Nikt nie wierzył, że w Starych Wasiliszkach znów zabrzmią jedne z najstarszych organów na Białorusi. Zagrały, ale to dopiero początek przywracania barokowego instrumentu białoruskiej świątyni.
Kręte schody starego kościoła prowadzą nas na chór. Podobny balkon nad wejściem jest w prawie każdej katolickiej świątyni i to stąd roztacza się najlepszy widok na piękno ołtarzy, złocone obrazy i rzeźbione postaci świętych.
Gdy opiekun świątyni pan Tomasz włączył światło, przed oczami roztoczyła się bajeczna kraina: prawdziwa jaskinia pośrodku kościoła. Taki ołtarz, nazywany „Grotą Chrystusa”, na Białorusi można zobaczyć jedynie w Starych Wasiliszkach.
Trudno oderwać oczy od takiego obrazka. Zmusił mnie do tego pan Tomasz krzątający się przy organach. By usłyszeć ich dźwięk, trzeba jak w dawnych czasach wpompować powietrze skórzanym miechem. Czasem podczas mszy zajmowali się tym dwaj ludzie, w czasie gdy organista akompaniował liturgii.
Organy nazywane są królem instrumentów muzycznych. Dziś, gdy muzyka płynie zewsząd: gra w głośnikach busa (tzw. marszrutki), zrywa dach na koncertach rockowych, czy przenosi do innej rzeczywistości płynąc ze słuchawek, trudno sobie wyobrazić, czym organy były dla ludzi z maleńkich wiosek, którzy jeszcze nie znali radia.
Czytajcie również:
Gdy palce organisty spokojnie kładły się na klawiszach, każdy dźwięk potężnie i spokojnie wznosił się nad człowiekiem i wraz z jego modlitwami, smutkami i radościami leciał pod niebiosa. Dzięki grupie hojnych entuzjastów, mieliśmy dziś możliwość usłyszeć, jak dwieście lat temu brzmiały prawdziwe barokowe organy.
Organy w Starych Wasiliszkach milczały ponad 50 lat. W roku 1958, gdy kościół był zamknięty, a władze planowały przekształcić go w muzeum lub magazyn, do świątyni włamało się kilku wychowanków pobliskiego Domu Dziecka. Czterej chłopcy wyłamali okno i dobrali się do instrumentu.
– Wszystkie rury były pogięte, połamane. Chłopi usłyszeli, że coś stuka. Złapali tych chłopaków. Ci chłopcy mieli po 13-15 lat. Pytali się ich, dlaczego uszkodzili organy? A oni mówią: – Mówili nam, że organy mają złoty głos, złota szukaliśmy – opowiada pan Tomasz.
Nikt nie wierzył, że instrument może znów przemówić. Podjęcie się renowacji było bardzo ryzykowną decyzją. Na przygodę zdecydowała się pani Tacciana Biembiel, historyk sztuki i członek Rady Opiekuńczej Domu-Muzeum Czesława Niemena.
– Gdy po raz pierwszy trafiłam na chór kościoła i zobaczyłam organy w tym żałosnym stanie, wyglądały jak okaleczony człowiek. I od razu poczułam: trzeba to zmienić. Byłam w pełni przekonana. Powiedziano nam, że sprawa jest beznadziejna. Jeśli chcecie, zbierajcie na nowe elektryczne organy, wstawcie je w stary korpus i będzie dobrze. Ale to zupełnie nie to – tłumaczy pani Tacciana.
Grupą przyjaciół zbierali grosz do grosza, aż uzbierali 2 tysiące euro na zadatek dla rzemieślników. Renowacji instrumentu podjęli się dwaj specjaliści z Moskwy – Dmitrij Łotow i Władysław Jodis. Mistrzowie zaczęli pracę, nie dając gwarancji, że organy przemówią.
– Cały czas czułam dyskomfort: gdyby nie zagrały – szkoda straconych sił i środków, a jeżeli zabrzmią, to skąd zbierzemy pieniążki za robociznę? Ale czułam, że trzeba to robić i że z Bożą pomocą stanie się cud. A dźwięk organów w ubiegłą sobotę był naprawdę cudowny. I wierzę, że znajdziemy resztę, choć suma jest niemała – mówi Tacciana Biembiel.
Do tego czasu konserwatorzy naprawili trzy rejestry z dziesięciu. Jest to jedna trzecia pracy, która pozwala jednak na granie pełnowartościowej muzyki. W wersji ostatecznej powinno być olbrzymie bogactwo tonów. Ostatnie rejestry specjaliści obiecali skończyć zimą, a pracują, wierząc, że dostaną za to zapłatę. Ostateczna suma, jakiej potrzeba do opłacenia ich pracy, to 10 tysięcy euro.
Przez ponad dwa wieki organy w Starych Wasiliszkach były świadkami różnych epok i wojen. Były przenoszone z kościoła do kościoła. Ich klawiszy dotykały ręce wielu osób, grających melodie modlitwy i nadziei.
Ciekawym faktem jest, że ponad 50 lat temu organy te remontował ojciec znanego na całym świecie muzyka Czesława Niemena, Antoni Wydrzycki. Na jednej z piszczałek zachował się nawet jego podpis. Tata Cześka, jak nazywa piosenkarza dobrze go pamiętający pan Tomasz, na organach nie grał, ale potrafił naprawiać i stroić instrumenty oraz śpiewał w przykościelnym chórze.
To właśnie w tym kościele w Starych Wasiliszkach Czesław Niemen został ochrzczony, o czym świadczy tablica pamiątkowa na ścianach świątyni. Pan Tomasz wspomina, że między sobą Cześka nazywali „Churchelem” – „roztrzepańcem”. Ulubionym instrumentem Niemena u szczytu kariery były właśnie organy elektryczne. To co pokochamy w dzieciństwie, pozostaje na całe życie – nie trudno więc zgadnąć, że to właśnie organy ze Starych Wasiliszek wpłynęły los światowej sławy muzyka.
Organizatorzy zbiórki środków na renowację zabytkowych organów rozpoczną niebawem zbiórkę w Internecie. Do tego czasu osoby chcące pomóc mogą zwracać się do pani Tacciany Biembiel telefonicznie (+375 29 616 38 01) i mailowo (tbembel@gmai.com.)
Zobaczcie wszystkie zdjęcia autorstwa Wasila Małczanawa:
Paulina Walisz, PJ/ belsat.eu