– Zapaleń płuc w Witebsku jest 2-3 razy więcej niż zwykle – powiedziała anonimowo Radiu Swaboda lekarka z tego miasta.
Poinformowała również o problemach z infrastrukturą w szpitalach przeprofilowanych pod kątem pacjentów z chorobami płuc, a także o niewystarczającej liczbie masek i odzieży ochronnej dla personelu.
Blogerzy alarmują, że władze mogły przyjąć taktykę – mniej testów, mniej zakażeń. To w efekcie może prowadzić do istotnego zaniżenia statystyk dotyczących infekcji. Na Białorusi jest ich obecnie 152, a to znacznie mniej niż w sąsiednich państwach. Na Białorusi nie odnotowano dotąd oficjalnie przypadków śmiertelnych.
W kraju nie ogłoszono przy tym radykalnych środków walki z epidemią – nie ma kwarantanny, a granic nie zamknięto. W skali kraju wprowadzono szereg rekomendacji, zaczerpniętych z instrukcji WHO, takich jak zachowywanie dystansu czy mycie i dezynfekowanie rąk. Uczelnie w Mińsku zmieniły rozkład zajęć, by studenci nie jeździli środkami transportu miejskiego w godzinach szczytu.
Od kilku dni wjeżdżający do kraju z państw, gdzie potwierdzono przypadki Covid-19 mają obowiązek 14-dniowej kwarantanny domowej. To rozporządzenie rządu, jednak nie przewiduje żadnych mechanizmów weryfikacji ani sankcji za nieprzestrzeganie nakazu. Przedstawicielka ministerstwa zdrowia tłumaczyła ostatnio, że każdy samoizolowany ma kontrolować się sam.
10 dni temu media niezależne podały informację o pierwszej śmierci z powodu koronawirusa, właśnie z Witebska, jednak została ona natychmiast zdementowana przez ministerstwo zdrowia.
Według mediów w okolicach Witebska i Homla sytuacja może być najpoważniejsza, ponieważ regiony te graniczą z Rosją, gdzie zakażeń jest więcej, a Białoruś ma z tym krajem faktycznie otwartą granicę.
Według opinii lekarki, rozmówczyni Radia Swaboda, „zaczęło się od tego, że pracownicy fabryki obuwia Marko wyjechali do Mediolanu, a po powrocie nie zostali poddani kwarantannie”.
Powołując się na informacje władz Witebska, w poniedziałek media poinformowały o wprowadzonych w mieście dodatkowych środkach profilaktyki, takich jak odwołanie zajęć grupowych dla studentów, ograniczenia w szkołach (dzieci mogą przebywać tylko w jednej klasie, nie mieszając się z innymi), odwołanie szeregu imprez w zamkniętych pomieszczeniach czy skrócenie pracy klubów i barów.
Jak informuje korespondent Biełsatu w Witebsku, w mieście krążą plotki o możliwej blokadzie, jednak jak na razie nie zaobserwowano żadnych ograniczeń w transporcie. Dziennikarz zauważył jednak zmniejszenie ilości klientów w sklepach i galeriach handlowych. W instytucjach państwowych urzędnicy pracują w maskach i rękawiczkach. Petenci są proszeni o pozostawianie dokumentów w skrzynkach przy wejściu.
Media niezależne apelują tymczasem do władz o aktualną i uczciwą informację na temat sytuacji epidemicznej. „Dziesiątki niepokojących informacji o rozprzestrzenianiu się koronawirusa otrzymuje codziennie redakcja TUT.by (największy niezależny portal na Białorusi). Kierujemy te pytania do ministerstwa zdrowia, ale odpowiedzi przychodzą tylko na ich niewielką część” – napisała w poniedziałek redakcja portalu.
Tego samego dnia z apelem do władz zwróciło się niezależne Białoruskie Stowarzyszenie Dziennikarzy. „Najlepszym sposobem zapobiegania pojawianiu się i szerzenia fake newsów w mediach jest szybkie dostarczenie prawdziwych informacji” – napisano. Jak wskazał w swoim oświadczeniu TUT.by, w sytuacji braku zaufania do władz, wzmocnionej m.in. przez tragiczne doświadczenie awarii elektrowni atomowej w Czarnobylu, która uderzyła w Białoruś najsilniej, nie umocni go „skąpa oficjalna informacja w połączeniu z brawurowymi materiałami w telewizji państwowej”.
Media państwowe uspokajają, wzywają do unikania paniki i bagatelizują sytuację, powtarzając za prezydentem, że „mamy do czynienia z psychozą”. Alaksandr Łukaszenka, który w sobotę rozegrał mecz hokeja, powiedział dziennikarce, że „nie widzi żadnego wirusa”.
– Lepiej jest umrzeć stojąc niż żyć na kolanach – oświadczył.
jb/belsat.eu wg PAP, inf. własna