Wesele na Polesiu trwało trzy dni. Zobaczcie jego rekonstrukcję FOTOREPORTAŻ

Dawnym Białorusinom obrzędy i rytuały towarzyszyły od narodzin aż do śmierci. Jednak najważniejszym z nich było wesele. Jego tradycyjną formę odtworzyli miłośnicy folkloru z Homla.

Dlaczego dynia była znakiem wstydu?

W homelskiej filii Wietkowskiego Muzeum Sztuki Ludowej odtwarzanie weselnych hulanek stało się już prawdziwą tradycją.

– Ci, którzy żenili się w tych ścianach i przeszli cały obrzęd, wkrótce wezmą prawdziwy ślub w urzędzie stanu cywilnego – żartują muzealnicy.

– Wcześniej narzeczoną dla syna wybierała matka – mówi kierownik placówki Piatro Całka. – Czy dziewczyna dobrze tka, czy smacznie gotuje, jaką jest gospodynią, jak tańczy i śpiewa, to wszystko miało wielkie znaczenie. Potem rodzina zbierała się i szła w swaty. Wynik był nieprzewidywalny: dziewczyna mogła albo zgodzić się wyjść za tego chłopaka, ale mogła też odmówić i bez tłumaczenia wyrzucić mu pod nogi dynię, czy wręczyć jakąś niepotrzebną rzecz czy śmieć. Otrzymanie dyni było powodem do wstydu, dlatego w swaty chodzono zazwyczaj wieczorem, by nikt nie zobaczył tego fiaska.

Dawniej na Białorusi przyjęte było, że wesele trwało aż trzy dni – od soboty do poniedziałku. Dlatego, jeśli dziewczyna przyjęła zaręczyny, następnym etapem była tak zwana „zborna subota”, gdy przyjaciółki młodej pomagały jej przygotować się do wesela. Sadzały ją na wełnie (symbolu zamożności), ubierały w piękny strój, zaplatały warkocze. Przez ten czas śpiewały specjalne weselne pieśni.

Pad warotami dalina, (Pod wrotami dolina)

Tam Hannaczka padarki bieliła. (Tam Haneczka podarki bieliła)

Bieły-bieły padarki, bieleńka, (Biały-biały, podarki, bielutka)

Wże ż twaje bajary blizieńka – śpiewały dziewczęta na Polesiu. (Zabierz, już zaraz twoje będą bliziutko)

Strój weselny panna młoda powinna utkać i wyhaftować sobie sama. Jej koszula, ozdobiona czerwonymi symbolami, które oznaczają czystość i dziewictwo, spódnica, specjalny fartuch i pas. Nieodłącznym elementem stroju młodej był weselny wianek.

Weselny chleb mogła piec tylko zamężna kobieta

Piatro Całka powiedział belsat.eu, że bardzo ważnym elementem białoruskiego wesela był chleb.

– Wypiek chleba był tak odpowiedzialną rzeczą, że nawet nie każdy mógł być zaproszony do udziału. Do wypieku weselnego chleba dopuszczano jedynie kobiety, które żyły w szczęśliwym małżeństwie. Musiały być też wystarczająco zamożne, bo ich los był przekazywany młodym. Uważano za ideał, gdy wszystkie te warunki spełniała matka chrzestna. I wtedy to właśnie ona piekła chleb. Weselny chleb – karowaj (pol. korowaj) obowiązkowo kładziono w dzieży przykrytej chustkę. Sypano pod nią ziarno, by młoda rodzina żyła w szczęściu – tłumaczy muzealnik.

Poleską tradycją jest też wypiekanie „wielców”. To gałązki drzew (zazwyczaj jabłoni lub wiśni), które okręcano ciastem, zapiekano i dekorowano kwiatami. Takie symboliczne ozdoby wtykano w korowaj i owijano chustą. Wtedy do obrzędu dopuszczano mężczyzn – swat lub ojciec chrzestny zanosił chleb do komory, gdzie pieczywo trzymano aż do czasu podziału – dzielby.

Wtedy do obrzędu dopuszczano mężczyzn – swat lub ojciec chrzestny zanosił chleb do komory, gdzie pieczywo trzymano aż do czasu podziału – „dzielby”.

Po nocy poślubnej prześcieradło demonstrowano gościom

Gdy wszyscy goście zebrali się w chacie, panna młoda miała prawo trzy razy przejść po ławach i usiąść przy stole z panem młodym. Wtedy zapalano przed nimi dwie świece.

Dzielenie korowaju (dzielba) było apoteozą wesela. Wszyscy krewni zbierali się i po kolei gratulowali i życzyli szczęścia nowej rodzinie. A sterczące z chleba „wielce” rozdawano dzieciom.

Gdy pierwszy dzień wesela dochodził końca, zaczynały się oczepiny. Panna młoda była rytualnie wyprowadzana ze stanu panieńskiego i stawała się mężatką. Świekra (matka męża) zdejmowała z jej głowy wianek.

To także ona wiązała młodej na głowie białą chustkę. Po oczepinach dziewczyna stawała się żoną i kobietą. A wianek przymierzały wszystkie niezamężne dziewczęta – by wyjść za mąż.

Potem młodych prowadzono na noc do komory, a goście nie przerywali tańców, śpiewów i uczty. W pewnym momencie wieczoru młoda para znów pojawiała się w izbie. Nie byli to jednak nowożeńcy, a przebrani goście.

Prawdziwa młoda para wychodziła do gości dopiero drugiego dnia rano.

– Przyjęte było wynoszenie prześcieradła i demonstrowanie go gościom – tłumaczy Piatro Całka. Jeśli dziewczyna zachowała dziewictwo do ślubu, wesele trwało dalej. Gdy panience nie udało się ustrzec cnoty, to goście wstawali i w milczeniu wychodzili.

Wszystkie stroje ludowe i opisy obrzędów Wietkowskie Muzeum Sztuki Ludowej i Homelska Krajoznawcza Organizacja „Tałaka” zebrały na terenie Polesia. Dlatego przeprowadzane przez nich rekonstrukcje są unikalne, oparte na tradycjach tego regionu.

„Wesele Ciareszki” – czyli odrobinę erotyki na białoruskiej wsi

Hanna Waszczanka, pj/belsat.eu

Wiadomości