Ukraina: surogatki są wśród nas...


Gdy świat obiegło nagranie przedstawiające kilkadziesiąt urodzonych przez surogatki niemowląt, których biologiczni rodzice nie zdążyli odebrać przed pandemią, rozgrzała się dyskusja na temat macierzyństwa zastępczego na Ukrainie. Jego zwolennicy uważają, że problem spowodował brak dostosowania międzynarodowych procedur prawnych do sytuacji nadzwyczajnych. Jego przeciwników oburza zaś, że dzieci oczekują odbioru jak „towar” i ukraińskie podziemie macierzyństwa zastępczego realizuje zlecenia również dla obywateli krajów, w których ten proceder jest zakazany.

Liczba – nieznana

Nie wiadomo, ile dzieci rodzi się rocznie na Ukrainie w wyniku macierzyństwa zastępczego. Eksperci wskazują na co najmniej 5 tys. zawartych oficjalnie umów. Jednak dotyczy to tylko zarejestrowanych notarialnie przypadków. Prawdziwa liczba może być kilkukrotnie wyższa.

Większość zagranicznych placówek dyplomatycznych doskonale zdaje sobie sprawę z tego, w jakim celu ich obywatele odwiedzają Ukrainę. Przyjechali sami, a wracają przecież z dzieckiem.

– Zagraniczne matki z państw, gdzie macierzyństwo zastępcze jest nielegalne, po prostu przebywają na Ukrainie dostatecznie długo by uwiarygodnić, to, że same urodziły tu niemowlę – mówi w rozmowie z Biełsatem pracownica jednej z klinik reprodukcyjnych.

Kobieta prosi, by nie publikować jej imienia ani nazwy firmy. Szefostwo kliniki zabrania pracownikom udzielania wywiadów.

– Pandemia obnażyła tutejszą patologię. Najgorzej jest w niekontrolowanych przez państwo małych agencjach, które nie mają środków, żeby zatrudnić nagle cały sztab personelu do opieki nad dziećmi. Teoretycznie surogatka nie powinna ani razu karmić dziecka piersią, by nie wykształcił się u niej instynkt macierzyński. A ja znam surogatki, które zostały przekierowane do hosteli, gdzie mieszkają od kilku tygodni razem z niemowlętami! Czekają aż rodzice przekroczą granicę. W tym czasie nawiązała się silna więź. Nie wiem, jak poradzą sobie potem z oddaniem dziecka – martwi się.

Etyczne rozterki

Dodaje, że obserwując niemowlęta, które czekają na odbiór, zaczęła zastanawiać się nad swoją pracą z etycznego punktu widzenia. Kobieta obawia się, że mogą one cierpieć w przyszłości na traumę wczesnodziecięcą.

– Tu jest więcej pytań niż odpowiedzi. Tyle się teraz mówi o związku ciężarnej i dziecka jeszcze przed narodzeniem. Ono zna przecież głos i zapach surogatki. Jak niemowlę odczuwa nagłe przekazanie biologicznym, ale nieznanym, rodzicom? Co, jeżeli w przyszłości dziecko zechce poznać kobietę, która je wynosiła? Albo, jeśli rodzice biologiczni umrą przed odbiorem na koronawirusa? Przecież takie dziecko zostanie bezpaństwowcem, bo nie ma żadnego związku prawnego z Ukrainą. A gdy biologiczni rodzice okażą się zwyrodnialcami? Nie kontrolujemy przecież w żaden sposób dalszego życia tych dzieci – zastanawia się kobieta.

Wideo
Dzieci surogatek czekają na otwarcie granic Ukrainy
2020.05.15 08:54

Zdaniem pracowniczki kliniki reprodukcyjnej macierzyństwo zastępcze powinno być uregulowane prawnie, ale nie zakazane.

– Osoby krytykujące powinny wczuć się też w sytuację rodziców decydujących się na taki krok. Towarzyszę klientom podczas pierwszego USG. Robimy to przez Skype’a. Ci ludzie płaczą ze szczęścia. Po kilkanaście lat starali się o dziecko. To ich jedyna szansa na stworzenie pełnej rodziny. Odkładają na to pieniądze latami – mówi.

Dodaje, że na Ukrainę przyjeżdżają osoby, których nie stać na udział w oficjalnych programach reprodukcyjnych w ich krajach zamieszkania. W USA wynajęcie surogatki to koszt ok. 200 tys, dolarów, a na Ukrainie łączna cena oscyluje między 40 a 70 tys.

