Kilkadziesiąt osób protestowało wczoraj w Czerniowcach przed budynkiem, w którym przebywał zakażony koronawirusem mężczyzna. Ludzie żądali wywiezienia z bloku jego żony. Dla jej bezpieczeństwa kobietę zabrało z domu pogotowie.
– Zabraliśmy kobietę. Jest zestresowana i zmęczona. Zgodziła się, by pojechać z nami. Zabrali ją pracownicy pogotowia. Podkreślam, że nie ma ku temu żadnych medycznych wskazań. Nie stanowi zagrożenia – powiedziała wicedyrektor departamentu ochrony zdrowia obwodu czerniowieckiego Marija Poliszczuk, cytowana przez telewizję Hromadske.
Agencja Interfax-Ukraina podała wcześniej, że u żony zakażonego nie zaobserwowano dotąd żadnych objawów choroby.
Przedstawicielka władz mówiła też, że mieszkańcy budynku domagali się przeprowadzenia dezynfekcji klatki schodowej bloku, w którym mieszka małżeństwo.
– Nie było podstaw do dezynfekcji. Na klatce przeprowadzono dezynfekcję, bo ludzie krzyczeli – dodała Poliszczuk.
Podkreśliła również, że ze względu na bezpieczeństwo kobiety nie ujawni, dokąd została ona przewieziona. Hromadske podaje, że żona zakażonego przebywa na obserwacji w szpitalu.
Zainfekowany mężczyzna podróżował po Włoszech razem z żoną. Z Włoch przyleciał do Rumunii, a następnie samochodem przyjechał na Ukrainę. Podczas przekraczania granicy z Ukrainą małżeństwu zmierzono temperaturę, jednak nie była ona podwyższona – poinformowały władze obwodu czerniowieckiego. Po powrocie oboje poddali się izolacji w domu, a po dwóch dniach, 28 lutego, u mężczyzny zaobserwowano objawy zakażenia. Następnego dnia został przewieziony specjalną karetką do szpitala. Jak powiedział Laszko, z chorym mogło kontaktować się ok. 10 osób.
Incydent w Czerniowcach to kolejny protest związany z lękiem przed zarażeniem. Pod koniec lutego w miasteczku Nowe Sanżary w obwodzie połtawskim mieszkańcy zablokowali drogę i starli się z Gwardią Narodową sprzeciwiając się przewiezieniu do tamtejszego ośrodka medycznego MSW Ukraińców ewakuowanych z Chin.
cez/belsat.eu wg PAP, inf. wł.