W niedzielę niespokojne wybory po miesiącach burzliwej i dziwnej kampanii


Za dwa dni Ukraińcy zweryfikują sondaże i pokażą, czy dadzą starej elicie żółtą, czy może już czerwoną kartkę. To będą wybory wyjątkowo trudne i ryzykowne dla Ukrainy.

Skończyła się kampania wyborcza. Jedna z dziwniejszych w historii Ukrainy. Do wyborów początkowo zgłosiło się 44 kandydatów. Niektórzy się wycofali i ostatecznie pozostało i tak rekordowe 39 kandydatur. Karty do głosowania będą potężnymi płachtami papieru. Po raz pierwszy pojawił się autentyczny “czarny koń”: polityczny naturszczyk, komik Wołodymyr Zełeński. Wprawdzie stoi za nim doświadczony w politycznych bojach oligarcha Ihor Kołomojski, ale i tak sukces Zełeńskiego jest fenomenem. Według sondaży wejdzie do drugiej tury i może zostać prezydentem.

Kampania była koncertem populizmu i czarnego, brutalnego PR. Oraz świętem cynicznej socjotechniki. A przecież to dopiero preludium. W niedzielę wybory, a po nich festiwal wzajemnych oskarżeń o fałszerstwa i manipulacje. I start nowej kampanii wyborczej, przed zaplanowaną na 21 kwietnia drugą turą.

Wybory to rewolucja

Na Ukrainie każde wybory prezydenckie oznaczają koniec epoki, gruntowne przemodelowanie państwa i wstrząs o rewolucyjnym charakterze. Tak było, kiedy odchodził Leonid Kuczma. Po 2004 r. dzięki „pomarańczowej rewolucji” do władzy doszła ekipa Wiktora Juszczenki i Julii Tymoszenko, by szybko się pokłócić. I stracić władzę na rzecz Wiktora Janukowycza.

Pięć lat temu, po „rewolucji godności” i ucieczce Janukowycza, wybory wygrał Petro Poroszenko biorąc na siebie wszystkie nadzieje z kijowskiego Majdanu. Dziś Poroszenko w podobny sposób bierze na siebie rozczarowanie pięcioma latami grzęznących, a czasami pozorowanych reform.

– Jego konkurentów zaś pcha do przodu nie tyle nadzieja na wielkie zmiany, co złość na rzeczywistość, że nie zmieniła się tak szybko na lepsze, jak tego oczekiwano – mówi Wołodymyr Fesenko, kijowski politolog i dodaje – Powstał ogromny elektorat negatywny i znaleźli się ludzie, którzy go zagospodarowali: Tymoszenko i Zełeński.

Od wczoraj nie wolno już publikować sondaży. Ostatni, wczorajszy sondaż Kijowskiego Międzynarodowego Instytutu Socjologii (KMIS) i Fundacji Inicjatyw Demokratycznych daje Wołodymyrowi Zełeńskiemu 27,6 proc. W sondażu druga jest Julia Tymoszenko z poparciem 18,2 proc., a obecny prezydent dopiero trzeci z poparciem 12,8 proc.

Sondaże na Ukrainie są mało wiarygodne i bywają elementem kampanii wyborczej. Ale od dawna pokazują niezmiennie trend utrzymującego się na wysokim poziomie poparcia dla Zełeńskiego. Jeśli tylko jego elektorat pójdzie na wybory (co wcale nie jest takie pewne, bo to przeważnie młodzi ludzie mało interesujący się polityką), to komik ma pewny udział w drugiej turze.

Zełeński odniósł sukces prowadząc najdziwniejszą kampanię w historii Ukrainy. Niewiele mówił, nie występował w programach na żywo, wywiadów udzielał sporadycznie. I to najczęściej wyreżyserowanych. Do końca nie wiadomo, jaki ma program i pomysł na prezydenturę. Kampanię robiła mu niesamowita popularność i zniechęcenie wielu Ukraińców starymi elitami politycznymi.

