Rozgniewany lud idzie zburzyć mury

Kiedy słychać “Mury” po białorusku, a Białorusini stoją w kilometrowych kolejkach, by poprzeć swoich kandydatów na prezydenta, to znaczy, że Alaksandr Łukaszenka ma przeciw sobie gniew ludu. Władza nie potrafi już zagospodarować tych emocji.

Wyznaczone na 9 sierpnia wybory prezydenckie na Białorusi miały być prostą, szybką operacją „sukcesja” w wykonaniu Alaksandra Łukaszenki. W odróżnieniu od swojego kolegi i patrona ze wschodu, Władimira Putina, Łukaszence nie przeszkodziła pandemia. Putin przełożył referendum konstytucyjne, które ma mu otworzyć drogę do sukcesji władzy z powodu koronawirusa.

Białoruski prezydent nie miał takich dylematów. „Co tam, koronawirus, nie widać go, to nie ma” – tak brzmi przecież motto prezydenta na czas pandemii. Wyznaczone w szczycie sezonu wakacyjnego wybory miały być niezakłóconym niczym rytuałem. Ale nie będą. Z powodu tego, co Łukaszenka od początku ignorował: pandemii i jej skutków. I z powodu czegoś, co lekceważył od lat: narastającego gniewu białoruskiego ludu.

Wiadomości
Kozy: nowa „terapia antywirusowa” od Łukaszenki
2020.04.04 08:19

Mury runą

Koronawirus, a właściwie niespójna, albo zwyczajnie głupia polityka władzy, jedynie aktywizowały gromadzone przez lata pokłady wściekłości. Jak są głębokie widać, było przedwczoraj i wczoraj w: Grodnie, Homlu, Pińsku, Mińsku, Mohylewie i dziesiątkach innych miejscowości, gdzie tłumy stały w kolejkach by złożyć podpis pod kandydaturą Swiatłany Cichanouskiej (jej mąż Siarhiej ma zakaz kandydowania i został aresztowany), Waleryja Capkały, czy Wiktara Babaryki.

Każdy z nich na swój sposób, jest kandydatem gniewu i protestu.

Gniewu ludu, znużenia elit, zmęczenia zaczątków klasy średniej, depresji biurokracji. To nie oni wykreowali jednak wściekłość i protest przeciw władzy, a raczej bunt i zmęczenie dało takich właśnie kandydatów.

Wiadomości
Białoruś: ogromne kolejki na zbiórkach podpisów pod kandydaturami konkurentów Łukaszenki
2020.05.31 17:06

Być może na etapie przygotowań do wyborów władza będzie próbować zarządzać emocjami Białorusinów. Czy to za pomocą manipulacji, albo ustawiania samych kandydatów, lub fałszerstw wyborczych, propagandy, czy wreszcie przemocy. Jednak od personaliów ważniejsze są tutaj tendencje i trend. A ten jest taki, że w emocjach zaczyna dominować gniew, a nie oczekiwanie stabilizacji i spokoju. Nie „moja chata z kraja”, a „zróbmy porządek w domu”.

Zwolennicy Cichanouskich już śpiewają białoruską wersję „Murów” Jacka Kaczmarskiego. Jako pierwszy zaśpiewał ją zresztą sam niedoszły kandydat…

I to są emocje, którymi Łukaszenka zarządzać nie potrafi. Rządził ćwierć wieku dzięki zapewnianiu błogiego poczucia spokoju i złudnego bezpieczeństwa. Choć do władzy wyniósł go taki sam gniew, jaki napędza dziś Cichanouskiego i innych.

Trybuni ludowi – z sowchozu i z internetu

Dwadzieścia siedem lat temu niespełna czterdziestoletni, wąsaty przedstawiciel średniego szczebla post-radzieckiej nomenklatury przemierzał Białoruś wzdłuż i wszerz. Najpierw w dresie, wołgą. Potem w niedopasowanym, malinowym garniturze, mercedesem. Na rynkach małych mieścin, na zabłoconych placach upadających kołchozów, w domach kultury, albo rejonowych bibliotekach krzyczał i ciskał gromy na ówczesną władzę.

Mówił prostym, zrozumiałym dla każdego językiem o korupcji, o bałaganie, o tym, że spasionych aparatczyków, jacy zostali w spadku po Związku Radzieckim, należy pognać w Himalaje. Nikt nie znał wtedy Łukaszenki, prowincjusza ze Szkłowa. Politycy ówczesnej elity szybko zaczęli się go bać. Był uosobieniem gniewu ludu zmęczonego biedą, korupcją i bandytyzmem. Ten gniew dał mu wtedy władzę, której nie oddał do tej pory.

