Gdy tureckie i rosyjskie wojska weszły do kurdyjskiej autonomii w Syrii, na miejscu byli dokumentaliści z Polski i Białorusi. Nakręcili film “Syria: atak na Rożawę”, który 17 stycznia ukazał się na antenie Biełsatu. Jego autor Witold Repetowicz niedawno wrócił z Teheranu. O sytuacji w Iranie i Syrii z dokumentalistą rozmawiał Siarhiej Pielasa.
Witold Repetowicz: – Dzień dobry. Ta sytuacja bardzo się nie zmieniła od tamtego czasu. Z tym, że w pewnym sensie ogólnie sytuacja Kurdów w Syrii się pogorszyła, ale nie w takim stopniu, jak mogło to nastąpić.
To znaczy, Rożawa cały czas istnieje. Administracja Rożawy, administracja Syrii północno-wschodniej kontroluje większość tych terenów, które kontrolowała wcześniej, z wyjątkiem tych terenów, które zostały zajęte przez Turcję. Turecka ofensywa po zajęciu tych terenów, które zostały opanowane w pierwszych dwóch-trzech tygodniach wojny, zatrzymała się pod naciskiem międzynarodowym i oporem stawianym przez Syryjskie Siły Demokratyczne.
Natomiast nie można powiedzieć, że nie toczą się w ogóle walki, bo toczą się, tylko nie na pełną skalę, toczą się walki graniczne. Na linii frontu cały czas jest niespokojnie, ataki na wioski i tak dalej. Także pod tym względem nie jest idealnie. Wcześniej tam praktycznie nie było wojny. Turcja przyniosła tą wojnę, która w tym ograniczonym zakresie cały czas trwa.
W pewnym sensie pogorszeniem jest to, że w tej chwili połowa Rożawy jest kontrolowana przez Rosjan. Tam, gdzie Amerykanie się wycofali, tam weszli Rosjanie. Tylko że nie jest tak, że Rosjanie, tam gdzie weszli, przekazali administrację Baszarowi Asadowi. Tam jest cały czas ta administracja Syrii północno-wschodniej.
To wszystko cały czas wisi jakoś w powietrzu, jest niepewność przyszłości. Nie ma porozumienia politycznego, dotyczącego przyszłości Syrii północno-wschodniej.
– To nie są pierwsze protesty w historii Islamskiej Republiki. Przypomnę, że największy protest jeżeli chodzi o skalę, wybuchł w 2009 roku. To była tak zwana „Zielona rewolucja” po – zdaniem demonstrantów – sfałszowanych wyborach prezydenckich. I również znacznie silniejsze były w 1999 roku. To były pierwsze tak wielkie protesty. I w każdym z tych przypadków protestujący wiązali swoje nadzieje z pewnymi osobami z reżimu, z kręgu władzy.
W 2009 roku był to Mir-Hosejn Musawi, były premier przez całe lata 80., bliski człowiek Chomeiniego. W 1999 roku był to Mohammad Chatami, który ostatecznie odciął się od protestujących choć wprowadził pewną liberalizację. Natomiast potem nastąpił regres tych wszystkich zmian, no i nie nastąpiła liberalizacja.
Czy teraz nastąpią zmiany? Ja nie wierzę w takie bardzo głębokie zmiany ustrojowe. Przynajmniej dopóty, dopóki żyje najwyższy przywódca Ali Chamenei.
Przy czym ta kwestia pozostaje otwarta, ponieważ samolot został zestrzelony przez Gwardię Rewolucyjną. Gwardia Rewolucyjna to nie tylko potęga militarna w Iranie, ale również ekonomiczna i społeczno-polityczna. Więc pytanie, czy to wstrząśnie tą potęgą?
Niektórzy twierdzili, że po śmierci Alego Chamenejego ta Gwardia Rewolucyjna może przejąć de facto władzę, wskazując nawet na generała Ghasema Solejmaniego, jako potencjalnego nowego lidera Iranu.
To oczywiście może wstrząsnąć pozycją Gwardii Rewolucyjnej, chociaż dzisiaj było pierwsze od ośmiu lat kazanie najwyższego przywódcy Alego Chamenejego. I z tego kazania raczej nie wynika wola jakichkolwiek ustępstw, jakichkolwiek ograniczeń, jakiegokolwiek potępienia rewolucji. W modłach uczestniczył również generał Amir Ali Hadżizadeh, czyli ten, który przyznał, że to gwardia zestrzeliła samolot.
Także tutaj widać, że władze Iranu raczej nie chcą i nie są gotowe na jakiekolwiek ustępstwa. Nie mówię o rządzie, tylko o tych najwyższych władzach Iranu, czyli o najwyższym przywódcy. Natomiast prędzej czy później, myślę, że zmiany w Iranie nastąpią. Pytanie jest tylko otwarte, w jakim trybie. Trzeba pamiętać, że rewolucje mają to do siebie, że wiążą się zwykle z dużym rozlewem krwi. Także to jest otwarte pytanie, ale wydaje mi się, że jeszcze nie teraz.
– Władza też ma swoich zwolenników.
pj/belsat.eu