„Wodzenie Krzewu”: jak na Łuniniecczyźnie chodzi się z gaikiem


Korespondent Biełsatu oglądał autentyczny ludowy rytuał powitania urodzaju na Ziemi Brzeskiej.

Obrzęd „wadżeńnia Kusty” czyli „prowadzenia Krzewu” jest białoruską wersją polskiego obrzędu chodzenia z Gaikiem. W tradycji białoruskiej odbywa się on w drugi dzień Święta Trójcy Świętej, 50 dni po Wielkanocy. Jest to więc odpowiednik katolickiego święta Zesłania Ducha Świętego, czyli Zielonych Świątek.

Obchody tego ludowego święta z miasteczka Łobcza w powiecie Łuninieckim trafiły do na listę zabytków kultury niematerialnej Białorusi. Stało się to nie tylko z powodu autentyczności wizualnych elementów rytuału, ale też z powodu wielkiej liczby gaikowych i trójcowych pieśni, które zachowały się w miejscowości Łobcza.

Obecnie obrzęd przeprowadzają kobiety z miejscowego koła „Łabczanka” na czele z jego kierowniczką, Nastasją Jakawiec.

Tradycyjnie do roli Krzewu wybiera się młodą dziewczynę, świeżo zaręczoną, co ma jej dać pomyślność i łatwość w obcowaniu z mężczyzną i przyszłym rodzinnym życiu.

Jeśli takiej dziewczyny nie ma, w skrajnym przypadku podmienia ją inna kobieta, którą tradycyjnie inne uczestniczki obrzędu wiodą do lasu na skraju wsi. Tam przebierają ją w za Krzew za pomocą klonowych liści, bzu i kwiatów. Kobiety ozdabiają klonowymi liśćmi i okna swoich chat. Kiedyś w Łobczy stawiano nawet małą brzózkę na podwórkach.

Szczególną rolę w obrzędzie gra klonowy wianek-amulet z różnokolorowymi wstążkami, jakie Krzew nosi w ciągu całego wodzenia po wiosce, a który zdejmuje z niego w ostatniej chacie najbardziej szanowana uczestniczka obrzędu. Zdejmuje i ca cały rok zawiesza w świętym (“czerwonym”) kącie.

Obrzędowi chodzenia z Krzewem towarzyszą piękne tradycyjne śpiewy, a uczestniczki korowodu wykonują dla każdego gospodarza inne pieśni i składają inne życzenia.

 

Obrzęd kończy zamiana starego klonowego wianka w czerwonym kącie na nowy, a pozostałe klonowe ozdoby zabierają uczestniczki pochodu, gotowe, by korzystać z nich jako amuletów i leków w swoich chatach.

Wiaczasłau Radzimicz, belsat.eu

Aktualności