Rosja chce od Ukrainy odszkodowania za… okupację Krymu


Po pięciu latach okupacji ukraińskiego półwyspu Moskwa odwraca kota ogonem i domaga się rekompensaty od Ukrainy. A od świata oczekuje akceptacji, że Krym jest częścią Rosji.

Kreml zrobił wiele, by w piątą rocznicę aneksji Krymu choć trochę odgrzać euforię i entuzjazm z 2014 r. Do Symferopola i Sewastopola poleciał Władimir Putin. Otworzył dwie nowe elektrownie (wyposażone w turbiny niemieckiej firmy Siemens, mimo, że dostaw na Krym zakazują europejskie sankcje) i chwalił się cywilizacyjnymi osiągnięciami rosyjskiej pięciolatki. Krymski tydzień zaczął się od obchodów referendum 16 marca. A na jego zakończenie w rosyjskiej Dumie Państwowej powstała specjalna grupa robocza. Jej celem jest dokładne policzenie, jakie straty poniósł Krym w czasach, kiedy należał do Ukrainy. Potem rosyjski parlament będzie domagał się, by Kijów zapłacił. A jeśli nie będzie mógł, to zdaniem Wiaczesława Wołodina, spikera dumy, zapłacić powinna Unia Europejska.

Faktura za okupację

Utworzenie parlamentarnej komisji, która ma rozliczać Ukrainę za Krym pokazuje, jak duża jest irytacja Moskwy. Przez pięć lat nie udało się wymóc akceptacji świata dla aneksji. Mało tego, to Ukraina zaczęła odnosić sukcesy dyplomatyczne, inspirując Zachód do kolejnych sankcji. Kreml mogły zaniepokoić wyniki ostatniego sondażu ośrodka WCIOM (Ogólnorosyjskie Centrum Badań Opinii Publicznej) i fundacji „Opinia Społeczna”. Według badań tylko 49 proc. Rosjan ocenia zajęcie Krymu bezwarunkowo pozytywnie. Aż 46 proc. uważa, że po zajęciu Krymu pozycja międzynarodowa Rosji pogorszyła się. Zaś tylko 39 proc. dostrzega, że aneksja przyniosła Rosji korzyści.

W nowej wersji kremlowskiej historii w marcu 2014 r. rosyjscy żołnierze blokowali ukraińską armię okupacyjną. Źródło: Forum/Fot: Krystian Maj/FORUM

W ostatnim czasie Kreml próbuje budować wizerunek „dobrego gospodarza” i pokazywać, że pod jego rządami Krym kwitnie. Służą temu wielkie inwestycje infrastrukturalne. Ale również próba rozliczania Ukrainy za „okupację Krymu”. Wiaczesław Wołodin, spiker rosyjskiej dumy wprost mówi o ukraińskiej aneksji Krymu i 23-letniej okupacji (od 1991 do 2014 r.).

– Ukraina obeszła się z Krymem bardzo nie w porządku, były naruszone podstawowe prawa obywateli: prawo do języka, prawo do wykształcenia w ojczystym języku, zniszczona gospodarka Krymu i Sewastopola – mówił Wołodin rozgłaszając powstanie komisji i dodawał – Trzeba policzyć, ile straciła gospodarka Krymu, ile stracił naród, jakie prawa były naruszone i poprzez nasze struktury parlamentarne i europejskie zobowiążemy Ukrainę, by rekompensowała te straty.

Wołodin tłumaczył, że jeśli Ukraina nie będzie w stanie spłacić długów to Rosja może domagać się pieniędzy od…Unii Europejskiej. Bo to sojusznik Ukrainy. Za te słowa Kijów natychmiast wpisał Wołodina na listę osób objętych sankcjami. Na czele komisji stanął Iwan Mielnikow, zastępca Wołodina. A więc komisja będzie miała stosunkowo wysoką rangę. Jefim Fiks, wiceprzewodniczący krymskiego parlamentu twierdzi, że półwysep stracił setki miliardów rubli, kiedy należał do Ukrainy.

Czy iPhone widzi Krym?

Rosyjska duma nie poprzestała na wyliczaniu odszkodowania od Ukrainy. Jej deputowani napisali list do amerykańskiego koncernu Apple. Odkryli, że w popularnej aplikacji „pogoda” na smartfonach iPhone nie ma możliwości sprawdzenia, jaka pogoda jest w Jałcie, czy Sewastopolu. Rzeczywiście po wpisaniu Jałta pokazuje maleńką miejscowość w obwodzie donieckim na Ukrainie. A Sewastopol odnajduje w…Kazachstanie.

– Rozumiemy, że tu występuje inny czynnik, geopolityczny – wyjaśniał w radiu „Mówi Moskwa” oburzony deputowany Aleksandr Starowojtow.

Jednym słowem rosyjscy deputowani dopatrują się spisku i celowego, antyrosyjskiego działania. Wcześniej naciskali na Google’a, żeby wyraźnie zaznaczył granice pokazujące, że półwysep należy do Rosji. Koncern wprowadził zmiany, choć np. nazwy krymskich miejscowości występują po ukraińsku. Zmiany granic w aplikacjach smartfonowych stały się zresztą przyczyną interwencji ukraińskich dyplomatów w USA.

Moskwa toczy z Kijowem ostrą rywalizację o to, by w sieci, a więc w powszechnej świadomości Krym był „od zawsze” rosyjski. Temu też będzie służyć komisja licząca straty wynikające 23 letniej, ukraińskiej okupacji. Ale Kijów nie zamierza patrzeć na to spokojnie. Wczoraj Ukraina ogłosiła kolejną listę 848 osób i 294 firm które podpadają pod sankcje za aneksję Krymu. Wśród nich np. lider grupy motocyklowej „Nocne wilki” Aleksandr Załdostanow, zwany „Chirurgiem”. Pawło Klimkin, minister spraw zagranicznych Ukrainy wyśmiał rosyjskie pretensje do odszkodowań za Krym.

– U nas nikomu nie przyszło do głowy żądać rekompensaty za wielowiekową rosyjską okupację Ukrainy. Chociaż… – napisał tajemniczo na twitterze Klimkin.

Już bardziej poważnie, w czasie wizyty Putina na Krymie 18 marca, Pawło Klimkin przestrzegał, że Krym pod rosyjskimi rządami ulega degradacji. Wyniszczana jest gospodarka, społeczeństwo i przyroda. Ukraiński minister jednego może być pewien, wszelkie, nawet aktualne straty i problemy Krymu i tak zostaną przez Rosjan zapisane na konto Ukrainy. I wpisane na fakturę do zapłacenia.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Aktualności