“Oferty pracy” – przez Viber

W grupach dla matek zastępczych w komunikatorze Viber co kilka minut zjawiają się nowe propozycje pracy. Wymagany wiek to od 20 do 39 lat. Kobieta musi być zdrowa, bez nałogów, i nie mieć za sobą więcej niż 4 porodów. Agencje reprodukcyjne oferują matkom zastępczym średnio od 11 do 20 tysięcy dolarów, dodatkowe 2-3 tys. w przypadku ciąży bliźniaczych, 1,5-3 tys. przy konieczności przeprowadzenia cesarskiego cięcia. Uwzględnia się też 200-300 dolarów za „redukcję niepotrzebnych zarodków” w przypadku ciąż mnogich, jeśli biologiczni rodzice nie życzą sobie więcej dzieci. Zapewniają mieszkanie od 28. tygodnia ciąży, niańkę dla czekających w domu dzieci surogatki, a nawet jednorazowy zakup ubrań ciążowych.

Pomiędzy kolejnymi ofertami trwają rozmowy surogatek. Internet to ich bezpieczna przestrzeń, gdzie dzielą się poradami, obawami i żalą na problemy. A te zdarzają się często.

– Gdy po porodzie miałam krwawienia i dwa tygodnie leżałam na kroplówce, agencja nie okazała mi żadnego wsparcia. Byłam już po prostu wykorzystanym materiałem – pisze na przykład jedna z surogatek.

W ofertach zaznaczone są też “rekompensaty za ryzyko”, czyli średnio 500- 1,6 tys. dolarów w przypadku ciąży pozamacicznej, 500-1 tys. za utratę szyjki macicy, 3-6 tys. dolarów za utratę całej macicy. Jednak rzadko uwzględniają one wszystkie możliwe problemy kobiety w połogu.

Dziecko jest wszystkim, surogatka – niczym?

Ze słów surogatek wynika, że firmy często starają się uniknąć wypłat odszkodowań.

– Gdy okazało się, że ciąża jest zagrożona, kurator z agencji powiedział, że to moja wina, bo – ich zdaniem- zanadto się przemęczałam. I jeśli poronię, to nie dadzą mi żadnego honorarium – relacjonuje surogatka o imieniu Natalia.

Jedna z agencji podaje odszkodowanie w wypadku śmierci surogatki: dokładnie 11 600 dolarów.

– W mojej agencji usłyszałam, że podczas porodu, lekarze będą przede wszystkim ratować dziecko, bo za nie już zapłacono – a ja jestem nikim – opowiada surogatka Ola.

W internecie kwitnie też handel komórek jajowych (1-2 tys. dolarów). Dawczyni powinna mieć powyżej 160 cm wzrostu i dodatni współczynnik RH. Największy popyt jest na niebieskookie blondynki, choć niektóre agencje zaznaczają, że przyjmą też drobne brunetki dla klientów z Azji.

Jedna z surogatek pisze o swojej znajomej z Odessy, która oddawała komórki jajowe co miesiąc i umarła na raka jajników. Trwa dyskusja czy donorstwo ma długofalowy wpływ na zdrowie.

– Ja byłam donorem ponad 10 razy i wszystko ok – pisze kolejna dziewczyna, narażając się na grad wiadomości, że zniszczy sobie jajniki, a te przecież “mogą być jeszcze potrzebne do rodzenia dzieci”.

Pomocna “Siła Matek”

Sprzedaż komórek jajowych w Europie jest ściśle regulowana. Oddaje się jednorazowo od 8 do 20 komórek. Jednak na Ukrainie, wiele klinik nie przestrzega żadnych norm.

– Pobrali mi naraz 44 komórki jajowe. Mój ginekolog złapał się potem za głowę. Jednak w klinice nikt się nawet nie zająknął, że to za dużo. Spuchł mi po tym brzuch jakbym była w ciąży, zaczęłam strasznie gorączkować. Odessano mi 5 litrów płynów. Agencja wypisała mnie ze szpitala, bym umierała w domu. Żadnego odszkodowania nie było – pisze kolejna kobieta.

Switłana Burkowska, szefowa organizacji Siła Matek, która wspiera surogatki w egzekwowaniu ich praw, mówi Biełsatowi, że podstawowym problemem jest to, że nie wszystkie agencje podpisują notarialną umowę z uwzględnieniem odszkodowań. Poza tym, w ukraińskim prawie brakuje zapisów o odpowiedzialności karnej za nadużycia w tym sektorze.

– Surogatki obawiają się oskarżeń o handel dziećmi. To zapewnia bezkarność oszustom – stwierdza ekspertka.

