W Jekaterynburgu skradziono tablice upamiętniające zabitych przez NKWD


“Ostatni adres” to akcja społeczna umieszczania na domach tabliczek z nazwiskami dawnych mieszkańców, którzy dostali się w tryby sowieckiej machiny represji.

Aktywiści w całej Rosji na wniosek krewnych represjonowanych i mieszkańców domu przykręcają na fasadzie niewielki metalowe tabliczki z imionami, nazwiskami i krótkimi opisami postaci. Akcja jest legalna, wydają na nią zgodę miejscowe władze. W Jekaterynburgu łącznie zniknęło osiem z 15 tabliczek.

Elena Szukajewa, koordynatorka akcji „Ostatni adres” w Jekaterynburgu uważa, że doszło do aktu zorganizowanego wandalizmu.

– W końcu konieczne było zabranie ze sobą drabiny i śrubokręta, czyli przygotowania się z wyprzedzeniem do tej akcji. Przede wszystkim jest to poważny cios dla osób starszych, które przez całe życie nie znały miejsca pochówku swoich krewnych i znalazły jedyny sposób na utrwalenie pamięci o nich – mówi cytowana przez Nową Gazietę.

Aktywiści zgłosili zaginięcie tablic na policję.

Do demontowania tablic poświęconych represjonowanych dochodzi też w majestacie prawa. Niedawno z dawnej siedziby NKWD w Twerze na wniosek lokalnej prokuratury zdjęto pamiątkowe tablice poświęcone obywatelom ZSRR i polskim wojskowym straconych w latach 30 i 40 ub.w. Śledczy stwierdzili, że w przypadku rosyjskiej tablicy zawisła ona na niewłaściwym budynku. Choć w rzeczywistości po wojnie zmieniła się tylko jego numeracja. W przypadku tablicy katyńskiej, mimo powszechnie znanych przekazów historycznych protokołów śledztwa, stwierdzono, że nie ma dowodów, że jakikolwiek polski wojskowy został tam rozstrzelany.

Wiadomości
Rosyjska państwowa TV entuzjastycznie o usunięciu tablicy katyńskiej w Twerze
2020.05.08 13:54

jb/belsat.eu wg Nowaja Gazieta

Aktualności