W Petersburgu ma zostać zamknięta jedyna szkoła z rozszerzonym programem nauczania języka polskiego. To szkoła nr 216 im. Adama Mickiewicza w Petersburgu, którą otwarto w 1991 r. Uważano ją za jedną z najlepszych w mieście. Teraz zostanie zlikwidowana, a uczniowie wysłani do sąsiednich szkół. Co będzie z nauczycielami – na razie nie wiadomo.
Dyrekcja nie udziela komentarzy. A byli nauczyciele i miejscowi politycy mówią, że winne sytuacji są złe stosunki pomiędzy Rosją a Polską. O szczegółach sprawy Roman Perl z Petersburga.
Wycieczka po polskich miejscach w Petersburgu dla uczniów szkoły nr 216. Zaczyna się przed pomnikiem Mickiewicza. 20 lat temu, kiedy popiersie dopiero ustanowiono, szkoła była jedną z najlepszych w mieście. I długą taką pozostawała.
– Cudowna szkoła. Jak w domu, przytulnie. Jakie wspaniałe święta tu się odbywają. Poznajemy kulturę słowiańską. Od 18 lat działa zespół ludowy – mówi Ludmiła Wołkowa, babcia jednej z uczennic.
Przyjeżdżali tu uczyć nauczyciele z Polski. Uczniowie jeździli do Gdańska, Warszawy i Krakowa. Poznawali kraj i kulturę.
– Z czasem sytuacja zaczęła się zmieniać, stosunki z Polską się pogorszyły. Polskość zaczęto usuwać ze szkoły – podkreśla Maksim Iwancow, b. nauczyciel geografii.
Wasilina Radajewa ukończyła ją kilka lat temu. Do dziś przychodzi porozmawiać z byłymi i obecnymi uczniami. I z nauczycielami. Bardzo zmartwiła się wieścią o zamknięciu szkoły.
– Nauczyciel zawsze starał się zaszczepić miłość do polskiej kultury i historii. To przecież odrębne państwo z własną historią. To bardzo ważne ją znać. Nie można odcinać możliwości uczenia się tego. To bardzo głupie – uważa Radajewa.
Ale to nie nagła decyzja. Już dawno nauka polskiego nie jest tu obowiązkowa. To zajęcia fakultatywne. A od 2014 zaprzestano naboru do 1 klas.
Nie do kamery, w szkole mówi się, że polski nie jest potrzebny dzieciom z Petersburga. Wcześniej się nim interesowały, a teraz nie. I nie ma sensu utrzymywać takiej szkoły.
Absolwenci, rodzice i byli nauczyciele się z tym nie zgadzają. Niektórzy uważają, że szkołę specjalnie doprowadzono do takiego stanu. I zadecydowano o tym daleko od Grafskiego Zaułka.
Według Wasiliny Radajewej jest to zapewne bardziej jakaś gra polityczna niż niechęć do uczenia tu dzieci.
– Słowo „polski” stało się synonimem słowa „wrogi”. Nie tylko „polski”, również „amerykański”, „europejski” itd. I to właśnie ta atmosfera, w której niszczy się to, co kojarzy się z wrogością, z wrogami, z tymi, którzy nie są z nami – uważa Maksim Rieznik, przewodniczący komisji ds. oświaty władz Petersburga
Uczniowie, którzy poszli na wycieczkę po polskich miejscach w Petersburgu, tą jesienią pójdą do innych szkół. Język, którego się uczyli, do niczego się im tam nie przyda. W Grafskim Zaułku zamyka się jedyną w Rosji szkołę, gdzie poznawano kulturę polską.
Roman Perl, jb/ belsat.eu