Zauważa też, że wiele z nich pochodzi z objętych konfliktem zbrojnym terenów wschodniej Ukrainy, a kobietami w tak trudnej sytuacji życiowej łatwiej manipulować.

Burkowska wyjaśnia, że dla klientów z państw takich jak Polska, surogatki wyjeżdżają zwykle za granicę. Poród odbywa się wtedy kraju europejskim, gdzie macierzyństwo zastępcze jest legalne.

– Wspieramy właśnie dziewczynę, która od trzech miesięcy nie może wyjechać z Czech przez zamknięcie granic, a pośrednik nie chce się z nią rozliczyć. Boi się zwrócić po pomoc do ukraińskiej ambasady, bo biologiczni rodzice są z Niemiec, gdzie zastępcze macierzyństwo jest zakazane – opowiada ekspertka.

Dodaje także, że zna co najmniej kilkanaście surogatek, które utknęły obecnie w Europie.

“Noszenie dziecka nie jest przestępstwem. Przestępstwem jest zarabianie na kobietach”

Moralność całego procederu jest przedmiotem dyskusji, jednak skupia się ona głównie na roli zastępczych matek.

– Surogatki są wokół nas. Jeśli ktoś myśli, że można zakazać tego procederu równie łatwo, jak zabronić ludziom wychodzenia z domu podczas kwarantanny, to się myli.

Noszenie cudzego dziecka nie jest przestępstwem. Przestępstwem jest zarabianie na tych kobietach. Na Ukrainie debata ogranicza się do tego, czy kobieta, która oddaje swoje łono innym, robi coś złego. Dlaczego nie mówi się o pośredniku, który szuka dla niej klientów, pobierając za to gigantyczny procent? Dlaczego nie dyskutuje się o postawach mężczyzn, którzy wysyłają swoje żony do takiej pracy? – pisze dziennikarka Sofija Koczmar-Tymoszenko, która zajmuje się tematem macierzyństwa zastępczego.

Wiadomości
Już 70 dzieci surogatek czeka na otwarcie granic Ukrainy
2020.05.23 08:30

– Drodzy rodzice, jeśli nie możecie przekroczyć granicy i przyjechać na Ukrainę, by odebrać teraz swoje dziecko, nie traćcie nadziei. Niektóre kraje już nawiązały współpracę ze swoimi obywatelami i rozpoczęły procedurę prawną – informuje klinika Biotex pod filmikiem z niemowlętami oczekującymi na rodziców nie mogących przekroczyć granicy.

1 czerwca rzeczniczka praw człowieka Ukrainy, Ludmyła Denisowa, poinformowała, że MSZ w Kijowie wydało pozwolenia 79 obcokrajowcom na przyjazd w celu odebrania dzieci urodzonych przez surogatki. Jej zdaniem konieczne jest stworzenie aktu prawnego, który kompleksowo obejmie kwestie standardów pracy klinik oraz praw wszystkich uczestników tego procesu.

Głos zabrał również rzecznik praw dziecka, Mykoła Kułeba, który stwierdził, macierzyństwo zastępcze nie powinno być dostępne dla obcokrajowców. Obecnie min. 80% zamówień na Ukrainie jest realizowanych dla klientów zagranicznych.

– Są tu dzieci z Ameryki, Włoch, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii, Chin, Francji, Niemiec, Bułgarii, Rumunii, Austrii, Meksyku i Portugalii – wylicza pracowniczka Biotex na video.

Według ukraińskiego prawa rodzicami dziecka, które urodzi surogatka, może zostać jedynie heteroseksualne małżeństwo posiadające medyczne dokumenty potwierdzające, że nie może mieć własnych dzieci. Dziecko musi mieć genetyczne pokrewieństwo z przynajmniej jednym rodzicem. Nie wiadomo na ile prawo jest przestrzegane.

– Zastępcze macierzyństwo ma na celu zaspokojenie interesów klienta, który kupuje drogi produkt – dziecko. Reklamy zastępczego macierzyństwa krzyczą nam o szczęśliwych rodzicach, ale nie mówią o tym, co tak naprawdę kryje się za tym pięknym obrazkiem. Są przypadki rodzin fikcyjnych, a wśród rodziców można znaleźć zarówno pary homoseksualne, jak i gwałcicieli – napisał na Facebooku rzecznik praw dziecka.

Wiadomości
Ukraińscy biskupi potępili sprzedaż noworodków
2020.05.15 09:39

Monika Andruszewska, belsat.eu/pl

Aktualności