Zełeńskiego promuje cały czas należąca do oligarchy Ihora Kołomojskiego stacja „1+1”. Np. wczoraj pokazywała nowe odcinki serialu komediowego „Sługa narodu” z Zełeńskim w roli głównej. Ta niby niewinna komedia w rzeczywistości była długim klipem reklamującym świeżo upieczonego polityka. Występujący w niej polityk-amator, człowiek z ludu postawiony był w kontrze do starych, skorumpowanych wyjadaczy, przypominających Poroszenkę i Tymoszenko.

Zresztą obecny prezydent i jego konkurentka również prowadzili dziwną kampanię. Np. unikając debat telewizyjnych. Na debaty nie przychodzili i inni kandydaci. W studiach telewizyjnych stawiano więc zamiast nich manekiny z ich nazwiskami.

Tusz pod paznokciem

Największym zagrożeniem dla ukraińskiej demokracji jest chaos i atmosfera wzajemnych oskarżeń, jakie wybuchną już w poniedziałek rano po wyborach. Sztaby Tymoszenko, Zełeńskiego i innych kandydatów jeszcze w ostatnich dniach rozpuszczały wieści, że wybory będą fałszowane przez zwolenników prezydenta.

Ale tak naprawdę istnieje duże ryzyko manipulacji przez wszystkich uczestników prezydenckiego wyścigu. Po to m.in. zgłoszono tak wielu kandydatów. Większość z nich pełni rolę „technicznych”. Główni pretendenci: Poroszenko, Tymoszenko i Zełeński mają za plecami po kilku kandydatów “technicznych”. Ich rolą jest m.in. posiadanie odpowiedniej liczby obserwatorów w lokalach wyborczych i członków komisji. Stwarza to pole do nadużyć.

39 kandydatów i ogromne płachty papieru, jako karty do głosowania, a do tego tłum w komisjach wyborczych – w niedzielę będzie chaos i awantury. Źródło: youtube.com

Może się bowiem zdarzyć sytuacja, że ludzie powiązani z kandydatami technicznymi jednego z głównych pretendentów będą mieli absolutną większość, albo nawet całkowicie zdominują komisje wyborcze, zwłaszcza gdzieś na prowincji. I dlatego specjalistów od geografii wyborczej i mobilizacji lokalnych struktur (w przypadku prezydenta i Julii Tymoszenko bazujących na działaczach partyjnych) mają wszyscy trzej liczący się kandydaci.

Inne zagrożenie to awantury w komisjach w powyborczą noc i litanie oskarżeń o manipulacje zakłócające liczenie głosów. Już teraz ujawniane są przypadki (m.in. przez dziennikarzy gazety Lewyj Berih) zgłaszania nadmiernej ilości wyborców zameldowanych pod jednym adresem. Np. w jednym z mieszkań w Dnieprze zameldowanych jest…670 wyborców. Albo na listach pojawiają się wyborcy, którzy od dawna nie żyją.

Członkowie komisji wyborczych straszą się nawzajem, że będą dokładnie obserwować co się dzieje z kartami do głosowania. Krążą pogłoski, że kobiety-członkinie komisji będą miały ukryty pod długimi paznokciami tusz, którym po kryjomu będą dopisywać na kartach krzyżyki. W ten sposób powodując unieważnienie głosu (zaznaczony więcej niż jeden kandydat).

Podobne opowieści elektryzują i mają mobilizować Ukraińców przed wyborami. Choć już dziś wiadomo, że najliczniejszy będzie elektorat protestu i zniechęcenia wobec polityki w ogóle. Z tego elektoratu najwięcej wyborców zagłosuje pozostając w niedzielę w domach. A pewna jego część odda głos na Wołodymyra Zełeńskiego. Pytanie, jak liczna?

Michał Kacewicz/belsat.eu

Aktualności