Ukraiński prokurator tłumaczy dlaczego Ukraina sprowadzała w tajemnicy komponenty broni z Rosji


Jurij Łucenko złożył wyjaśnienia dotyczące afery w ukraińskim przemyśle zbrojeniowym, w którą zamieszani są ludzie z otoczenia prezydenta Poroszenki.

W wyniku skandalu, który wybuchł na Ukrainie wokół przemycanych z Rosji części zamiennych do sprzętu wojskowego, rosyjska Federalna Służba Bezpieczeństwa (FSB) zamknęła wszystkie “schematy” ich dostaw – wynika z wypowiedzi prokuratora generalnego Ukrainy Jurija Łucenki.

– Ukraińskie przeciwlotnicze pociski rakietowe średniego zasięgu nie mogłyby powstawać, gdyby przemysł obronny nie kupił według tych mechanizmów pewnej części niezbędnych elementów. Niestety, w zeszłym tygodniu FSB zamknęła wszystkie znane nam schematy dostaw – oświadczył w środę.

Afera, w którą według mediów zamieszani są współpracownicy prezydenta Petra Poroszenki, rozgrywa się na tle trwającej na Ukrainie kampanii przed zaplanowanymi na 31 marca wyborami prezydenckimi. Poroszenko ubiega się w nich o reelekcję.

Ukraińscy dziennikarze twierdzą, że przemycane z Rosji części sprzedawane były zakładom należącym do państwowego koncernu obronnego Ukroboronprom po zawyżonych cenach. W machinacjach tych miał uczestniczyć m.in. były partner biznesowy Poroszenki, zastępca sekretarza Rady Bezpieczeństwa Narodowego Ołeh Hładkowski oraz jego syn Ihor. Hładkowski ojciec został już zwolniony ze stanowiska.

Łucenko wystąpił w środę na posiedzeniu komisji parlamentarnej badającej rozkradanie majątku i sprzętu wojskowego w latach 1991-2017. Tłumaczył tam, że bez części zamiennych, które przemycane są z Rosji, Ukraina nie mogłaby produkować ważnego dla obronności państwa uzbrojenia.

– Innego sposobu działania dla przemysłu obronnego nie znam. Mówimy o sprawach, w których chodzi o unikalne detale, których proces produkcyjny nawet w Związku Radzieckim zajmował dziesiątki lat – dodał Łucenko.

Prokurator już wcześniej mówił, że wiadomo mu o przemycie części z Rosji, oraz ujawnił, iż zajmują się tym ukraińscy wolontariusze i przedsiębiorcy. Łucenko zaznaczył jednocześnie, że nie pochwala „bezczelnego wzbogacania się na takim biznesie”.

Według ustaleń dziennikarzy w latach 2015-2017 wartość zakupów części pochodzących m.in. z Rosji i dostarczanych przedsiębiorstwom Ukroboronpromu miała wynieść równowartość ponad 36 mln złotych.

Autorzy artykułów o tej sprawie twierdzą, że była ona znana nie tylko prokuraturze generalnej, ale także służbom podatkowym i prokuraturze wojskowej. Wiedziało o niej również Narodowe Biuro Antykorupcyjne (NABU).

Dziennikarze poinformowali ponadto, że gdy prowadzone przez organy ścigania postępowania zbliżały się do ustalenia, kto był najważniejszym beneficjentem tej afery, były one umarzane w zamian za łapówki. Ze zgromadzonych materiałów wynika, że wartość łapówek wahała się od 10 tys. do 20 tys. dol.

W reakcji na doniesienia w sprawie afery w Ukroboronpromie Poroszenko zapowiedział międzynarodowy audyt działalności koncernu oraz włączenie do rady nadzorczej tej firmy specjalistów z państw NATO. Poroszenko zapewnił też, że osoby zamieszane w ten proceder nie uciekną przed odpowiedzialnością i – jak mówił – „nie uratuje ich ani stanowisko, ani kontakty i nazwiska, ani dawna znajomość z prezydentem”.

jb/belsat.eu wg PAP

Aktualności