Uzbecy wybrali w niedzielę nowy parlament. Do startu w wyborach, które odbywały się pod hasłem “Nowy Uzbekistan, nowe wybory”, nie dopuszczono żadnego kandydata opozycyjnego ani niezależnego. Oficjalna frekwencja wyniosła 71 proc.
– Trzy lata temu Uzbekistan był zacofaną, postsowiecką dyktaturą, zamkniętym społeczeństwem zarządzanym wyjątkowo brutalnie i niekompetentnie. Przypuszcza się, że reżim gotował dysydentów żywcem, a z pewnością zmuszał mężczyzn, kobiety i dzieci do harowania przy zbiorach bawełny – pisze “Economist”.
Tygodnik przyznaje, że początkowo po śmierci Karimowa i objęciu władzy przez dotychczasowego premiera Mirzijojewa niewiele się zmieniło. Uzasadniając przyznanie Uzbekistanowi tytułu Kraju Roku, “Economist” zwraca uwagę na reformy, które ruszyły w 2018 r. Gazeta wylicza, że w znacznej mierze zerwano z praktyką pracy przymusowej, zamknięto cieszący się złą sławą obóz karny, pozwolono na wjazd do kraju zagranicznym dziennikarzom, otwarto więcej przejść granicznych, ograniczono korupcję.
Po podjęciu pewnych kroków w stronę zreformowania Uzbekistanu, m.in. w dziedzinie ochrony praw człowieka, system polityczny w kraju pozostaje “w znacznej mierze autorytarny” – oceniła organizacja Human Rights Watch w opublikowanym 16 grudnia raporcie. Organizacja podkreśla, że w Uzbekistanie jest niewiele pluralizmu politycznego, a struktury siłowe wciąż mają szerokie kompetencje; zwraca też uwagę na “tysiące więźniów politycznych”, tortury oraz brak wolnych mediów.
Obserwatorzy odnotowali, że w lutym wprowadzono pewne zmiany do kodeksu wyborczego, jednak reforma – jak oceniło OBWE – nie jest wystarczająca, by pozwolić wyborcom na dokonanie prawdziwego wyboru.
Według “Economista” reformy dotyczyły głównie gospodarki, a najważniejszą zmianą polityczną jest “zamykanie mniejszej liczby ludzi za ich opinie”, przy czym “życie dla części dziennikarzy i blogerów pozostaje ciężkie”. W artykule zaznaczono też, że zwykli Uzbecy również “czują się swobodnie, by szydzić z kampanii i narzekać na temat klasy politycznej bez obaw o porwanie w środku nocy”.
Władze w Taszkencie utrzymują, że Uzbekistan demokratyzuje się, ale w sposób ewolucyjny, a nie rewolucyjny. Przedstawiają niedzielne wybory jako “najaktywniejsze i najbardziej konkurencyjne” w historii – pisze “Economist”. To prawda, ponieważ poprzednie “udawane” wybory postawiły poprzeczkę niezwykle nisko – ocenia.
– Pomimo tego, że Uzbekistan jest daleki od demokracji – wszystkie partie popierają Mirzijojewa, a część krytyków pozostaje za kratkami – niektórzy kandydaci wystosowali pod adresem rządu delikatną krytykę, co wcześniej byłoby nie do pomyślenia – zaznacza wydanie.
W wyborach wzięło udział prawie 750 przedstawicieli pięciu partii “działających w politycznych granicach wyznaczonych przez rząd” – wskazuje HRW. Zgodnie z kodeksem wyborczym, co najmniej 30 proc. kandydatów każdej partii muszą stanowić kobiety. Do tej pory najwięcej mandatów w izbie miała Partia Liberalno-Demokratyczna Uzbekistanu, której kandydaci również startowali w tych wyborach. Jedyną partią, której przedstawiciele dotychczas nie zasiadali w parlamencie, jest Ekologiczny Ruch Uzbekistanu, opowiadający się za budową elektrowni atomowej w tym kraju.
Różnic między partiami nie zauważa wielu Uzbeków – pisze portal Voice of America. Według nich ugrupowania nie oferują nowych pomysłów ani rozwiązań i są jedynie “partiami potiomkinowskimi”, mającymi sprawiać wrażenie istnienia systemu wielopartyjnego.
Radio Wolna Europa ocenia, że wybory budzą więcej emocji, niż dotychczasowe głosowania, w których wszyscy kandydaci popierali Karimowa, a prezydent pewnego razu przyznał, że sam ma trudności z rozróżnieniem zarejestrowanych w wyborach partii.
Uzbecka Centralna Komisja Wyborcza poinformowała, że do głosowania uprawnionych było 20,5 mln ludzi. Wybierali oni 150 deputowanych, którzy zasiądą w Izbie Ustawodawczej. W wyborach mogli wziąć też udział Uzbecy mieszkający w innych krajach. Według oficjalnych danych za granicą żyje ok. 2,5 mln obywateli Uzbekistanu, w tym ok. 2 mln – w Rosji.
– Przed Uzbekistanem wciąż daleka droga, ale żaden inny kraj nie zrobił tak wiele w 2019 roku – podsumowuje “Economist”.
pj/belsat.eu wg PAP