Szwajcarzy boją się rosyjskich dywersantów, a Czesi agentów Moskwy


Strach przed rosyjskimi działaniami hybrydowym rośnie nawet w krajach, które uważały, że leżą daleko od strefy zainteresowań Moskwy. Okazuje się, że rosyjski specnaz trenuje w Alpach.

Brytyjczycy uświadomili sobie, że ludzie Putina mogą atakować na ich terytorium po próbie zabójstwa rodziny Skripalów. Holendrzy odkryli dwa miesiące temu, że agenci rosyjskiego wywiadu próbowali się włamać w Hadze do siedziby organizacji walczącej z bronią chemiczną. O skali działań rosyjskiej agentury nie trzeba przekonywać mieszkańców krajów nadbałtyckich, Polski, czy krajów bałkańskich. O Ukrainie nie wspominając.

Ale np. Czechy czy Szwajcaria były do tej pory mocno neutralne. W obu państwach osiedliła się już dawno dość liczna, rosyjska diaspora. Głównie zamożni biznesmeni sporo inwestujący w nieruchomości, banki i dobra luksusowe. Czesi i Szwajcarzy zaczęli się niepokoić, kiedy odkryli, że rosyjscy specnazowcy przyjeżdżają w Alpy na szkolenia, a oligarchowie z Moskwy kupują w Pradze firmy.

Specnaz wAlpach

Szwajcarska gazeta „Blick” opisała, jak w ciągu ostatnich lat w Zurychu, Lugano i Bernie powstawały rosyjskie szkoły sportów walki i kluby miłośników alpejskiego survivalu. W Szwajcarii działają szkoły rosyjskiej sztuki walki nazywanej „System” (Sistiema ROSS, czyli Rosyjski Rodzimy System Samoobrony). Tę stosunkowo nową sztukę walki opatentował w 1995 r. Aleksander Retiuńskich. Styl walki wręcz rozwinął się w rosyjskich wojskach specjalnych (popularny specnaz) i jest uznawany za jeden z najbardziej efektywnych, zwłaszcza przeciw fizycznie większym i silniejszym przeciwnikom.

Denis Riauzow (po prawej) prowadzi szkolenia w całej Europie, np. dla węgierskich nacjonalistów. Źródło:psa-vba.blogspot.com

Do szwajcarskich szkół „sistiemy” zapisują się chętnie ochroniarze mieszkających w Alpach rosyjskich miliarderów. Ale na trwające po kilka tygodni „seminaria” przyjeżdżają do nich instruktorzy i uczniowie z Rosji. Oficjalnie ćwiczą walkę, chodzą po górach. Według szwajcarskich mediów wielu z nich to po prostu operatorzy najbardziej elitarnych, rosyjskich jednostek specjalnych. Szwajcarskiemu kontrwywiadowi NDB udało się nagrać z ukrytej kamery szkolenie Rosjan. Okazało się, że „seminarzyści” ćwiczą współdziałania w grupach w czasie masowych zamieszek, albo przejmowanie kontroli nad miastem.

– W czasach zimnej wojny I Zarząd Główny KGB oraz GRU również werbowały młodych lewicowców i ludzi z rosyjskiej diaspory, których przygotowywano do odegrania ważnej roli dywersantów i destabilizacji państw NATO – mówi Andriej Sołdatow, rosyjski ekspert od służb specjalnych. – Dziś te działania są bardziej rozproszone i powiązane z rosyjskim biznesem na Zachodzie, a nie z ideologią.

Formalnie nadzór nad szkołami w Szwajcarii (i prawdopodobnie w innych państwach Europy) sprawuje holding „Wołk” (wilk, przyp. red.) zrzeszający firmy ochroniarskie z Rosji. Jeden z szefów i instruktorów „Wołka”, Denis Riauzow regularnie prowadzi szkolenia w Zurychu. Riauzow był żołnierzem specnazu. Figuruje również na amerykańskiej liście sankcji personalnych, za działania na wschodzie Ukrainy. Główny szef holdingu „Wołk”, Giennadij Nikułow również jest na liście sankcji i ma powiązania z rosyjską armią. W szwajcarskich szkołach ćwiczą pochodzący z rosyjskojęzycznej emigracji młodzi ludzie. Zdaniem szwajcarskich mediów, instruktorzy prowadzą wśród nich werbunek. Poszukują młodych ludzi dobrze zakorzenionych na Zachodzie. Podczas piłkarskiego turnieju Euro 2016 we Francji w Marsylii wybuchły zamieszki z udziałem rosyjskich chuliganów. Wtedy zadymiarze musieli przyjechać z Rosji. Tym razem chodzi o to, by byli już na miejscu i czekali w gotowości.

Niepokój w Pradze

Czechy uchodziły do tej pory za kraj, który trzymał się z daleka od aktywnej polityki wobec Rosji. Owszem, razem z partnerami z UE i NATO Praga potępiała agresywne działania Rosji, ale też nie wychylała się nigdy przed szereg. Prezydent Milosz Zeman ma opinię niefrasobliwego putinofila, który nie kryje się z pochwałami wobec kremlowskiego przywódcy. W Czechach działa bardzo silny, rosyjski biznes. Kraj jest również zależny od dostaw rosyjskiego gazu. Za polityka raczej spolegliwego wobec Rosji uznawany jest również premier Andrej Babisz.

Źródło:euobserver.com
Czeski prezydent Milosz Zeman nigdy nie krył sympatii do Władimira Putina. Źródło: euobserver.com

Mimo to w opublikowanym wczoraj dorocznym raporcie czeskiej Służby Bezpieczeństwa i Informacji (kontrwywiad) na pierwszym miejscu listy zagrożeń dla Czech wymieniona jest Rosja. Jest dla Czech groźniejsza od terroryzmu, czy zorganizowanej przestępczości oraz ekstremistów. Czeski kontrwywiad wskazuje konkretne zagrożenia i oskarża Moskwę o cyberataki na czeską infrastrukturę. W ubiegłym roku doszło m.in. do włamania do skrzynek pocztowych 15o czeskich dyplomatów.

– Raport potwierdza to, o czym ostrzegaliśmy od dawna: Czechy są na linii frontu i są tak samo narażone na rosyjską agresję jak np. Estonia, czy Litwa – mówi Jakub Janda, czeski ekspert i szef programu Kremlin Watch zajmujący się rosyjską propagandą. – W Czechach bronią Moskwy jest biznes i propaganda.

Wg. raportu stał za tym rosyjski wywiad cywilny lub wojskowy. W raporcie mowa również o agresji hybrydowej, której celem jest osłabienie NATO i UE. Chodzi m.in. o przejmowanie przez rosyjski biznes czeskich firm kluczowych dla różnych sektorów gospodarki oraz kampanie dezinformacyjne w interesie Moskwy. Raport mówi również o nadmiernie dużej liczebności personelu rosyjskie ambasady w Pradze. Zdaniem czeskiego kontrwywiadu oczywiste jest, że część dyplomatów prowadzi działania wywiadowcze. Czeskie media zauważają, że to pierwsze, tak mocne słowa oskarżające Rosję. Ale nie pozostawiają złudzeń, że to jeszcze za mało, by obudzić polityków uwikłanych często w interesy z rosyjskimi koncernami.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Aktualności