Z czasem Łukaszenka zapomniał o emocjach, które mu dały władzę i zaczął je zaciekle zwalczać. Ale one wróciły. Tym razem skierowane przeciw niemu.

Opinie
Władzom Białorusi pogrożono… kapciem
2020.06.01 17:16

Siarhiej Cichanouski również wyskoczył jak Filip z konopi. Nie jest z szeregów starej opozycji, zawodowo walczącej z Łukaszenką od lat 90. Ani z kolejnych, „młodych” generacji straconych szans – z rewolucji dżinsowej, z protestów na Placu Październikowym, z buntu przedsiębiorców.

Nie, on jest z internetu. Wideoblog pt. „Kraj do życia” prowadzi stosunkowo od niedawna, bo nieco od ponad roku. Zaczynał od pokazywania absurdów białoruskiego życia: biurokracji, prawa ograniczającego swobodę, korupcji, niekompetencji władz itd.

W końcu zaczął mówić buntownicze herezje: Białoruś nie nadaje się do życia.

Prosto, jasno i konkretnie

Cichanouski ma bardzo przydatny w polityce dar. Mówi prosto, jasno i konkretnie. Zupełnie, jak Łukaszenka na początku lat 90. Kiedy mówi o relacjach z Rosją, mówi wprost, że to żadna integracja, a aneksja. Na tle przemawiającego „nomenklaturowym”, zawoalowanym w biurokratyczne eufemizmy języka dzisiejszego Łukaszenki, to nowość.

Słuszna postura, bluza z napisem „Kraj do życia” i tubalny głos, spokojnie, ale stanowczo „jadący” po łukaszenkowskim modelu państwa stały się jego znakiem firmowym. I dały mu ogromną, internetową popularność. Po sto kilkadziesiąt, albo i dwieście – czterysta tysięcy odsłon na YouTube. W skali dziesięciomilionowej Białorusi to bardzo dużo. Na tyle dużo, by zauważyła go władza i jej zbrojne ramię. Zwłaszcza, kiedy Cichanouski postanowił kandydować na prezydenta przeciw Łukaszence. Władza natychmiast go zablokowała. W ostatnią sobotę bloger znowu znalazł się w areszcie. Zamiast niego, kandyduje jego żona, Swiatłana.

Wiadomości
Cichanouski nowym więźniem politycznym. Chciał być prezydentem Białorusi
2020.06.01 15:28

 

Różne oblicza buntu

O tym, jak wielkie są emocje świadczą kolejki do podpisów, czy wywieszane w białoruskich miastach kapcie – symbol walki z Łukaszenką (kapciem rozgniata się karalucha, którym dla zwolenników blogera jest prezydent). Paradoksalnie, wywodzący się z nomenklatury i elity Wiktar Babaryka czy Walery Capkała również pokazują bunt i gniew. Tylko, że inne jego oblicze. Być może ci dwaj kandydaci są częścią jakiejś gry Łukaszenki. Być może Rosji. Ale i tak ludzie, którzy ich popierają występują przeciw Łukaszence. Tylko może mniej radykalnie niż zwolennicy Cichanouskiego.

Wiadomości
Białoruskie wybory: Systemowi reformatorzy kontra Łukaszenka
2020.05.27 08:49

Nawet, jeśli Łukaszenka wystraszony entuzjazmem, z jakim Białorusini popierają swoich kandydatów już na etapie zbierania podpisów, nie pozwoli Cichanouskiej, Babaryce i Capkale startować w wyborach, to wypuszczone na ulice emocje już nie znikną. Nawarstwiały się latami. Podgrzał je kryzys gospodarczy.

Pandemia koronawirusa, a wcześniej szarpanie z Rosją o resztki niezależności obnażyły głęboki kryzys łukaszenkowskiej władzy. Faktem jest, że doszła ona do ściany i zaczyna być groteskowa w manewrach między Rosją a Zachodem oraz w gospodarczej ekwilibrystyce między socjalizmem a próbami urynkowienia niektórych obszarów. Wreszcie w całkiem niezrozumiałym i przerażającym Białorusinów miotaniu się w walce z pandemią – między całkowitym ignorowaniem zagrożenia, a restrykcjami dotykającymi zwykłych ludzi.

Białorusini są zgodni z blogerem Cichanouskim: ich kraj jest nie do życia.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Inne teksty autora w dziale Opinie

Redakcja może nie podzielać opinii autora.

Aktualności