi Prawosławnej.
O tym, że Kuropaty zostały otoczone przez milicję, a w lesie pracuje ciężki sprzęt, Biełsat został powiadomiony dziś rano przez aktywistów – „obrońców Kuropat”.
Stawiane tam od trzydziestu lat drewniane krzyże upamiętniają ofiary NKWD. W latach 30. i 40. XX wieku sowiecka bezpieka rozstrzelała tam i pochowała nawet 250 tysięcy osób. Wśród nich są Polacy – zabici podczas „operacji polskiej” NKWD oraz oficerowie z tzw. „białoruskiej listy katyńskiej”.
Kuropat nigdy kompleksowo nie zbadano archeologicznie. Władze Alaksandra Łukaszenki ignorują miejsce, które jest dowodem zbrodniczego reżimu Stalina – do którego łukaszenkowska Białoruś nawiązuje symbolicznie. Miejsca pamięci strzegą więc aktywiści opozycji.